Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibilityBrenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie



 
Pogoda
WRZESIEŃ ostatnie ciepłe dni lata; pochmurno bez opadów. Lekki wiaterek ze wschodu.
News
W powietrzu unosi się niepokój związany z rebelią goblinów.
Gif



 :: centrum Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Brenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie

Brenna McTaggert
Avatar 2 : Brenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie I4InMHij_o
Brenna McTaggert


Avatar 2 : Brenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

 
— 26 sierpnia —
Norwood
Brenna & Mithiran


Czasem w życiu człowieka - albo wilczycy - działy się rzeczy, których się nie spodziewałaś. Na przykład z dnia na dzień do twojego miasta zaczynali przybywać przedstawiciele obcej - choć bliskiej geograficznie - kultury. A poczucie obowiązku, obawa przed tym, jakie będą konsekwencje zderzenia członków dwóch różnych społeczności i po prostu wrodzona (oraz wpojona, bo w końcu dorastałaś w rodzinie glin) skłonność do stawiania się w pozycji opiekuna, skłaniała cię do oferowania wszelkiej pomocy.
Brenna wiedziała, że część druidów była w miastach i miała lekcje. Wiedziała też, że nie dotyczyło to wszystkich i że nawet mając wiedzę teoretyczną, możesz w obcym miejscu czuć się zagubiony. Tu i ówdzie wspomniała więc, że służy pomocą przy takich pierwszych wycieczkach, gdyby ktoś wolał iść na nią w towarzystwie miejscowej.
Teraz siedziała na skraju lasu, pod jednym z drzew, czekając właśnie na taką osobę - chcącą zobaczyć centrum. Nie była pewna, czy druidka przyjdzie, więc przysiadła na trawie, z czytnikiem w ręku, i oddawała się lekturze, póki dziewczyna się nie pojawi.
Dopiero gdy zdało się jej, że słyszy czyjeś kroki i wyczuwa zapach człowieka, schowała czytnik do worka, choć jeszcze przez chwilę nie wstawała... nie chcąc na dzień dobry przytłoczyć swoim wzrostem, jak na kobietę dość wysokim. Wyglądała, jak zwykle po służbie, dość nieporządnie: ciemne włosy trochę rozczochrane, krótkie szorty przybrudzone trawą. Obrazu dopełniała koszulka z wizerunkiem kreskówkowej Hermiony z Pottera w otoczeniu książek.
- Cześć! Brenna McTaggert. Na ciebie czekam? - rzuciła, obracając się w stronę lasu. - Jeśli tak, to jest coś, co chciałabyś zobaczyć w Norwood szczególnie? - dopytała jeszcze, wreszcie podnosząc się powoli. Odruchowo rozłożyła ręce, jakby chciała zademonstrować, że nie ma przy sobie żadnej broni.

@Mithiran
Powrót do góry Go down

Mithiran
Avatar 2 : Brenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie AdHTxKnt_o
Mithiran


Avatar 2 : Brenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie AdHTxKnt_o
Dair bán // always faithful

Do samego końca biła się z myślami, czy powinna ruszać z rodzinnego Braemar. Przecież mogła tego dnia równie dobrze dalej pracować i oddawać się rzemiosłu, nie potrzebowała koniecznie wyruszać. Zwłaszcza, że nie czuła się przekonana przez kulturę zewnętrznych. Może nie uważała jej za gorszą względem ich wielopokoleniowej tradycji, ale wzbudzała w niej pewien niepokój i potrzebę zachowania ostrożności. Zwłaszcza, że elektryczność to nie było coś, co miało przyjazny wpływ na druidów. Potrząsnęła głową, łapiąc za torbę i zamykając za sobą drzwi. Będzie co będzie, nie powinna się aż tak spinać, zwłaszcza że niedawno podpisano umowę, a to powinno gwarantować spokój oraz bezpieczeństwo.
Ubrana w tradycyjnie haftowaną suknię w odcieniu żywej zieleni sięgającą aż do kostek, wyłoniła się z lasu. Jej krok nie należał do najlżejszych, brakowało mu również gracji czy delikatności, łatwo było ją usłyszeć z daleka. Twardo idąc do przodu, z zaciśniętą pięścią, zbliżała się do kamienia. Dopiero po dłuższej chwili uświadomiła sobie, że przez całą drogę tak się denerwowała, że paznokcie odbiły się na wewnętrznej stronie dłoni. Nie przejmując się, że kobieta prawdopodobnie to dostrzeże, strzepnęła dłoń, szepcząc jakieś przekleństwa do siebie.
- Witaj, jestem Mithirian i tak, to właśnie na mnie czekasz. Dziękuję, że przybyłaś. - Zwykle witając się z osobami w osadzie, kłaniała się lekko, ale teraz nie wiedziała co zrobić. Nie była pewna czy powinna wyciągnąć dłoń, temu nic nie zrobiła. Czuła, że może być naprawdę drętwo.
- Nie do końca wiem co konkretnie. - Zastanawiała się przez chwilę, jakby dokonując skomplikowanej kalkulacji, dodając niepewnym głosem. - Może sklep z garnkami lub naczyniami, bo macie coś takiego? Poza tym chętnie zobaczę targ. - Czy zdawała sobie sprawę, że jej kultura opisywała rzeczy dość staromodne? Odrobinę tak, ale wychodząc do miasta czuła się jakby miała przemierzyć jezioro smoły w środku nocy przy zachmurzonym niebie.
Nie czuła się gotowa żeby iść do Norwood, ale jeśli teraz tego nie zrobi, to zamknie się w skorupie do końca życia.

@Brenna McTaggert
Powrót do góry Go down

Brenna McTaggert
Avatar 2 : Brenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie I4InMHij_o
Brenna McTaggert


Avatar 2 : Brenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

Brenna zmierzyła Mithiran spojrzeniem. Strój... Cóż, zwróci w Norwood uwagę, ale zawsze można było zwalać to na europejskie korzenie. Mieli to szczęście, że w Stanach ludzie nosili się naprawdę na różne sposoby i dało się uznać niemal każdy strój za przejaw ekscentryzmu, pochodzenia etnicznego albo bycia influencerką modową. Było całkiem nieźle, Brenna trochę się bała stroju rodem z serialu fantasy.
- Żaden problem - stwierdziła Brenna, uśmiechając się szeroko. Jeżeli nawet dotknęła pokaleczoną paznokciami dłoń, to nie dała tego po sobie poznać. Podobnie jak tego, że odrobinę się stresowała. Nie samym druidem, ale wycieczką z takim po Norwood.
- Hm... - zastanowiła się na wzmiankę o garnkach. Szła o zakład, że nie myślały o takich samych garnkach. - Da się zrobić. Nie mamy akurat takiego, gdzie są same garnki i naczynia, ale zawsze wystawiają w nim kilka kompletów. A w pobliżu jest sporo innych budynków, gdybyś chciała zobaczyć coś jeszcze - stwierdziła. W Norwood nie mieli ogromnych centr handlowych. ale w okolicznych sklepach dało się kupić garnek czy patelnię (sprawdzała to nawet ostatnio, gdy jedną przypaliła), była też pewna, że znajdą jakieś komplety talerzy. Może nie będzie tego nie wiadomo ile, ale pewnie druidzkie przedmioty różniły się od tych stąd i Mithirian powinna być w stanie znaleźć coś, co ją zaciekawi.
- Chodźmy, mamy stąd kawałek do przejścia, bo największy sklep jest w centrum. Jeśli miałabyś jakieś pytania, to śmiało - powiedziała Brenna, obracając się, by ruszyć w stronę budynków. Zwykle poruszała się bardzo szybko, ale teraz starała się pilnować, aby dostosować swój krok do druidki. - Czym się zajmujesz? - spytała sama, ot nie potrafiąc powstrzymać własnej ciekawości. I chcąc wiedzieć, z kim ma do czynienia. - Byłaś już kiedyś w Norwood?
Poprowadziła druidkę od skraju lasu do jednego z osiedli. Szły chodnikiem, mijając kolejne domy, kierując się do części miasta, gdzie znajdowały się lokale usługowe i sklepy.
Powrót do góry Go down

Mithiran
Avatar 2 : Brenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie AdHTxKnt_o
Mithiran


Avatar 2 : Brenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie AdHTxKnt_o
Dair bán // always faithful

Z wyraźnym zainteresowaniem słuchała odpowiedzi Brenny, do momentu aż padło jedno hasło, które wprawiło ją w lekkie osłupienie.
- Kompletów? - Zaskoczona, zamrugała oczami jakby nie była pewna o czym do niej mówi. Oczywiście, zdarzało się Mithiran robić komplety, ale to na wyjątkowe okazje, prezenty ślubne i tego typu sytuacje... A tutaj były tak po prostu dostępne? Nie wiedziała co o tym myśleć, więc była ciekawa co finalnie zobaczy w mieście. Z jednej strony bała się tego miejsca, ale ciekawość oraz chęć porównania niosła ją do przodu.
- Jestem ceramikiem. Na co dzień zajmuję się pracą przy kole garncarskim. - Mówiła to z nieskrywaną dumą, w końcu w zeszłym roku udało się jej przyjąć tytuł głównego ceramika w Braemar, co podbudowało ego kobiety. - A ty jaką pracę dla społeczności podejmujesz? - Skoro Brenna zapytała ją o to samo, to nie czuła, żeby odbicie było nie na miejscu. Oczywiście, brzmiało to bardzo specyficznie, co dotarło to Mithiran dopiero po kilku sekundach, powodując u niej lekkie skrzywienie. Powinna popracować nad poprawną mową, żeby nie brzmiała jak ktoś wyjęty ze skansenu.
- Przyjmijmy, że nie. Dawno, ale to naprawdę dawno temu byliśmy na obrzeżach, ale tak naprawdę niewiele z tego pamiętam. Jedyne co zapadło mi w pamięć, to że Norwood się różni od miejsca, w którym żyję od zawsze. - Braemar było jak z zupełnie innego świata, niby tak blisko, ale tak naprawdę jakby dzielił ich co najmniej ocean różnic. Czy mogłaby nadrobić to wszystko w jedno spotkanie? Na pewno nie, ale liczyła, że nauczy się podstaw, dzięki którym mogłaby samodzielnie eksplorować miasteczko. Dlatego przyśpieszyła kroku, żeby tak bardzo nie odstawać od Brenny.
- Czy jest coś o czym powinnam szczególnie pamiętać kiedy będziemy już w mieście? - Zadała bardzo ogólne pytanie, bo nawet nie zdawała sobie sprawy co konkretnie mogłoby ją zaskoczyć w Norwood.
- I kto jest autorem tych ubrań? - Ciekawiło ją kto wyszywał takie stroje, a nie mogła przecież wiedzieć, że współcześni ludzie zupełnie inaczej zaopatrują się w takie artykuły.
Obrzeża Norwood już sprawiały, że wewnętrznie Mithiran się jeżyła. Czuła, że musi się mieć na baczności, nawet jeśli była z Brenną, która raczej nie miała wobec niej złych zamiarów. Niemniej wewnętrzne instynkty były silne... Dopóki nie zobaczyła witryn sklepowych. Poczuła coś dziwnego, jakby była dzieckiem, które mogło wybierać w dziesiątkach nowych zabawek. Co chwila zatrzymywała się, żeby patrzeć na to co jest w środku, zapominając, że przecież miała iść za kobietą.
Powrót do góry Go down

Brenna McTaggert
Avatar 2 : Brenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie I4InMHij_o
Brenna McTaggert


Avatar 2 : Brenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

- Tak, chociaż pojedyncze sztuki też są dostępne. Masz przy sobie dolary? - spytała jeszcze Brenna. Zakładała, że druidzi albo handlowali między sobą, albo mieli jakieś własne monety, chociaż pewnie dolary też były im znane, skoro teraz zaczynali opuszczać Braemar, a i niektórzy robili to wcześniej... Przynajmniej McTaggert miała nadzieję, że skoro Mistrzyni Yoda (jak zwała w myślach Królową Druidów - na przemian z Tytanią) chciała pozwolić druidom mieszkać w Norwood, to wcześniej zadbała o sprzedanie paru towarów, by dysponowali jakąś gotówką.
- O, to ciekawe. Widziałam takie rzeczy tylko na filmach, zawsze wszystko kupowałam w Walmarcie. A jestem policjantką. To coś jakby strażnik: mamy pilnować, czy wszyscy w mieście przestrzegają prawa. Brzmi dumnie, ale zwykle sprowadza się do mandatów za niewłaściwe parkowanie pojazdów - wyjaśniła Brenna.
Kiwnęła głową na informację, że druidka była jedynie na obrzeżach. Na pytanie z kolei, na co powinna zwracać uwagę, McTagger podrapała się po podbródku, próbując wybrać z miliona rzeczy, o jakich powinna wspomnieć.
- Ciężko mi coś wskazać, bo nie jestem pewna, ile wiecie - stwierdziła uczciwie. - Zakładam, że o tym, żeby nie opowiadać o Braemar i magii to doskonale pamiętacie... Jakby ktoś pytał, to pewnie najlepiej mówić ludziom, że jesteście turystami z Europy i mieszkaliście w niedużym miasteczku. Tak poza tym podstawa to chodzenie tak jak teraz, chodnikami. Nie ulicą. - Przy tych słowach wskazała na asfalt, wzdłuż którego się poruszały. Minął je zresztą jakiś samochód. - Przez ulicę najlepiej przechodzić po przejściu. O, tutaj jest takie.
Tu z kolei Brenna uniosła dłoń, wskazując palcem na pobliską zebrę.
- Mojej koszulki? Czy chodzi ci o przechodniów? - spytała niepewnie, odruchowo łapiąc za skraj swojego t-shirtu. - Moją zamówiłam z internetu. Są takie sklepy, które oferują ubrania dla... fanów różnych książek, gier, seriali. Opowieści - wyjaśniła, bo pewnie "fani popkultury" mogliby wiele dziewczynie nie powiedzieć.
Zwolniła, pozwalając Mithiran spoglądać na kolejne wystawy. To, że te fascynowały druidkę, niezbyt ją dziwiło. Brenna odruchowo rozglądała się wtedy, sprawdzając, czy nie przyciągają jakiejś dużej uwagi, ale co najwyżej ktoś obejrzał się za strojem rudowłosej dziewczyny.
- W tym sklepie znajdziemy parę garnków i talerzy. Nie jest tak dobrze zaopatrzony, jak supermarket, ale mają dział z takimi rzeczami. Możemy wejść - powiedziała, kiedy Mithiran zatrzymała się przed kolejnym sklepem.
Powrót do góry Go down

Mithiran
Avatar 2 : Brenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie AdHTxKnt_o
Mithiran


Avatar 2 : Brenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie AdHTxKnt_o
Dair bán // always faithful

No tak, miała się przygotować do wyjścia, nawet trochę o tym zapominała, ale na szczęście miała torbę z tamtego wieczoru.
- Dolary? – No tak, to czym oni się wymieniają. Gdzieś na dnie torby znalazła kilka zwiniętych papierków, której realna wartość była dla niej tajemnicą. – Na szczęście tak. – Odetchnęła z ulgą, chociaż nie rozumiała czemu mieszkańcy Norwood uważają je za coś tak ważnego. Z jakiegoś powodu udało się jej sprzedać kilka swoich wyrobów, z których oczywiście była dumna jak paw, bo nikt lepszych wyrobów od niej nie robił w całym Braemar.
Słowa przewodniczki ją nieco zmieszały. Potrzebowała chwili, żeby to przetrawić, ale zgodnie z tym co zrozumiała… To czy ona jadła z inaczej niż druidzi? Obiło jej się o uszy coś z filmem, ale co to było dokładnie? Nie była pewna, więc wolała ostrożnie dopytać o to jak się współcześnie spożywa posiłki. Przecież i tak wiedziała, że ma do czynienia z druidką, więc Mithiran nie musiała się kryć.
- Nie używacie glinianych naczyń? – I czymże u licha był Walmart? Chyba w wolnej chwili zajmie się opracowaniem słownika, żeby rozumieć o czym mówią mieszkańcy miasteczka.
Informacja o profesji Brenny nie zaskoczyła rudowłosej, która była przyzwyczajona, że taką pracę może wykonywać kobieta i mężczyzna i żadne z nich nie jest w tym gorsze. Tylko znowu, jakieś mandaty, parkowanie pojazdów… Wychodziło na to, że problemu współczesnych były inne od tego z czym mierzyli się z Braemar.
Wszystkie uwagi notowała w swojej głowie, chodnik to miejsce gdzie chodzą ludzie. Po ulicy jeżdżą metalowe potwory, którego dźwięk zjeżył Mith. Przełknęła nerwowo ślinę, oglądając się za nim jak za drapieżnikiem, który właśnie ją minął. Wolałaby, żeby się takowy do niej nie zbliżał za bardzo.
- Tak, pytałam o Twoją koszulkę, bo ma dość ciekawy styl wykonania. – Przytaknęła, wysłuchując odpowiedzi, która jak nie pierwszy i nie ostatni raz, wprawi druidkę w zakłopotanie. Internet… Kim był i gdzie można go znaleźć?! Książki znała, chociaż to był towar luksusowy, ale kiedy wspomniała o opowieściach, jakby rozjaśniło się w głowie gościa.
- Wspaniale! – Złączyła dłonie jakby chciała zaklaskać, ale zrobiła to na tyle delikatnie, że nie wydobył się żaden dźwięk. Rozemocjonowana weszła do środka, chcąc zobaczyć czym są garnki tych, którzy mieszkali poza Braemar i mimo, że była odrobinę przygotowana na ich odmienność, to nie spodziewała się czegoś takiego. Nie myśląc zbyt dużo, wzięła pierwszy lepszy w dłoń, był cienki i lekki, ale przede wszystkim wykonany z metalu. Przerażenie mieszkało się z głębokim zaskoczeniem, a spojrzenie Mithiran skakało to na garnek w dłoni, to na Brennę. Wyglądało na to, że druidce odjęło mowę.
Powrót do góry Go down

Brenna McTaggert
Avatar 2 : Brenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie I4InMHij_o
Brenna McTaggert


Avatar 2 : Brenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

Brenna bardzo starała się w rozmowach z druidami powściągać swój zwyczaj wygadywania, co ślina na język przyniesie, unikać dygresji i ciągłych nawiązań popkulturowych (często niezrozumiałych nawet dla ludzi z Norwood). Tyle że zmienienie nagle wszystkich przyzwyczajeń było trudne i McTaggert nie zawsze udawało się zachować w odpowiedni sposób.
Próbowała jednak. Mówić zrozumiale, pomagać i nie zastanawiać się, czy kiedyś jej ojciec nie zabił ojca którejś z druidek, z którymi rozmawia. Nie oceniać i nie przenosić win rodziców na dzieci. Starać się pamiętać, że technologia jest dla nich równie obca, jak dla nich magia.
- Zwykle nie. Większość jest z plastiku, szkła... i właściwie sama nie jestem pewna, z jakich materiałów. Te gliniane zwykle służą jako ozdoby albo na specjalne okazje - wyjaśniła. Przystanęła na moment, gdy Mithiran obróciła się za odjeżdżającym autem. Nawet jeżeli w Braemar wyjaśnili jej, czym jest samochód, pewnie zobaczenie takiego pierwszy raz na własne oczy było dziwnym doświadczeniem. - To nadruk - wyjaśniła, obciągając nieco koszulkę i palcem zarysowując kształt. - Podejrzewam, że wykonano go maszynowo. Mamy takie miejsca, gdzie są specjalne maszyny. Umieszcza się w nich tusz i odpowiedni wzór, a one odciskają go na materiale - wytłumaczyła, trochę uproszczając opowieść o całym procesie. - A ty? Używasz magii do robienia naczyń? - spytała z zaciekawieniem, bo ona też miała mnóstwo pytań. Pamiętała, że Set wspominał, że niekiedy wykorzystuje czary do tworzenia swojej biżuterii... Pytanie zadała cicho: by przypadkiem nikt nie dosłyszał.
Uśmiechnęła się pod nosem, gdy Mithiran zaczęła oglądać garnki. Zaraz ten uśmiech jednak stłumiła, nie chcąc, by kobieta uznała, że ją wyśmiewa.
- A tu jest ich tylko kilka. W supermarketach większych niż ten można znaleźć całe działy z naczyniami i przyborami do gotowania - stwierdziła, bo sklep w Norwood był jednak dość mały. Brenna sięgnęła po jedną z patelni, aby zademonstrować ją druidce. - Ta ma specjalną powłokę na dnie. Dzięki temu jedzenie do niej nie przywiera i się nie przypala. O, a tu jest akurat komplet talerzy, ale zabij mnie, nie wiem, z czego je wykonano. Raczej nie z porcelany, bo byłyby chyba droższe. - Tu Brenna wskazała na komplet w opakowaniu.
- Tu są ceny. To na przykład kosztuje piętnaście dolarów - dodała jeszcze na wszelki wypadek. - Jeżeli zabrakłoby ci paru, mogę ci dołożyć i umówimy się, że zrobisz dla mnie jakieś naczynie.
"Paru", bo jednak Brenna mimo niezłej sytuacji finansowej nie była milionerką, więc na pewno nie mogła nagle lekką ręką wydać na gliniane naczynia stu dolców, gdyby Mithiran postanowiła zaszaleć z zakupami w supermarkecie...
Powrót do góry Go down

Parnag Feg
Avatar 2 : Brenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie 0h97sWDX_o
Parnag Feg


Avatar 2 : Brenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie 0h97sWDX_o
UP // adventure of life

- Och.. rozumiem. Chyba. – w zasadzie to nie było takie proste do zrozumienia. To, że jakaś maszyna była w stanie wykonać pracę ludzkich rąk brzmiało jak… magia? Ha, coś w tym zapewne było, zwłaszcza że ta ułatwiała codzienne życie. Tu jakiś czar, tam inszy i… wychodziło podobnie.
  No to idąc takim tropem, jakaś iskierka zrozumienia mocniej zabłysła.
  Potrząsnęła też głową, słysząc pytanie.
  - Czasami tak – odparła równie cicho znad oglądanych garnków, pamiętając wszelkie przestrogi. W Norwood znajdowali się również i zwykli ludzie, nieświadomi istnienia zupełnie innego świata wokół nich i niekoniecznie powinna – Ale jest ona tylko dodatkiem, podstawa to wciąż glina i praca rąk – zastrzegła. Tak, garnki nie robiły się magicznie same, niczym te… nadruki na koszulkach. I nie wyobrażała sobie, żeby mogło być inaczej.
  - O, to tak można niemagicznie? – zdziwiła się po raz kolejny tego dnia. Czary pomagały w takich kwestiach, jednakże sam pomysł, iż istniały jakieś materiały, które pozwalały same z siebie na nieprzypalenie jedzenia… było to na swój sposób fascynujące.
  - Dobrze, wezmę tę – zdecydowała w końcu, już głośniej, bo nie było potrzeby szeptać – Myślę, że chyba mi wystarczy pieniędzy... – dodała z pewnym wahaniem, ale koniec końców skinęła głową na zgodę. Brzmiało jak dobra wymiana – I jeśli to nie problem, to chciałabym już wracać do Braemar – poprosiła jeszcze. Jak na razie miała już dość wrażeń na dziś.

Prowadzi: Isabel O'Shi
Powrót do góry Go down

Brenna McTaggert
Avatar 2 : Brenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie I4InMHij_o
Brenna McTaggert


Avatar 2 : Brenna & Mithiran, 26 sierpnia, przedpołudnie I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

Nie wdawała się w dokładniejsze wyjaśnienia odnośnie maszyn i druku. Skoro dziewczyna pierwszy raz była w Norwood, pewnie i tak przytłaczał ją nadmiar bodźców: nowe miejsca, rzeczy, zasady, dźwięki, zapachy. Żadne opowieści nie mogły zastąpić doświadczenia na własnej skórze.
Może za jakiś czas, jeśli Mithiran zdecyduje się tu wrócić, przejdą i do wykładów na temat maszyn. Brenna pomyślała, że chyba będzie musiała sama się doedukować...
- Kurde, to ciekawe. Jeden jubiler mi wspominał, że robi zaklęte ozdoby - wymruczała, bardzo cicho, by ktoś postronny przypadkiem nie usłyszał. Pochyliła się nawet przy tym ku regałowi, aby być pewną, że słowa dotrą tylko do Mith. - Pewnie, że można. Hm... nasza nauka i technologia to trochę jak wasza magia. Odpowiednie materiały, wykonanie i można tworzyć takie małe cuda. Dzięki nim nawet takie beztalencie jak ja radzi sobie w kuchni.
Chociaż żadne cudowne gadżety nie mogły pomóc jej bratu. On był już antytalentem, jeśli szło o gotowanie. Może magia mogłaby to zmienić?
- Dolicz jeszcze dolara, podatek dopłaca się przy kasie. Podatek to taka... hm, składka, kiedy ktoś coś kupuje, dokłada się do budżetu wspólnego - wyjaśniła od razu, bo podejrzewała, że w Braemar niekoniecznie mają ten sam system walutowy, co tutaj. - Jasne. To chodź do kasy.
Brenna poprowadziła Mithiran w stronę kas, gdzie upewniła się, że dziewczynie wystarczy pieniędzy na zakup. Później zaś odprowadziła ją na sam skraj lasu. Po drodze, oczywiście, chętnie odpowiadała na pytania, a swoim zwyczajem - nie mogła się powstrzymać, by samej kilku nie zadać. Czy można było ją winić? W końcu kochała fantastykę, a tutaj w spacerze towarzyszyła jej właściwie prawdziwa czarodziejka... tfu. Druidka!


/zt2
sesja zakończona z UP po spytaniu Mith, czy zamierza wrócić/
Powrót do góry Go down

Sponsored content



Powrót do góry Go down
Skocz do: