Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility25.08 - Alex & Bruthus



 
Pogoda
WRZESIEŃ ostatnie ciepłe dni lata; pochmurno bez opadów. Lekki wiaterek ze wschodu.
News
W powietrzu unosi się niepokój związany z rebelią goblinów.
Gif



 :: Luna Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
25.08 - Alex & Bruthus

Alexander N. Arran
Avatar 2 : 25.08 - Alex & Bruthus  G1VTx2Ev_o
Alexander N. Arran


Avatar 2 : 25.08 - Alex & Bruthus  G1VTx2Ev_o
Human // until we bleed

Światło zamigotało, o dziwo nie wywaliło całkowicie, więc wszyscy odetchnęli z ulgą i wrócili do czerpania radości z kolejnej środy w tym miesiącu. Tak, środa z jakiegoś magicznego powodu była dniem grillowania w Lunie. Dalej nie pojmował czemu to nie jest w weekend, ale takie już Norwoodowskie tradycje, nie będzie ich kwestionował. Zdecydował się wyjść do ludzi, integrować się z narodem i tak dalej. Dobry grill i piwko nie brzmiało na zły pomysł, kiedy i tak siedział w Norwood, chociaż w związku z problemami z prądem coraz częściej myślał o jakimś przeniesieniu się do Seattle, chociażby by zabunkrować się w swoim biurze i tam móc w spokoju pracować.
Ale tak czy siak. Dzisiaj nie był w pracy, stał sobie z piwem, papierosem na zewnątrz z widokiem na jeziorko, pogadując z znajomą kelnerką z Luny, która zaraz musiała się jednak zmyć do roboty, bo praca pracą jednak. Tak więc i Alex musiał się zakręcić za nowym towarzystwem, kiedy zobaczył znajomą twarz. Hmm... tylko skąd ją kojarzył. Coś dzwoniło, nie do końca wiedział gdzie, więc zdecydował się to zbadać.
- Wiem, że to zabrzmi jak cholernie słaby podryw, wierz mi, stać mnie na lepszy... ale czy my się znamy? Wyglądasz znajomo, nie wiem tylko skąd. - Przyznał, zaciągając się papierosem. Alex zdecydowanie nie planował zarywać, przynajmniej nie w taki lipny sposób. Jednak naprawdę nie potrafił przyporządkować gdzieś tej twarzy, o imieniu i nazwisku nawet nie wspominając.

@Bruthus Gilbert Atteberry
25.08 - Alex & Bruthus 25.08 - Alex & Bruthus  Empty
Nie Maj 08, 2022 12:32 pm
Powrót do góry Go down

Bruthus Gilbert Atteberry
Avatar 2 : 25.08 - Alex & Bruthus  JsMZgKJ9_o
Bruthus Gilbert Atteberry


Avatar 2 : 25.08 - Alex & Bruthus  JsMZgKJ9_o
wildness // beetween two worlds

Życie w mniejszym miasteczku ma swoje plusy, o których to nie można zapominać. Jednym z bardziej znanych i lubianych jest to, że życie na uboczu pozwala na zapomnienie o troskach dnia codziennego, o ile nie posiada się na własnych plecach bagażu godnego współczucia. Środy polegające na możliwości skorzystania z grilla w celu odpoczęcia od problemów i wypicia piwa wydają się być zatem jedną z tych przyjemniejszych stron medalu mieszkania w Norwood. Nie ma w tym niczego dziwnego - w końcu, jakby nie było, każdemu należy się chwila odpoczynku i możliwości stłumienia umysłu używkami najróżniejszej maści. Czy to poprzez alkohol, czy może papierosy, sięgając ostatecznie po blanty - każdy ma swój sposób na relaksację i nie pozostaje w tym nic dziwnego. Podniesienie brwi na ten proceder natomiast może wydawać się być niczym innym, jak próbą ustawienia do pionu własnych zasad moralnych i przyzwoitości.
Picie piwa z sokiem malinowym to natomiast nie tyle rutyna, co prędzej osobista preferencja. Nie ma w tym niczego dziwnego, kiedy to jeszcze brzdęk szklanki przedostaje się do narządu słuchu, rozbrzmiewając w mniejszym bądź większym tłumie bez najmniejszego rozgłosu, który zwróciłby na to uwagę. Poprawiam rozpiętą bluzę, kiedy to kątem oka zauważam, iż kaptur pozostaje nieprzyjemnie podwinięty, a następnie zakasuję rękawy, oparłszy łokciem o blat.
Głos. Obcy, pozostający w strukturze gwaru tutejszego towarzystwa nieco przytłumiony, aczkolwiek istniejący. Odwracam głowę, zauważając kogoś, kogo miałem okazję od czasu do czasu zaobserwować w Norwood, ale też i nieco wcześniej. Uśmiech z łatwością postanawia zakwitnąć na twarzy, słysząc rozpoczęcie rozmowy, którego akurat się nie spodziewałem.
- Podejrzewam, że gdyby obeszło się bez tłumaczenia, nawet bym o tym nie pomyślał. - śmieję się przyjaźnie, nie chcąc tym samym obarczać mężczyzny jakimkolwiek poczuciem, iż coś zrobił źle. Zauważam trzymaną w palcach gilzę nabitą tytoniem; nałóg ten wcale nie jest taki rzadki, prędzej powszechny. - Ja ciebie też kojarzę. Alexander, tak? Syn burmistrza? - mrużę jedno oko, zastanawiając się nad tym, czy abym na pewno dobrze trafił. W końcu pewne osoby się zna, a nie wątpię, że gdzieś mi ta twarz musiała przebrnąć. O dziwo, kiedy się nad tym rozmyślam, pamięć sięga mi przed przeprowadzkę do Norwood, co mnie w pewien sposób postanawia zaskoczyć. - Swoja drogą, jestem Bruthus. I, poprzedzając pytanie, nie, nie wbijam noża w plecy. - pytam się, wskazując tym samym na własny kufel, ażeby następnie podać dłoń i zaśmiać się na ten nieco słaby żart. Imię, mimo że oryginalne, potrafi uderzać w pewne, nieprzyjemne stereotypy, choć teraz sam je nieco nakręcam.
- Ale skąd kojarzę... czekaj, czekaj.... - klepię siedzenie obok, zachęcając tym samym do zajęcia go w ramach kulturalnej rozmowy, ażeby następnie wziąć głębszy wdech i wyciągnąć z własnego natłoku myśli cokolwiek więcej. - Czy nie mieszkałeś może w Seattle? Może mi się wydaje, ale jakby... - marszczę czoło, zapewne wytężając część komórek mózgowych do pracy. W tym momencie, niczym błysk, pojawia się w mojej pamięci była narzeczona. Potem - parę krótkich wspomnień i tego, iż czasem ją widziałem w towarzystwie kogoś, kto wyglądał... no cóż, całkiem podobnie. - Och... czy znałeś może Lottę? Charlotte Pearson? - pytam się, spoglądając w jego kierunku nieco uważniej. - Zresztą, nieważne, chyba się pomyliłem. - przepraszający uśmiech posyłam w kierunku Alexandra, czując potrzebę nakierowania tej rozmowy na nieco inne tory.
- W każdym razie, może chcesz piwa? Na mój koszt, rzecz jasna, skoro proponuję. Grillowe środy są na swój sposób ciekawe, ale nie ściągają też zbyt wielu osób. Zapewne, gdyby miały miejsce w weekend, obroty w Lunie byłyby znacznie wyższe. - w końcu dobra rozmowa może toczyć się bez piwa, aczkolwiek nieco głupio siedzieć i żłopać napój, nie stawiając na próbę jego zaproponowania. - Co cię tutaj sprowadza? - pytam uprzejmie, biorąc łyk kupionego wcześniej alkoholu w barwie czerwonej - ze względu na dodatek soku.

Re: 25.08 - Alex & Bruthus 25.08 - Alex & Bruthus  Empty
Nie Maj 08, 2022 4:58 pm
Powrót do góry Go down

Alexander N. Arran
Avatar 2 : 25.08 - Alex & Bruthus  G1VTx2Ev_o
Alexander N. Arran


Avatar 2 : 25.08 - Alex & Bruthus  G1VTx2Ev_o
Human // until we bleed

Ostatnio Alex widział coraz więcej minusów mieszkania na zadupiu wszechświata, gdzie wilkołaki dupami szczekają, kruki zawracają a diabeł mówi dobranoc. Pewnie przemawiała za nim znacząco tęsknota za rodzinnym podwórkiem, o ile tak można nazwać balkon w samym centrum tętniącego życiem miasta i zmęczenie, związane z ciągłymi dojazdami do Seattle, gdzie dalej musiał być czasami nawet i pięć dni w tygodniu, chociaż zazwyczaj udawało mu się to ograniczać, żeby mieć chociaż odrobinę jakiegoś oddechu, to jednak czasami było właśnie tak, że każdego dnia jeździł i wracał po te kilka godzin. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy został rozpoznany jako syn burmistrza. No cóż, nie powinien być już tym zdziwiony. W sumie aż tak bardzo nie był, jednak zawsze miał tę sekundę, kiedy jakiś cień przemierzał jego głowę z negatywnymi myślami.
- Yep, jeden jedyny. - przytaknął, zaciągając się papierosem. Jak dobrze wszyscy wiedzą, burmistrzowi zdarzył się tylko jeden syn. Przynajmniej nikt go nie myli z siostrami, bo między tymi dwiema czasem łatwo się pomylić, przynajmniej póki nie otworzą ust. Wtedy trochę łatwiej.
- Gezz... pewnie słyszałeś ten żart tak milion razy, huh? - spytał. Z takim imieniem pewnie ciągle nawiązują do tego Bruthusa. Zaraz obok pytania się "Et tu Brute?". No nie zazdrościł, chociaż pewnie są gorsze imiona, z gorszymi żartami. Miał się już wtrącić, kiedy mężczyzna wspomniał o Seattle, w końcu mieszkał tam większość swojego szarego życia, jednak wtedy Bruthus wspomniał o Lottcie.
- Nie, nie, nie... chyba żadna pomyłka. Mieszkałem w Seattle. Gezz, z Lottą nie miałem kontaktu odkąd się praktycznie wyprowadziłem. Kojarzę cię, taak. Chyba nas sobie przedstawiała, jednak pamięć już nie ta. - nie, żeby Bruthus nie zrobił wrażenia, nie chciał go niczym urazić, jednak jeśli miałby pamiętać wszystkich partnerów swoich znajomych z przeszłości, to by raczej nie miał miejsca by pamiętać cokolwiek innego. W końcu to było dawno, może i prawda, ale dawno. Kiedyś się dobrze kumplował z Lottą, ale czas i dystans rozwiązuje łatwo relacje. Pewnie by jej teraz nie poznał, jakby się minęli na ulicy. Chyba, że byłoby to w Norwood, to może, bo tu uświadczyć kogoś nowego to rzadkość. - Wy dalej? Mam się jej tu spodziewać? - spytał, rozglądając się pobieżnie dookoła. Bruthus wyglądał jakby był tu sam, ale kto wie. Poza tym, mogli też już nie być ze sobą, w końcu minęły lata, a Alexander patrzył na wszystko pesymistycznie i pewnie przez pryzmat swojego własnego, nieudanego związku.
- Niegrzecznie byłoby odmówić, ale następne piwo na mój koszt. Taa, zdecydowanie w weekend mogłyby przyciągnąć więcej osób, chociaż w weekend jest ta cała... potańcówka zazwyczaj. - na chwilę się zawiesił, szukając odpowiedniego słowa, żeby nazwać co tu się dzieje w weekend. - Ahh, aż człowiek tęskni za atrakcjami dużego miasta. - stwierdził, wspominając czasy studenckie, kiedy szalało się w klubach. Welp. Nawet nie trzeba tak daleko patrzeć. W Seattle przynajmniej kupisz kawę z Starbucksa.
- Do Luny? Hmm... zabicie czasu i udawanie, że mam życie poza pracą. - stwierdził po chwili namysłu. - A ciebie? W ogóle co się sprowadziło na to zadupie na końcu świata? - spytał, upijając łyka piwa.

@Bruthus Gilbert Atteberry
Re: 25.08 - Alex & Bruthus 25.08 - Alex & Bruthus  Empty
Sob Maj 14, 2022 8:11 pm
Powrót do góry Go down

Bruthus Gilbert Atteberry
Avatar 2 : 25.08 - Alex & Bruthus  JsMZgKJ9_o
Bruthus Gilbert Atteberry


Avatar 2 : 25.08 - Alex & Bruthus  JsMZgKJ9_o
wildness // beetween two worlds

Ciągłe życie w miejscach, gdzie nie ma czasu, ażeby odpocząć od własnego ja, jest na swój sposób... męczące. Od pracy, od obowiązków, od nadmiaru myślenia, a przede wszystkim - od poczucia jedynego celu w życiu poprzez wykonywanie własnego zawodu. Przynajmniej na dłuższą metę, gdy wspomnienia nie przeplatają się w żaden sposób z tutejszymi terenami, które potrafią być na swój sposób tajemnicze. Być może to ten wiek zmian, a być może prosta zachcianka, gdy ostatecznie człowiekowi nie pozostaje nic innego, jak zauważyć własne błędy i porzucić nieprawidłowe postępowanie; kiwam głową na słowa dotyczące bycia jedynym synem. Jest to zastanawiające - bo w końcu, jakby nie było, zapewne wiąże się to z wieloma oczekiwaniami, choć moje snucia względem tego tematu mogą być błędne. A przynajmniej tak mi się wydaje - matka nie miała wobec mnie żadnych większych, dalekosiężnych planów.
- Wiele razy, czy to w szkole, czy to w pracy... - wzdycham na wspomnienie o tym całym imieniu. Co prawda jest to zainicjowane z mojej strony, aczkolwiek jedno jest pewne - takie nadanie komuś charakterystycznego nawiązania do historii przeszłej jest na swój sposób trochę krzywdzące. Łatwo o kompleksy, a jeszcze łatwiej o bycie celem zaczepek ze strony innych. Długo nad tym jednak nie rozmyślam, kiedy to otrzymuję odpowiedź w zakresie znajomości Alexa z Lottą. - Gdybym miał zapamiętywać każdą osobę z imieniem i nazwiskiem, numerem zamieszkania i cechami charakterystycznymi, to raczej nie miałbym miejsca w głowie na cokolwiek innego. - prycham lekko, wszak w zawodzie, gdzie ma się kontakt z wieloma osobami, nic dziwnego, iż twarze potrafią się przeplatać, a obrażenia - pokrywać. Jesteśmy tylko i wyłącznie ludźmi, istotami o bagażu wielu słabości, a jak wiadomo - im dalej w odmęty teraźniejszości, tym przeszłość staje się bardziej zamazana.
Pytanie dotyczące bycia razem z Charlotte jest na swój sposób spodziewane, acz nadal - nieco bolesne. W końcu jeden dzień wystarczył, aby to się wszystko zawaliło, powodując tym samym zachwianie podstawowych struktur budowanej rzeczywistości. Uśmiecham się zatem przepraszająco w kierunku Arrana, upijając łyk zimnego piwa naznaczonego syropem malinowym.
- Nie, od marca tego roku już nie jesteśmy razem. Z tego, co kojarzę, została w Seattle. - mówię. Oświadczyny, o ile się odbyły, o tyle jednak nie doprowadziły do powstania fundamentów pod ślub. De facto nie tylko utrata pracy i skandal się do tego przyczyniły, z czego zdałem sobie sprawę po przeprowadzce do Norwood, aczkolwiek ten proces regeneracji jest konieczny. Przynajmniej dla mnie. - Zerwała zaręczyny, a koniec końców wylądowałem tutaj. - podnoszę kąciki ust lekko do góry. Nie jest to nic pozytywnego, a prędzej skupia się wokół wydarzeń pesymistycznych, ale też - staram się o tym aż tak nie myśleć. Najgorsze, co człowiek z bolącym sercem może sobie zrobić, to wplątanie samego siebie w pułapkę i intrygę własnych myśli. Przeszłość jest tym, na czym buduje się własne podejście - a powinienem skupić się na teraźniejszości.
- To prawda. - odpowiadam, tym samym stawiając Alexowi piwo. Co prawda picie jest jedną z form autodestrukcji, jednak dopóki z umiarem i rozsądkiem - stanowi furtkę do rozluźnienia własnych myśli. - To trochę... przytłaczające? Żebym poczuł efekt wypitego piwa, muszę wypić go kilkukrotnie więcej od ciebie. Też, na swój sposób jest to kompletnie nieopłacalne. - mówię, nie wiedząc, czy mężczyzna jest świadom o zdecydowanie twardszej głowie i wątrobie wśród osób posługujących się zjawiskiem przemiany w zwierzę. Inaczej - posiadających taką możliwość. - W czwartki bilard, w piątki karaoke, a w poniedziałki darmowa kawa do dwunastej. Chociaż w sumie z tą kawą to nieźle trafili, w związku rzecz jasna z poniedziałkiem. - nie wątpię w to, że rano raczej są tłumy ludzi chętnych zasmakowania boskiego napoju, niemniej jednak nie trafiło mi się to w żaden szczególny sposób. Po prostu mam ekspres w domu. - Większa dynamika, większy wybór, życie rozpoczynające się w nocy, a tutaj? Późnymi godzinami nic się nie dzieje, ale ma to swoje uroki. Mieszkając na obrzeżach, bez sąsiedztwa w okolicy, masz w sumie zagwarantowaną prywatność. - w sumie, jakby nie było, ludzie dzielą się na tych, co wolą życie w mniej zaludnionych miejscach, jak również na tych, którzy potrzebują dodatkowych atrakcji. I jest to całkowicie normalne.
- Udawania? - podnoszę lekko brwi do góry, biorąc łyk czerwonego, pod wpływem syropu, napoju alkoholowego. Nie mówię tego w ramach złośliwości. Zastanawia mnie to, czy naprawdę Alex nie ma życia poza pracą, czy może jednak tego nie zauważa. Albo pracoholizm? - Też zabicie czasu, ale połączone z chęcią wypicia piwa w przyjaznym otoczeniu. W przeciwnym przypadku plątałbym się raczej gdzieś indziej. - uśmiech nachodzi mi na usta. W końcu niby mógłbym napić się w domu, ale to nie jest to samo. Melancholia raczej nie stanowi czegoś, do czego chcę się uciekać, a siedzenie w czterech ścianach i alkoholizowanie się nie jest odpowiednią opcją. - Nie widziałem już sensu przebywania w Seattle. Po babce przypadł mi dom na obrzeżach Norwood, więc uznałem to za dobre wyjście, ażeby się tutaj przeprowadzić na stałe. - unikam mówienia bardzo szczegółowo o tychże aspektach utraty pracy, oskarżeniach, wynoszeniu leków i paru innych rzeczach, nie chcąc stawiać siebie samego w świetle oskarżeń i zmiany podejścia. - Też, praca zaczęła mnie nieco przytłaczać, gdy zatarłem granice między życiem prywatnym a zawodowym. Po osiedleniu się tutaj czuję coś w rodzaju odżycia, powrotu do świata żywych. Chwytam się drobnych zleceń i robót dorywczych, więc mam czas dla siebie i na wypicie chociażby piwa w grillowe środy. - prycham słyszalnie. Co prawda nie są to duże pieniądze, ale zupełnie wystarczające.
- Więc no, jakby coś ci się zepsuło, to wiesz, do kogo się zgłosić. - autoreklama nie jest co prawda korzystna, ale w sumie dawanie drugiego życia elementom domu bądź co bądź, przywracanie ich do życia, stanowi całkiem niezłą frajdę. - Wiem też, że elektronika przez te przeciążenia potrafi się psuć. Ostatnio byłem świadkiem zepsucia się drukarki, jak również i ekspresu do kawy. - mówię, wzdychając tym samym ciężko. - Dajecie sobie z tym jakoś rady czy wręcz przeciwnie? - pytanie adekwatne do tematu - w końcu w moim przypadku wybronienie się naładowaną baterią w laptopie jest jakimś rozwiązaniem.

Re: 25.08 - Alex & Bruthus 25.08 - Alex & Bruthus  Empty
Nie Maj 15, 2022 3:24 pm
Powrót do góry Go down

Sponsored content



Powrót do góry Go down
Skocz do: