Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibilityBriar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina



 
Pogoda
WRZESIEŃ ostatnie ciepłe dni lata; pochmurno bez opadów. Lekki wiaterek ze wschodu.
News
W powietrzu unosi się niepokój związany z rebelią goblinów.
Gif



 :: okolice Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina

Briar
Avatar 2 : Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina AdHTxKnt_o
Briar


Avatar 2 : Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina AdHTxKnt_o
Dair bán // always faithful

 
— 27 sierpnia —
głębia lasu
Briar & Dante

Niebo zaciągnęło się niespodziewanie. Jeszcze chwilę temu mogła obserwować migocące na niebie gwiazdy, która raz po raz znajdowały drogę w prześwitach pomiędzy liśćmi. Wystarczyło kilka chwil, by gonione zaskakująco chłodnym wiatrem chmury przesłoniły cały widok. Ale nie dostrzegła początkowo w tym nic niepokojącego — deszcz i burze były naturalnymi zjawiskami w przyrodzie, pomagając jej być w pełni sobą. Rozkwitać, a czasem piorunem wypalać do gołych piasków. Suchość ostatnich dni sprawiła, że Briar miała nadzieję, że atramentowe chmury przyniosą, chociaż nieco ukojenia. Trzasnęła gałązką, gdy pod jej kopytkiem złamała się w pół. Niespiesznie przemierzała nocny las na granicy światów. W dalszym ciągu nie zapuszczała się do Norwood zbyt chętnie, mając z tyłu głowy ostrzeżenie sprzed dwóch tygodni. Niby w międzyczasie zawarto pokój, ale on na samym zawarciu, dał jej wyraźnie do zrozumienia, że nie zamierza jej tolerować w swoim pobliżu. To nie tak, że poświęcała mu wiele swoich myśli, ale cień jego słów po prostu zawisł nad jej głową i to niezależnie od tego, w jakiej postaci się znajdowała. A jednak… ciągnęło ją do tego innego świata. Dlatego nocą spacerowała lasem, z zaciekawieniem zbliżając się do dróg, jednak od wypadku nie wychodząc ku pędzącym pojazdom. Wiedziała, że nie ma zbyt wiele czasu w tej postaci. Nie chciała przecież utknąć jako łania już na zawsze.
Kolejny trzask, który jednak natychmiast zwrócił jej uwagę. Jej noga bowiem od dłużej chwili trwała zawieszona nad leśnym poszyciem.
Ucho strzeliło w stronę, z której wydawało jej się, że dobiega dźwięk. Nie dostrzegła jednak nic. A może jednak? W pewnym momencie wydało jej się, że jakiś cień przebiegł za wielkim krzakiem, jednak nim odwróciła tam całą głowę, znów nic nie widziała. Drgnęła niespokojnie, niepewna tego, w którą stronę powinna pójść.
Może powinna wrócić do ludzkiej postaci? Trwało to jednak zawsze dłuższą chwilę, a jeśli rzeczywiście groziło jej niebezpieczeństwo, to szybciej uciekała jako łania.
Odstawiła nogę i w tym momencie znów usłyszała trzask.
Jej krok. Potem kolejny.
Zaczęła cofać się w głąb lasu, cały czas rozglądając się za źródłem dźwięku.
Cień znów mignął w kącie sarniego oka, a ucho skierowało się ku kolejnemu trzaskowi? A może to jej własny krok, a ona zaczynając ulegać w panice, nie potrafiła go odróżnić?
Nigdy nie spotkało jej nic podobnego, a przecież krążyła po tych lasach w zasadzie całe swoje życie.
Wstrzymała oddech — wiedziała, że dla zwierząt wygląda jak łania. Nawet pachniała jak ona. Czy zachowywała się jak takowa? Chyba w pewnym stopniu też. Dopiero dostrzeżone zagrożenie było takim, przed którym należało uciekać. Bo co jeśli to jedynie ptak, który nocą stąpa po liściach?
Wmawiała sobie.
Ptaki nie łamią gałązek z taką łatwością. Czy usłyszała ciężki oddech? A może to tylko burzowy wiatr targnął lasem? Wydawało jej się, że czuje na sobie oczy. Ale czy był to zagniewany bóg lasu, który przyglądał się jej wędrówkom? A może po prostu ktoś przyglądał się sarnie.
Spłoszył ją grzmot, który nagle wydał jej się uderzeniem łap o ściółkę. A może to cztery zwinna kończyny uderzyły o poszycie?
Nie czekała już. Odwróciła się i zarzuciła kopytami tak, że wzbiła w górę zeszłoroczne opadłe liście. Ruszyła przed siebie. Nie, żeby na oślep, ale bez planu i oglądania się na siebie.
Czuła jak gałęzie smagają ją po pysku, zostawiając bolesne uderzenia, jakby te skręcone z ojcowskich witek wierzbowych. Poczuła, jak ciężkie krople opadają z nieba. Pierwsza, piąta, trzydzieści kolejnych. Deszcz zacinał od pierwszych chwil, gdy chmury znalazły się nad nią.
Nad nimi.
Kopyta z każdą chwilą bardziej ślizgały się, tracąc przyczepność, gdy wykonywała manewry i skręty pomiędzy drzewami. Gonił ją? Nie miała odwagi odwrócić się w obawie, że straci równowagę podczas tego szaleńczego biegu. Jeśli jednak tak było, to najpierw musiało ją złapać, żeby zrobić jej krzywdę.

@Dante Walker
Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwinaBriar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina Empty
Sro Kwi 06, 2022 6:59 pm
Powrót do góry Go down

Dante Walker
Avatar 2 : Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina I4InMHij_o
Dante Walker


Avatar 2 : Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

  Prawdopodobnie nie był jedynym stworzeniem w lesie czekającym z takim utęsknieniem na burzę. Miał wrażenie, że zdążył się już na tyle przywyknąć do sierpniowego ciepła, że rozwiewający mu aktualnie sierść chłodny wiatr potraktuje wyłącznie jako przejaw zbyt wybujałej wyobraźni. W powietrzu, poza charakterystyczną dusznością, unosiło się coś niepokojącego. Nagły skok ciśnienia spowodowany zmianą pogody powodował, że Dante czuł się zwyczajnie źle. Zarówno psychicznie i fizycznie.
  Jako wilk i w dodatku kat, pomijając już fakt postrzegania siebie jako kogoś pozostawionego samemu sobie, nie mógł dać po sobie poznać, że coś jest nie tak. Choćby przez chwilę. Był zdolny do działania, w każdej chwili mógł to udowodnić. Nawet jeżeli tylko sobie.
  Wyłapał z kolejnym podmuchem wiatru obecność innego zwierzęcia. Wystarczyło kilka szybkich susów, by wilk mógł na własne oczy przekonać się, że jego nos nie kłamie. Początkowo łudził się, że ponownie spotkał tego samego jelenia, którego widział na patrolu, ale brak poroża i delikatniejsza budowa jego przyszłej kolacji pozbawiły go złudzeń. To tylko łania.
  Skradał się za nią na ugiętych łapach, niemal sunąc brzuchem po ziemi, obserwując ją znacznie dłużej niż podpowiadał mu to instynkt. Serce biło tak szybko, że niemal wyrywało się z klatki piersiowej, domagając się rzucenia w pogoń. Wilk karmił się jednak strachem zwierzęcia, jej przerażeniem w czarnych rozszerzonych ślepiach, jej niepewnością w postawieniu kolejnego kroku. Był tak zaślepiony. Tak bardzo pragnął na strachu ofiary zbudować poczucie własnej wartości.
  Niespodziewany grzmot zjeżył mu sierść na całej długości kręgosłupa i był impulsem, by w końcu ruszyć, wypaść z tymczasowej kryjówki jak pocisk, prosto w stronę zwierzęcia.
  Czarna sierść zlewała się z ciemnością powodując, że wilk wyglądał jak cień, jak pech, który tylko czekał by się komuś przytrafić. Czas trwania w ukryciu już dawno minął. Ciężkie łapy łamały pod sobą gałązki, kruszyły wysuszone liście i pozwalały, by umykały spod nich kamienie, powodując hałas niegodny skradającego się drapieżnika. Chciał żeby wiedziała, że po nią idzie. Żeby każda kropla spadająca na jej grzbiet była zapowiedzią kłów przebijających skórę.

Rzut:
Powrót do góry Go down

Briar
Avatar 2 : Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina AdHTxKnt_o
Briar


Avatar 2 : Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina AdHTxKnt_o
Dair bán // always faithful

Nie pamiętała już tego spokoju sprzed chwili. Nie czuła już ukojenia, które znajdowała w leśnym spacerze. Teraz kojarzyła jedynie strach i… ból. Była łanią, ale ból czuła w sposób normalny. Czuła, jak szybkie i cienkie gałązki uderzają w przydługi pyszczek. Smagały ją niczym drobne bicze, ale jednocześnie też, w pewien sposób, motywowały do szybszego biegu. Bo tupot jego łap słyszała niemal za sobą. Gniótł igliwie, łamał gałęzie. Jak mogła przegapić moment, gdy się za nią skradał?
Jak mogła zawierzyć wszystko naiwnemu przekonaniu, że jest tu bezpieczna.
Czuła zmęczenie w nogach, które raz za razem, zaczynały szwankować. Ale biegła. Strach dodawał jej sił.
Ale na ile mogło ich wystarczyć? Każdy ma swój limit.
I Briar go osiągnęła — gdyby miała pojęcie o kinie i filmach, z pewnością zaklęłaby na ten okropny stereotypowy moment.
Odwróciła się, by zobaczyć, ile dzieli ją od napastnika. Jego oczy płonęły w mroku nocy, nawet pomimo padającego deszczu.
To odwrócenie kosztowało ją wiele — kamień, który jako sprzymierzeniec powinien leśnej druidce niemalże uskoczyć z drogi, znalazł się pod kopytem.
Impet nadany prędkością był przeraźliwy. Łania poleciała do przodu. Gdy wychylone, jakby w uskoku tylne nogi zamachały rozpaczliwie — jakby chciała ewentualny atak na łydki odgonić. Kopnęła, wierzgnęła, ale nie uchroniło jej to przed upadkiem.
Był bolesny.
Zabuksowała w wilgotnej ziemi, ale nie mogła się podnieść. Musiała zasłonić brzuch i najchętniej gardło, bo tam instynktownie najpewniej bestia będzie chciała się rzucić. A potem przemienić się, spróbować odgonić kijem lub kamieniem. To tego jednak potrzebowała, chociaż sekundy spokojnym myśli.
Niestety, nawet wierzganie nie pomogło, gdy poczuła kły na swoim udzie. Ból, jaki ją przeszył, wyrwał sarni ryk z jej gardła, ale było w nim też coś przerażająco ludzkiego. Wołanie i błaganie o pomoc, którego jednak przecież nie mógł zrozumieć.
Szarpnęła ciałem, próbując zrzucić go z siebie, ale niestety jedyny skutek, to to, że zahaczyła jeszcze nogą o kamień, przez który upadła.
Czyli tak właśnie zginie?
Ostatkiem sił wyszarpnęła się i spróbowała dźwignąć na nogi, ale nogi odmawiały jej posłuszeństwa, mięśnie wiotczały, a ona sama słabła. Gdy nie udało jej się ustać, jedyne, na co starczyło jej mocy to kopnięcie z całej siły w pysk wilka. Niech mu się przynajmniej jej zwłoki gorzej żuje...
@Dante Walker
Powrót do góry Go down

Dante Walker
Avatar 2 : Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina I4InMHij_o
Dante Walker


Avatar 2 : Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

  Czuł, że mógłby biec wiecznie.
  Ślepia utkwione miał w swojej ofierze, nie pozwalając sobie nawet na szybkie zerknięcie w jakąkolwiek inną stronę, by upewnić się, że sam jest bezpieczny. Nie liczyło się nic innego. Tylko łania.
  Mimo pełnego skupienia, obraz zaczynał się rozmazywać i mieszać z jedynym wspomnieniem, które miał. Był równie zdeterminowany, co w noc przed wypadkiem. Od tej pogoni mogła odwołać go już wyłącznie jego własna śmierć.
  Był niemal pijany od ilości adrenaliny, która krążyła w jego krwi, z niemal narkotyczną przyjemnością przyjmując balansowanie na granicy swoich wspomnień.
  Przeskoczył nad niezbyt pewnie wyglądającym kamieniem, niemal błyszczącym od padającego deszczu. Zanim zaczną tworzyć się błotne, spowalniające kałuże, minie jeszcze trochę czasu. Czuł, że zdąży dopaść sarnę.
  Wstrzymał oddech, gdy zauważył zapowiedź upadku zwierzęcia. Do ostatniej chwili miał wrażenie, że łania zdoła utrzymać równowagę i pobiegnie dalej, niczym nie zrażona. Przewróciła się niemal jak w zwolnionym tempie, odsłaniając delikatny brzuch, pozwalający, by wilk się z nią zrównał.
  Dante nawet nie hamował, już w biegu otwierając pysk, już czując ciepłą krew, która miała stanowić jedynie przedsmak nagrody. Zacisnął zęby na jej udzie, uradowany z owocnego polowania, szarpiąc łbem na boki, jakby dopadł nie zwierzę, ale zwykłą szmacianą zabawkę.
  Rozpaczliwy ryk sprawił, że po jego grzbiecie rozlała się kolejna fala przyjemności. Bała się go i słusznie, powinna się bać. Jak wszyscy. Rozluźnił szczęki, wypuszczając na chwilę zdobycz, chcąc dobrać się do brzucha, by go rozszarpać i sprawić, by wszystko spłynęło krwią, na znak ostatecznego zwycięstwa.
  Zamiast tego pociemniało mu w oczach, gdy jedno z kopyt trafiło go w pysk. Potrząsnął łbem, całkiem zdezorientowany. Trzask tuż przy szczęce, w jego czaszce zabrzmiał jak wystrzał, a gdy świat przestał w końcu wirować, wilk zwrócił ponownie swoje ślepia w kierunku ofiary.
  A raczej jedno ślepie, bo drugie mrużył mimowolnie z bólu, co jednak nie przeszkadzało patrzeć mu na swoją kolację z taką samą mieszanką nienawiści i poczucia zwycięstwa jak wcześniej.
  Zapach krwi się wzmagał i jeszcze bardziej prowokował go do ataku. Bez znaczenia, że tym razem była to jego własna krew, sącząca się powoli z ukrytego pod sierścią rozcięcia pod okiem.
  Postawił uszy i powoli obszedł leżącą łanię, wychodząc spoza zasięgu tylnych łap, zmierzając jednak w stronę gardła. Miała szczęście, że nie miała poroża, bo te najpewniej Dante spróbowałby jej żywcem wyrwać, razem z czaszką.
Powrót do góry Go down

Briar
Avatar 2 : Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina AdHTxKnt_o
Briar


Avatar 2 : Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina AdHTxKnt_o
Dair bán // always faithful

Trafiła go w pysk. Chwilowa satysfakcja została jedynak szybko zagłuszona dalszym strachem i coraz silniejszym bólem. Jedyne co wciąż trzymało ją chyba przy życiu, było to, że w jej żyłach krążyła potężna dawka adrenaliny, a ona sama nie pozwalała łani się poddać. A przynajmniej jeszcze nie teraz. Zarzuciła łeb, ale bezroga głowa nie stwarzała przecież żadnego zagrożenia. Mogłaby się poddać… Uciekająca z ciała krew skutecznie zaczynała ją usypiać, sprawiając, że trudniej jej było utrzymać otwarte oczy, ale serce pompujące krew strachem, skutecznie utrudniało jej zadanie.
Widziała, jak ją okrąża. Jak z przerażającego pyska cieknie krew, a jedno oko pozostaje zmrużone.
Dobrze ci tak, psi synu. Przemknęło jej przez umysł.
Coś zalśniło w padającym deszczu i to na tyle, że przykuło jej uwagę.
Ociekający wodą, sporych rozmiarów kamień, który musiał stoczyć się z jakiegoś pobliskiego wzgórza i to stosunkowo niedawno, bo nie zdążył porosnąć go mech.
Briar wstrzymała oddech, unoszący zwierzęcą klatę piersiową. Na chwilę, na moment uwierzyła, że może jeszcze nie wszytko stracone?
A nawet jeśli była bez szans, to przynajmniej dołoży mu jeszcze trudności.
Z przerażającym rykiem bólu zerwała się na kopyta, gdy wilk był już tuż przed nią i natarła na niego. Była większa — może i nie miała poroża, ale jednak masa mogła też kupić jej kilka chwil. Ból w rozszarpanej nodze był niemal nie do wytrzymania, ale walczyła teraz nie tylko o nogę, ale o życie. Bliska odległość sprawiła, że wilk najpewniej nie miał miejsca i czasu do naprężenia się do skoku, więc łania przebiegła po nim, starając się trafić w niego każdym kopytem.
Gdy minęła go, skupiła się — całej energii, jaką miała w ledwo przytomnym umyśle, użyła do tego, by porzucić ciało łani i po przeskoku przybrać postać drobnej, acz mocno rannej dziewczyny. Wylądowała przy kamieniu i nawet nie do końca łapiąc oddech, schwyciła go w dłonie. Cisnęła, tak by trafić w łapę albo klatę piersiową zwierzaka.
Czy trafiła? Nie mogła ocenić.
Zachwiało nią, gdy wyrzuciła od siebie ciężar. Osłabiona opadła na ściółkę, a przed oczami jej pociemniało. W tej postaci krew traciła jeszcze szybciej, więc jej skóra przypominała teraz niemal płat pergaminu.
Oddech stawał się coraz płytszy i rzeżący. Zrobiła, ile mogła…

@Dante Walker
Powrót do góry Go down

Dante Walker
Avatar 2 : Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina I4InMHij_o
Dante Walker


Avatar 2 : Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

  Mimo że nadal oddychała, Dante już wiedział, że posłuży mu wyłącznie jako kolacja. Nie musiał zastanawiać się gdzie zadać ostateczny cios, to nawet nie było konieczne. Mógłby ją zeżreć nawet żywcem. Mięso to mięso. Tylko czaszkę zawlecze i wrzuci do mrowiska, by owady odwaliły za niego najczarniejszą robotę i przygotowały kolejne trofeum, które zajmie miejsce w jego legowisku.
  W myślach już świętował zwycięstwo, wlepiając jedno ślepie w dogorywającą łanię. Nie liczyły się jego własne rany, których nawet lodowato zimne krople wody nie dawały rady złagodzić. Zranione oko paliło go żywym ogniem. Taka była cena zwycięstwa. Im większe rany odnosił i im trudniej było, tym więcej warte było polowanie.
  Krok po kroku, zbliżał się zarówno do łani jak i momentu, w którym w końcu będzie miał pewność, że nikt nie będzie w stanie mu się przeciwstawić.
  Cofnął się szczerze zaskoczony nagłym zrywem ofiary i rykiem, który w jego uszach tym razem nie zabrzmiał jak oznaka bólu, ale kolejne wyzwanie. Czuł jak wstępuje w niego nowa fala oślepiającej agresji. Przestraszyła go. Obnażył kły w towarzystwie narastającego warknięcia.
  Przed samą szarżą już nie postąpił ani kroku w tył, biorąc sobie za punkt honoru próbę pochwycenia chociaż jednej z jej nóg między szczęki i połamania jej kości. Nawet za cenę stratowania grzbietu kopytami. Ostatnią próbę podjął, gdy łania już go mijała, wykręcając gwałtownie łeb w bok. Skupiony wyłącznie na tym, by jego zęby nie zacisnęły się w powietrzu, zupełnie przegapił moment rzucenia kamienia.
  Gwałtowny cios w klatkę piersiową pozbawił go tchu, spowalniając go na moment. Najpierw niepasujący zupełnie do walki z jeleniem kamień, a teraz... zniknięcie przeciwnika. Zamrugał gwałtownie ślepiami, choć nad tym rannym miał już coraz mniej kontroli i rozejrzał się, omiatając spojrzeniem otoczenie. Niemożliwe żeby uciekła tak szybko.
  Dezorientacja niemal wykrzywiła mu pysk, gdy zakręcił się dookoła, bezowocnie szukając swojej kolacji. Deszcz zacinał coraz mocniej, ale to nie mogło sprawić, by tak szybko stracił trop swojej ofiary. Usłyszałby przecież jak biegnie, jak łamie kolejne gałązki, jak grzęźnie w błotnistych ścieżkach. Postawił czujnie uszy, wyłapując rzężący oddech.
  Jednak to na co patrzył, zupełnie nie pasowało do tego otoczenia.
  Podreptał do leżącej dziewczyny, opuszczając niżej łeb, jakby nadal spodziewał się, że łania wyskoczy z pobliskich krzaków i ponownie spróbuje go zadeptać. Widział kiedyś film, gdzie podobne zwierzęta próbowały zrobić to samo z królem. Nie skończyło się to dla niego zbyt dobrze.
  Mokry od deszczu i krwi wilczy nos, ostrożnie dotknął policzka druidki, próbując odgarnąć włosy z jej twarzy. Kojarzył ją, ale z każdą sekundą miał coraz większą nadzieję, że się pomylił. Kolejny raz szturchnął ją nosem. Musiała wstać. Przecież wściekły jeleń mógł tu wrócić w każdej chwili.
  Albo gorzej. Łaniołak. W końcu ktoś rzucił w niego kamieniem, a druidka by przecież nigdy czegoś takiego mu nie zrobiła. Położył uszy po sobie.
  Szturchnął ją łapą, zahaczając pazurami o jej ubranie. No szybciej, wstawaj. Gdy to nie pomogło, przejechał jej jęzorem po twarzy.
Powrót do góry Go down

Briar
Avatar 2 : Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina AdHTxKnt_o
Briar


Avatar 2 : Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina AdHTxKnt_o
Dair bán // always faithful

Nie mogła uwierzyć, że skok zakończył się sukcesem. Że ostatek sił włożony w ucieczkę nie poszedł na marne. No dobra, miała jeszcze nieco siły by z siłą nieproporcjonalną do jej stanu, cisnąć w zwierzaka kamieniem. Chyba pozbawiła go tchu, chyba sprawiała ból. A może wcale nie? Może spudłowała i zaraz poczuje na swojej skórze jego kły szarpiące jej skórę, rozdzierające mięśnie. A może pochyli się nad jej twarzą i wściekłą śliną utoczy pianę z pyska, zanim pozbawi ją tożsamości na zawsze? Zjedzą ją najpierw główni, potem niższe szczeble, a całości dokona robactwo. Nikt nie wspomni, nikt nie będzie pamiętał.
Błogość spłynęła niespodziewanie — odrywała ją sennym kuszeniem, by pozostawiła obolałe ciało za sobą, a w zamian oddała się lekkiej nicości. Mogłaby przysiąc, że jej ubranie wyschło w jakichś odległych promieniach słońca, które jednak nie dawało jeszcze żadnego światła. Że osuszyło też twarz z deszczu, z łez.
I nie czuła bólu — lepka od krwi sukienka, zdawała się wirować wokół jej ud, opinając w sposób zupełnie naturalny. Jakby miała zaraz poczuć pod stopami, rozgrzany piasek polnej drogi.
Ale chociaż wszystko to niemalże czuła, to jednak pozostawała zawieszona w przedziwnym abyssie. Czy minęła chwila, czy może istniała tak od wieków?
Nie umiała powiedzieć, ale nagle przyszło mokre dotknięcie w policzek. Było zaskoczeniem, bo mokre nie pasowało do niczego, ani do ciepłego. Mokry dotyk powtórzył się, jakby ponaglająco, a ona nie umiała zrozumieć kto i dlaczego ją dotyka. Było przecież jej tutaj dobrze… Samej.
Szarpnięcie, które zaburzyło idealnie wygięte w łuk ciało, prawie usadziło ją w głębinie nicości. Rozchyliłaby powieki, ale wydawało się to wysiłkiem ponad jej możliwości… A przynajmniej nie dopóki nie poczuła, jak coś o wiele bardziej mokrego przejechało jej po całej długości twarzy. Wąż o wilgotnym brzuchu?
Oddech
Zaciągnęła się boleśnie, w jednej chwili czując, oddychając i myśląc. Czucie było najgorsze, bo twarda ziemia, mokry deszcz i przeraźliwy ból sprawiły, że zrozumiała, że z jakiegoś powodu jej agonia nie dobiegła jeszcze końca. Nad sobą zobaczyła pysk wilka, a w nim szereg ostrych zębów, które przecież przed chwilą tak zapamiętale gryzły jej udo — w ludzkiej postaci znacząc je przecież na jeszcze większej przestrzeni. Odczołgała się nieporadnie, wlekąc nogę za sobą, ale ile to było? Z metr, może dwa. Kamień leżał tam, gdzie nim cisnęła, za to bestia wydawała się nieporuszona. Czemu jej nie ubił? Czemu nie wyszarpał trzewi? Spróbowała sięgnąć gałąź, ale była za ciężka.
Poczuła jednak pod plecami pień drzewa i oparła się o niego. Traciła dużo krwi, ale czy miało to teraz jakieś znaczenie. Spojrzała na wilka.
- Na co czekasz? Dobij mnie. - Powiedziała, patrząc na niego zupełnie pogodzona z losem. Jej dłonie uniosły się do sukienki i rozsznurowała kilka pierwszych splotów gorsetu. Skoro miał ją zabić, niech przynajmniej zrobi to szybko. - [b]Jasny mostek wychylił się spod materiału, gdy nieco go rozchyliła. Nie wiedziała, czy bestia zrozumie jej słowa. Ale poddańczy gest z odsłonięciem klatki piersiowej i zarysu jasnych piersi był dość jednoznaczny, nawet dla zwierzęcia.

@Dante Walker
Powrót do góry Go down

Dante Walker
Avatar 2 : Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina I4InMHij_o
Dante Walker


Avatar 2 : Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

  Wilczy łeb wisiał nad jej twarzą, pozwalając by z pysk skapywała rozwodniona kroplami deszczu krew i najpewniej ślina, bo Dante rzadko kiedy panował nad tym żeby nie zaślinić wszystkiego w swojej okolicy. Westchnięcie, którym powitał otwarcie oczu przez druidkę, przypominało początek warknięcia, więc wcale nie był zaskoczony, gdy ta ratowała się odsunięciem.
  Pozostał na swoim miejscu, pozwalając jej na tę chwilę pozornego poczucia bezpieczeństwa, widząc zresztą, że jej odpełzanie lada moment się zakończy. Nadal krwawiła, a jej czołganie się było tak nieporadne. Gdyby miała cztery łapy jak wilki, poradziłaby sobie o wiele lepiej, nawet mając rozszarpaną kończynę. Do ucieczki wystarczyłyby pozostałe trzy, a tak? Dante zastanawiał się czy nie przegoniłaby jej pierwsza lepsza dżdżownica. Ludzie byli tacy niesamodzielni.
  Obserwował jej zmagania dość cierpliwie. Pysk zamknął gwałtownie, niemal przygryzając sobie język ostrymi kłami, w momencie, gdy Briar spróbowała sięgnąć po gałąź. Te kilka sekund bolesnego wyczekiwania było nie do zniesienia. Wystawiała jego cierpliwość na jedną z najcięższych prób.
  Rzuci mu patyczek.
  Rzuć.
  Rzuć.
  Rzuć.
  Wyczekiwanie przerodziło się w rozczarowanie, a następnie w zdenerwowanie. Dlaczego próbowała go oszukać? Widział, że dotknęła gałąź, ale jej nie podniosła. To było gorsze nawet od udawania, że rzuca się piłkę, by schować ją za plecami. Do głowy mu nawet nie przyszło, że coś może być dla kogoś za ciężkie. Zwłaszcza dla druidki, która ważyła pewnie tyle, co jego dzienne wyżywienie.
  Spojrzenia w końcu się spotkały, a wilk utrzymał na tej linii swoje ślepia, nie ulegając nawet jednemu mrugnięciu. Czuł, że dziewczyna się go boi. Schlebiało mu to, choć nie do końca rozumiał czemu tak było. Byli tu przecież sami. Jeżeli jeleń wróci, to Dante będzie jedynym, który jest tu w stanie walczyć. Powinna schować te swoje głupie uprzedzenia z Luny.
  Miał ją dobić? Dlaczego on? Złote ślepia spełzły na jej nogę. Krew przebijała się nawet przez charakterystyczny zapach deszczu. Czarny wilk nie był zbyt inteligentny, więc powiązanie rany u druidki z rozszarpanym mięsem na udzie łani zajęło mu dłuższą, zdecydowanie zbyt długą chwilę.
  Co to za szamańskie sztuczki? Powinien ją ugryźć. Ugryźć, by ustawić do pionu z tymi wszystkimi druidzkimi pomysłami i ugryźć, by zrozumiała, że nie musi się go bać. Oderwał spojrzenie od rany, by podnieść wzrok na jej twarz i rzucić jej kolejne nieme wyzwanie, obnażyć kły i zmusić do tego, by przestała się bać i krwawić, by przestała robić to wszystko, czego nie rozumiał. Wzrok zatrzymał się jednak w połowie drogi do jej oczu, na klatce piersiowej.
  Dante musiał przyznać, że druidka szybko zmieniała zdanie. Przed chwilą błagała o dobicie, a teraz oferowała mu coś innego w zamian za własne życie. Pysk wilka momentalnie przyjął wyraz, jakby ktoś go podrapał za uchem, a ogon poruszył się w radosnym geście, by szybko przejść w tryb zamiatania znajdującego się za wilkiem terenu. Jego reakcja mówiła już wszystko. Oferta Briar została przyjęta. Wilk podniósł zad z ziemi i ruszył w kierunku druidki, przełykając nagromadzoną w pysku ślinę. Każde polowanie musiało być nagrodzone.


@Briar
Powrót do góry Go down

Briar
Avatar 2 : Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina AdHTxKnt_o
Briar


Avatar 2 : Briar i Dante, 27 sierpnia, leśna gęstwina AdHTxKnt_o
Dair bán // always faithful

Powrót do góry Go down

Sponsored content



Powrót do góry Go down
Skocz do: