Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility25 sierpnia - Samir & Camillo



 
Pogoda
WRZESIEŃ ostatnie ciepłe dni lata; pochmurno bez opadów. Lekki wiaterek ze wschodu.
News
W powietrzu unosi się niepokój związany z rebelią goblinów.
Gif



 :: okolice Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
25 sierpnia - Samir & Camillo
Idź do strony : 1, 2  Next

Camillo Guerrero Flores
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo QEoWuawm_o
Camillo Guerrero Flores


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo QEoWuawm_o
wildness // beetween two worlds

 
— 25 sierpnia —
nad jeziorem
Samir & Camillo

    Wpatrywał się w spokojną taflę jeziora. Było ciemno. Na niebie nie było widać żadnej gwiazdy ani też Księżyca, więc Norwood pogrążone było w prawdziwym mroku. Jedynie lampy uliczne były w stanie oświetlić drogę. Na całe szczęście Camillo znał tę okolicę jak własną kieszeń. W noce takie, jak ta nie potrafił zasnąć. W sumie był rozbudzony i nie chciało mu się spać. Dzisiaj się nie denerwował, więc jego spacer był całkiem przyjemny. Z uśmiechem na ustach obserwował, czy coś nie zakłóca wody. Lubił wpatrywać się w wodę. Była jego ulubionym żywiołem. Wiele osób zarzucało mu dość ognisty charakter, ale tak naprawdę całkiem sporo miał właśnie z wodą. Podobnie jak ona mogła dopasować się do każdego naczynia, w jakim się znalazła, tak samo Camillo był w stanie dopasować się do każdej sytuacji. Nie mówiąc już o tym, że w dawnych czasach przypisywano wodzie zdolności lecznicze, a Flores przecież pracował w aptece. Byli prawie tym samym.  
    Nad jezioro przychodził nie dla flory, która się tutaj znajdowała, ale dla świetlików, które urządzały sobie tutaj pokazy świetlne. Szczególnie w noce tak ciemne, jak ta, widok latających owadów był wyjątkowo urokliwy. Nie był fanem wszelkiego robactwa. Nie lubił pająków, nie lubił muszek i komarów, potrafił jednak docenić piękno tam, gdzie je widział. Umiejętność świecenia była wyjątkowa, nie każda istota mogła się nią pochwalić, a świetliki były o tyle wyjątkowe, że enzym, który pozwala im świecić, był wykorzystywany również w laboratoriach. Można było więc śmiało powiedzieć, że te owady przyczyniły się do wielu ważnych odkryć.
    Odwrócił się na plecy i spojrzał w niebo, podkładając sobie ręce pod głowę. Leżał na kocu, bo  chciał mieć coś miękkiego pod pleckami. Nie mówiąc już o tym, że drewniany pomost na którym leżał, nie był suchy. W niektórych miejscach wydawał się nawet tak spróchniały, że Camillo miał obawy, żeby w ogóle się tutaj pojawiać.  Poza świetlikami latającymi mu nad twarzą nie był w stanie dostrzec nic ciekawego. Bezksiężycowe noce były dla niego wyjątkowe, bo zawsze rozpamiętywał wtedy wypadek, w którym zginął jego ojciec. Było to na tyle dziwne, bo wypadek miał miejsce w dzień, Camillo nie przypominał sobie, żeby księżyc odgrywał w nim jakąś szczególną rolę. No ale od tamtego czasu ciężko było mu się przemienić, jeśli srebrny glob nie jaśniał na nieboskłonie. Dzisiejszej nocy nie myślał jednak o wypadku i o swoim ojcu, ale o dniu, w którym poznał Samira. Uśmiechnął się lekko, prawie niezauważalnie i sięgnął do kieszeni po swój telefon. Na szczęście jakimś cudem miał tutaj słabą kreskę zasięgu. Napisał do mężczyzny szybkiego SMSa. Nie wiedział, czy wiadomość dotrze ale miał nadzieję, że nie będzie musiał zbyt długo czekać.
    Ponownie włożył telefon do kieszeni i położył się na kocyku, zawijając się nim. Nie było mu zimno, ale teraz zrobiło się dużo przytulniej.

[1/?]
@Samir Lockhart
25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo Empty
Pią Kwi 15, 2022 4:21 pm
Powrót do góry Go down

Samir Lockhart
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo I4InMHij_o
Samir Lockhart


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

To była jedna z tych nocy, gdy nie mógł spać. Kilka ostatnich dni obfitowało w wiele emocjonujących zdarzeń. Spotkanie z Camillo. Praca na rzecz dobra watahy. W gruncie rzeczy dość przyjemna, nie licząc zauważalnego spadku formy. Nie wiedział czy rzeczywiście to wina własnych ograniczeń czy tego, że jego myśli mijały się ze zwyczajową rutyną, do której przywykł i uciekały coraz częściej do tych wszystkich miejsc, w których jego ścieżki krzyżowały się ze ścieżkami Camillo. Nie rozumiał tego. Odganiał je. Nie chciał, by drążyły jego umysł przeszkadzając mu w normalnym funkcjonowaniu, a jednak kilkukrotnie przyłapał się na tym, że ,uśmiechał się pod nosem na wspomnienia, które uwalniały się w aromacie kawy, chłodnym dotyku rosy, zapachu zmaltretowanej zieleni. Wszystko to, kumulowało się z nocą, która nie chciała wydać na świat srebrnobladej Luny.
Wrócił z cmentarza i zafundował sobie ciepłą kąpiel. Nie pomogła mu jednak zasnąć. Cytrusowa magia, która zmywała odór śmierci, pozostawiała na skórze powiew świeżości, który rozbudzał do działania oddalając sen. Ten nie chciał nadejść. Chwilowe drzemki porywały go w objęcia sennych widziadeł pełnych tego wszystkiego, czego obawiał się najbardziej. Przewracał się z boku na bok. Czuł, że nie śpi i śpi jednocześnie. Najgorszy wymiar koszmarów, który przychodził, gdy organizm był na skraju wytrzymałości.. Dźwięk telefonu postawił go na równe nogi. Spojrzał na tarczę zegara, ale nie był w stanie zinterpretować wyświetlanych cyfr. Z literami nie miał takiego problemu. Niepewny czy to jeszcze jawa czy już sen, wstał. Nałożył jeansy, T-shirt, przeczesał jeszcze wilgotne włosy zbierając z ich informację, że jednak nie spał, wrzucił telefon do tylnej kieszeni i opuścił dom.
Ciemność poprzetykana jedynie sztucznym światłem wydała mu się jakoś banalnie nienaturalna. Surrealistyczna. Skupił się raczej na znajomych znacznikach, za pomocą których przemierzał miasto i jego okolice. Pod stopami czuł nierówność chodnika, drogi, a następnie ścieżki. Potem oczy przestały się rozpraszać sztucznym blaskiem leniwie sączącym się z sodowych świetlówek, a może i denerwujących ledowych lamp. Zapach jeziora, cichy szum leniwie rozkołysanej tafli. Z wszystkich żywiołów najbliżej mu było do nieuchwytnego wiatru, dlatego cenił pozostałe i lubił spędzać swój czas w ich pobliżu. To wiatr przyniósł mu wieść o sielskim spokoju tego miejsca i czyjejś obecności. Wysłał jednego SMSa. Dźwięk, w którego kierunku się zwrócił. Drugiego SMSa. Dźwięk, pozwalający oszacować odległość. Trzeciego SMSa. Dźwięk wydobywający się spod zawiniątka leżącego na pomoście. Samir ostrożnie postawił najpierw jedną, potem drugą stopę na drewnianych deskach. Przyjemna faktura wilgotnego miejscami drewna dawała poczucie stabilności. Stawiał kroki powoli i z rozmysłem. Starał się to robić subtelnie, ale drewno faktycznie było w nienajlepszej kondycji erodowane przez żywioły, które go nie oszczędzały wcale. Cichy zgrzyt dawał znać w który miejscu przemieszcza się wilczy ciężar. - Ciekawe miejsce wybrałeś na biwak. – stwierdził. – W domu też oszczędzasz na świetle zaprzęgając świetliki do ciężkiej pracy? – zapytał rozbawiony. Tak naprawdę pomyślał, że Camillo chowa się przed tymi wesołymi skrzydatymi potworami tak samo jak ostatnim razem przed pierzastymi lotnikami, a SMS był w stylu ratunku, one tu są. - Trzeba było powiedzieć, żebym zabrał słoiki. W co je chcesz złapać? – droczył się. Miniaturowe lampiony unosiły się rozświetlając najbliższą przestrzeń przyjemnie fosforującym blaskiem. Usiadł obok Camillo. W tym świetle i w tej scenerii wyglądał zupełnie inaczej niż przez dwa poprzednie spotkania. Zanurzył rękę w jego włosach i pocałował go czule, acz krótko.


@Camillo Guerrero Flores
Re: 25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo Empty
Sob Kwi 16, 2022 12:15 pm
Powrót do góry Go down

Camillo Guerrero Flores
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo QEoWuawm_o
Camillo Guerrero Flores


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo QEoWuawm_o
wildness // beetween two worlds

    Nie miał pojęcia, czy Samir w ogóle dostanie jego SMSa. Nic jednak nie tracił, w końcu jeśli mężczyzna się tutaj nie pojawi, to Camillo najzwyczajniej w świecie wróci do domu. Przesiadywanie na świeżym powietrzu było jednak przyjemniejsze. Od pamiętnego spotkania z wilkiem minęło już kilka dni, podczas których nie mieli okazji porozmawiać, chociaż Camillo widział kiedyś Samira na cmentarzu. Nie chciał do niego podchodzić, bo dalej nie wiedział, jak ta ich relacja miała wyglądać. No i z drugiej strony podobało mu się to, że potykali się po kryjomu. Nie wiedział jak mężczyzna, ale on sam nie chwalił się tym, co się działo między nimi. W końcu mógł być dla mężczyzny tylko chwilową zabawą, którą ten się znudzi po kilku tygodniach. Nie wiedział, jak to wyglądało u wilków. On sam nie przywiązywał się zbyt łatwo. Uważał też, że relację należało budować powoli, bez względu na to, co się działo. Wszelkie aspekty fizyczne o niczym przecież nie świadczyły. Polubił jednak Samira bardziej, niż by sobie tego życzył.
    Zawinięty w koc leżał na pomoście, mając nadzieję, że ten nie zarwie się pod jego ciężarem. Mogłoby się wydawać, że zaniedbane drewno prędzej czy później podda się wilgoci, niemniej jednak trwał nadal, zapomniany przez innych mieszkańców. Camillo wątpił, żeby ktoś inny się tutaj zapuszczał. On odnalazł to miejsce zupełnie przypadkowo, gdy szukał pewnych bagiennych roślin, które najczęściej rosły właśnie przy zbiornikach wodnych. Nie udało mu się znaleźć tej rośliny, ale odnalazł to miejsce i od tamtego czasu przychodził tutaj, gdy naszła go ochota. Przyjemnie było popatrzeć na świetliki, które kreśliły na niebie wymyślne konstelacje. Był to tragiczny taniec, bo poza przyciąganiem ewentualnych partnerek, świetliki ściągały również uwagę drapieżników. Flores słyszał jak nietoperze i sowy urządzają sobie polowania. Na szczęście gdzieś dalej od niego.
    Powoli odpływał, oczy mu się zamykały i przed zaśnięciem uchroniły go tylko cichy dźwięk dochodzący z kieszeni. Wydostał telefon, żeby zobaczyć, kto mógł do niego napisać, chociaż oczywiście domyślał się nadawcy. Uśmiechnął się. Wytężył swoje zmysły by wiedzieć, z której strony może nadejść Lockhart. Nie chciał dać się zaskoczyć.
    Spojrzał przez ramię, gdy usłyszał ciche skrzypnięcie drewna. Nie przyszło mu do głowy, czy pomost wytrzyma ciężar ich obu, ale na szczęście woda pod nimi nie była zbyt głęboka. Raczej na pewno się nie utopią. O to był więc spokojny. Spojrzał na mężczyznę, gdy ten ostrożnie się do niego zbliżał. Jego oczy były już przyzwyczajone do panujących tu ciemności, więc nie miał problemów z dostrzeżeniem go.
    – Nie no, w domu mam świeczki... nie dość że świecą, to jeszcze bardzo ładnie pachną – powiedział. Na szczęście nie bał się świetlików, bo te nie atakowały go. Czasami tylko przysiadały na jego twarzy albo rękach trochę go łaskocząc, ale to było jedyne co te owady mogły mu zrobić.
    – Och nie, to byłoby okrutne, wiesz, że one wkrótce umrą? – zapytał. Nie chciał łapać świetlików w słoiki, uważał to za okropną praktykę. W końcu dorosłe owady miały tylko jedno zadanie do wykonania w tej formie, czyli znaleźć partnera i rozmnożyć się. Owady te nawet nie jadły, bo po skończonej robocie umierały. Podobnie jak cykady.
    Odwzajemnił pocałunek. Dopiero teraz dotarło do niego, jak bardzo mu tego brakowało. Ścisnął delikatnie jego dłoń i tak sobie trzymał. Brakowało mu jego obecności i ciepła jego ciała, więc noc od razu zrobiła się przyjemniejsza, gdy wilk do niego przyszedł. Oczywiście nie miał zamiaru o tym wspominać...
    – Cieszę się, że przyszedłeś – a jednak powiedział...

Re: 25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo Empty
Nie Kwi 17, 2022 12:14 am
Powrót do góry Go down

Samir Lockhart
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo I4InMHij_o
Samir Lockhart


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

Samir nie rozwodził się nigdy nad swoim życiem osobistym ani preferencjami. Pewne rzeczy po prostu były o nim wiadome, inne nie. Jeszcze inne wolał jednak trzymać w tajemnicy. Zwłaszcza swoje zainteresowania płcią jednaką, które wybuchały nagle i potrafiły być burzliwe. Tak było lepiej dla wszystkich zainteresowanych i nie zainteresowanych również. Tym razem też nie było inaczej - nie rozpowiadał na lewo i prawo o Camillo, chociaż pewnie ci, którzy znali go dość dobrze mogli zaobserwować pewne subtelne zmiany w zachowaniu wilka. Na razie subtelne.
Nie miał tendencji do wiązania się na dłużej i raczej unikał zobowiązań, ale jeśli następowała powtarzalność spotkań (nieco ciężej spotkać chętnego samca niż samicę, gdy sam jesteś samcem, więc ta powtarzalność w takich okolicznościach wzrasta..a przynajmniej sam sobie to tak tlumaczył) wtedy rościł sobie jakieś wyłącznościowe prawa i nie lubił się dzielić. Bywał bardzo zazdrosny.
         
Kąpiel nie była mu straszna. Tym bardziej, że nie spodziewał się wylądować pod pomostem. Jakkolwiek skrzypienie desek mogło brzmieć nieco złowieszczo, jednak nie sądził, by cała konstrukcja mogła runąć nagle skazując ich na iście Titanicową scenerię.. Bezgwiezdna noc nie potegowała uczucia niepokoju, tylko radość z tego niespodziewanego spotkania. Wręcz niemal zakazanego. Samir raczej wybierał kobiety i to w ich towarzystwie bywał widywany, im się narzucał i bywał przykry. Budowany przez lata wizerunek macho nie pozwalał na to by tak się odsłaniać.
- Znowu mnie zapraszasz. - zauważył lekko rozbawiony, z błyskiem w oku, który nie dał się ukryć. Lubił te jego nieoczywiste zaproszenia. - Tylko nie próbuj potem się wypierać. - pośpiesznie dodał. Już on znał te zaprzeczenia, którymi Flores uwielbiał szastać. Młody był szalony, przynajmniej tak mu się wydawało. Szalony w pozytywnym znaczeniu tego słowa, oczywiście.- Jesteś aż takim ryzykantem? - gdzieś musiał być haczyk. Wilk był bardzo podejrzliwy. - Ogród przeżył? Muszę wiedzieć czy nie jestem ścigany za jakieś zniszczenia,  zanim znowu pojawię się w twoim domu. - głupio by było dostać ścierą od babci Floresa za zniszczenia jakichś niebywałe rzadkich okazów. Kto wiedział co hodowali przy domu. - Teraz chcesz demolować swój pokój? - przyglądał mu się, jakby poddawał coś ocenie.
Skąd pomysł, że Flores zaprosił go do swojego pokoju? Bo niby gdzie zapala się zapachowe świece? - Albo jesteś naprawdę szalony, albo - urwał - sam nie wiem. - z myśleniem chyba Samirowi nie było dziś po drodze. Za bardzo wszystko komplikował i rozkładał na czynniki pierwsze. Zdał sobie z tego sprawę i porzucił te dywagacje. Za mocno zaczynał się w to angażować. Szukał więc drugiego dna. Może żeby sobie udowodnić coś albo znaleźć jakiś pretekst do ucieczki. Tylko, że wystarczył jeden SMS, a on zebrał się od zera i przydreptał na pomost. Jak dobrze wytresowany szczeniaczek. Na komendę.
- Każdy kiedyś umiera. - nie wiedział tego o świetlikach i wydawało się, że nie pomyślał o tym, że cel istnienia tych fosforyzujacych zalotników był tylko jeden. Jak każdego żywego stworzenia, zresztą. Niektórym zwyczajnie przydzielono trochę więcej czasu, co zacierało ogólny sens. Nie pomyślał o tym, bo świetliki zwyczajnie cieszyły oko.

Podążył wzrokiem za tym uściskiem. Przez chwilę wpatrywał się zdezorientowany. Potem te słowa… nie był przyzwyczajony do takich wyznań. Być może dla kojota nie znaczyły zbyt wiele. Samir nie często słyszał coś takiego. Zwykle w kontekście ewentualnych korzyści, więc dość nieufnie do tego podchodził.Nawet jego najbliżsi kumple byli raczej wredni niż serdeczni. Do tego, że ktoś się autentycznie cieszył z jego obecności nie był przyzwyczajony, chociaż tym razem odnosił wrażenie, że tak to właśnie wygląda. Podskórnie chciał wierzyć, że polega to na prawdzie, choćby chwilowej.Nie chciał jednak sobie robić jakichś niepotrzebnych nadziei ani ulegać zwodniczym nadinterpretacjom. Lunaria się zbliżały, nieszczęście więc wisiało w powietrzu.Bał się, że kiedyś skończy jak stary Baxter. Albo jeszcze gorzej. - I tak nie mogłem zasnąć. - wydukał niezbyt wyraźnie. Jakby bez przekonania. Jemu też tego brakowało. Racjonalny umysł nie chciał jednak pozwolić na to, by wilk to przyznał.
Położył się obok Camillo, drugą rękę podwinął pod głowę. - Nie mów mi takich rzeczy.- wycedził przez zaciśnięte szczęki wpatrując się w czerń nieba poprzetykaną światłem emitowanym przez owady, ale sposób, w jaki przytrzymał dłoń chłopaka i przejechał po niej kciukiem pasował raczej do Też się cieszę. -  co z resztą pomyślał. - Tak jest dobrze. Nie ma co komplikować. Zbyt wiele nas dzieli, żeby coś więcej miało szansę zaistnieć. - sam w to nie wierzył. Nie tyle w prawdziwość tych słów tylko ich aktualność względem ich dwóch. Przez chwilę milczał. Jakby przeżuwał myśli. Potem odwrócił się w jego stronę. - Wiesz, Flores. Nie możesz mówić takich rzeczy wilkom. - ton jego głosu złagodniał. Nie chciał być dla niego przykry, chociaż pewnie powinien, żeby go zniechęcić. - No chyba, że marzy ci się prywatny stalker. Mów tak każdemu - będziesz mieć całe stado osobistych stalkerów, jak dobrze się postarasz. - jego śmiech zabrzmiał trochę fałszywie. Samir był zazdrosną bestią i to zazdrość nadawała śmiechowi takie brzmienie. Znał tylko ciemną stronę własnej natury i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.  Wiedział do czego mógł być zdolny i czuł jak drastycznie szybko zbliża się do tej granicy, za którą znajdowała się chorobliwa zaborczość. Z tym, że już zaczął sobie rościć jakieś prawa do młodzieńca. - Zrobisz mi miejsce pod tym kocem czy każesz mi marznąć? - raczej nie wyglądał na zmarzniętego…

@Camillo Guerrero Flores
Re: 25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo Empty
Pon Kwi 18, 2022 8:50 am
Powrót do góry Go down

Camillo Guerrero Flores
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo QEoWuawm_o
Camillo Guerrero Flores


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo QEoWuawm_o
wildness // beetween two worlds

    Camillo niestety dość często analizował to, co robił. Nie chodziło o to, w jaki sposób mógł zostać odbierany przez innych, przez pryzmat swojego zachowania, ale bardziej skupiał się na tym, jak sam widział siebie. Codziennie starał się być lepszą wersją siebie. Ludzie nie byli idealni, jednak dzięki temu codziennie mogli próbować się udoskonalać. Życie stanowiło jedną wielką klasę, na której każdy starał się robić coś, co wydawało się właściwe. Oczywiście zdążały się błędy i niepowodzenia. U Floresów była jedna prosta zasada, mogli żyć jak tylko chcieli, byle w tym ich życiu było miejsce na niesienie pomocy. Można było uznać to za wyjątkowo szlachetne lub też fałszywie dobroduszne, niemniej jednak rodzinie nie zależało na tym, w jaki sposób byli postrzegani. Mogłoby się wydawać, że posiadają jakiś dług, który chcieli spłacić społeczeństwu, jednak nikt nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, czym ten dług był. O ile w ogóle istniał. Natura Floresów przekazywana była z pokolenia na pokolenie.
    Właśnie ze względu na to, że mógł żyć jak tylko chciał, to postanowił z tego korzystać. Nikt nie wtrącał się w to, co robił. Wychodził z domu i nie chwalił się, gdzie idzie i w jakim celu albo kiedy zdecyduje się powrócić. Było to całkiem przyjemne, bo zapewniało poczucie wolności i niezależności. Z tego też powodu nie odczuwał wielkiej potrzeby, by mówić o swoich spotkaniach z mężczyzną. Ta relacja była wyjątkowa i chciał się nią cieszyć tak długo, jak tylko mógł. Wydawało mu się, że dzięki trzymaniu tego w sekrecie miał mężczyznę na wyłączność. Chociaż z drugiej strony nie wiedział, co robił on w wolnej chwili. Dalej męczyła go myśl, że jest dla niego jedynie zabawką, którą Samir bawi się, gdy mu się nudzi. Nie chciał tego sprawdzać, bo było to nie fair w stosunku do mężczyzny.
    – Lubisz sobie dopowiadać, Samir... – westchnął, wywracając oczyma. Nie zapraszał mężczyzny do swojego pokoju, a przynajmniej nie skłaniał się do tego. Samir musiałby się chyba wdrapać po zewnętrznej ścianie i wejść przez okno, żeby nikt się nie zorientował, że w ogóle znalazł się w domu. Spoglądając jednak na Lockharta, to można byłoby odnieść wrażenie, że wilk byłby zdolny do wdrapywania się po ścianach.
    – Przeżył, wygnietliśmy tylko trawę, ale i tak nikt tam nie chodzi – uśmiechnął się, a policzki przykryły się czerwienią, gdy tylko przypomniał sobie ich ostatnie spotkanie. Było tam wiele emocji. Teraz, po uspokojeniu się, Camillo miał świadomość, że tamto spotkanie mogło rozegrać się na wiele sposobów. W końcu mogli po prostu zjeść buritto, pokłócić się i już nigdy nie spotkać. A tu proszę. Mieli już zapisane swoje numery w telefonach i leżeli na przepróchniałym pomoście. A wszystko zaczęło się od zagryzionej gęsi i oglądania miejscowego storczyka. – Czyli co, planujesz kolejną wizytę u mnie? – zapytał, unosząc brew. Skoro Samir wspomniał o byciu ściganym, to jednak musiał myśleć o jakichś potencjalnych przyszłych wizytach w domu Floresów.
    Cóż... nie mógł wykluczyć takiej ewentualności, że Samir kiedyś ponownie przekroczy progi jego domu. Nie wiedział, co by to oznaczało, bo w końcu nie zaprasza się do siebie byle kogo. Camillo mógł wyliczyć na palcach jednej ręki osoby, które w ogóle znalazły się w jego pokoju. Poza kilkoma znajomymi ze szkoły, kiedy to musieli ogarniać jakieś projekty, no i Davidem, którego znał przecież od dziecka i był mu jak brat, to nie przypominał sobie, by kogoś zapraszał. W końcu swój pokój traktował jako największą prywatność. Było coś niesamowicie intymnego, gdy wpuszczało się innego człowieka do miejsca, w którym było się najbardziej otwartym. Sypialnie były miejscem, gdzie człowiek tracił świadomość, odpływał i pozwalał sobie stracić czujność. Odkrywał się tam w całości. Narażony na wszelkie niebezpieczeństwa i tylko dlatego, że pod ciepłą i miękką kołdrą, można było poczuć się bezpiecznie. Nie, wpuszczanie kogoś do pokoju było zbyt wyjątkowe, żeby pozwalać na to przypadkowym osobom.
    – Wiem, ale jest coś okrutnego w zabieraniu wolności istotom, które żyły czekając na tę nos, by znaleźć sobie partnera i umrzeć krótko po tym – przyznał. Nie widział w tym nic pięknego. Natura już tak działała, zwłaszcza jeśli chodziło o zwierzęta. Nie miały one swojej woli i kierowały się instynktem. Było to potężne narzędzie, które zresztą dawało o sobie znać podczas Lunarii, które miały się zbliżać. O dziwo lubił to święto, bo pokrywało się ze świętowaniem u Floresów, kiedy to mieli swoje święto, w którym pełno było jedzenia, śpiewów i tańca.
    Zauważył wahanie u mężczyzny. Rzeczywiście, Floresowie zupełnie inaczej podchodzili do bliskości i raczej nie kryli się nigdy ze swoimi sympatiami. Chcieli w miarę możliwości pozostać neutralni, więc nie odnosili się ze swoimi sympatiami publicznie, ale sami zainteresowani z całą pewnością zdawali sobie sprawę z tego, kogo rodzina lubi, a za kim nie przepada. Z tego względu Camillo nie miał oporów przed mówieniem, że cieszy się na czyiś widok, nie zdając sobie sprawy, że dla kogoś innego może to być dość poważne oświadczenie.
    Uśmiechnął się, robiąc miejsce mężczyźnie. Prawie wywrócił oczyma słysząc jego oświadczenie, że nie mógł spać, tak jakby chciał dać mu jasno do zrozumienia, że przyszedł tutaj od niechcenia. Ale Flores swoje wiedział... w końcu wilk mógł robić wiele ciekawszych rzeczy niż leżeć na wilgotnym pomoście obok nudnego kojota, któremu w głowie siedziały tylko kwiatki.
    – Czemu? Nie można mówić wilkom, że się je lubi? To jakieś zaklęcie na was? – zapytał, trochę się z nim drażniąc. Owszem, wiele ich dzieliło. Poza płcią Camillo nie potrafił znaleźć ani jednej rzeczy, która by ich łączyła. Oczywiście gdyby się nad tym zastanowił, to pewnie odnalazłaby ich jeszcze kilka, ale nie chciał o tym myśleć. Wolał odkrywać to na żywo. Tak jak podczas ich pocałunków, kiedy obaj odczuwali z tego przyjemność albo sposobu w jaki się dotykali. Te odczucia chyba też mieli wspólne.
    – Uważasz, że mógłbym mieć całe stadko osobistych wilków? – zapytał, traktując to jako komplement. Domyślił się, że wilk mógł być na swój sposób zaborczy i zazdrosny. Wiele bowiem na to wskazywało. Nie znał jednak jego granic i nie chciał ich poznawać. Obecnie nie widział nikogo, kto byłby chociaż w połowie tak interesujący jak mężczyzna. Był on dla niego zagadką, na którą Camillo chciał uzyskać odpowiedź.
    – Nie wyglądasz na zmarzniętego – powiedział, ale trochę się powiercił, przesunął i wkrótce okrył mężczyznę kocem. Nie było pod nim zbyt dużo miejsca albo to Camillo postarał się, żeby mało miejsca im zostało, przez co ich ciała były wyjątkowo blisko siebie. Wyswobodził dłoń z uścisku, by położyć ją na policzku mężczyzny.
    – No więc... jestem szalony czy jaki? Bo nie dokończyłeś – zapytał, podejmując temat. Chciał wiedzieć, co Samir o nim myślał.

Re: 25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo Empty
Pon Kwi 18, 2022 12:47 pm
Powrót do góry Go down

Samir Lockhart
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo I4InMHij_o
Samir Lockhart


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

Jakoś Samir nie potrzebował specjalnych zaproszeń, żeby być tam, gdzie chciał. Nawet jeśli czasem jego zachowanie przypominało to bardziej cywilizowane, to jednak ta pierwotna część, która się w nim kryła dawała o sobie znać nader często. Bywał tam, gdzie chciał i musiało wydarzyć się coś nadzwyczajnego, żeby faktycznie się przejmował i czekał na jakieś specjalne zaproszenie. A, że Flores ciągle go zapraszał.. To by z kolei było nieuprzejme nie odwiedzać go.
- Myślisz? - parsknął nieznacznie - Posłuchaj, jakie komunikaty wysyłasz innym w tych niby niewinnych stwierdzeniach, Camillo. - odbił piłeczkę.- Aż się prosisz o wizytę - W poprzednim życiu nauczył się czytać wszystko to, co ludzie mówili poza wypowiadanymi słowami. Wyłapywał szerszy kontekst. - Naprawdę tego nie dostrzegasz? - nie wierzył w to, to musiał być kolejny wybieg kojota.. - I skończ z tym wywrócaniem oczyma. W końcu zawiną ci się źrenice na drugą stronę i będziesz straszyć białkami.- westchnął. - Wtedy będę zmuszony wystawiać cię wieczorem na cmentarzu, żebyś straszył druidzkie pielgrzymki, które ogołacają to miejsce z ziół. - Samir doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego Cmentarz nawiedzają liczne rzesze najróżniejszych stworzeń w poszukiwaniu jakichś dziwnych roślin. Nie miał nic przeciwko, ale tylko w zakresie zbierania ziół. W jakiś sposób było mu to na rękę, bo miał mniej do roboty przez to, że ktoś wyrywał te chwasty. - Może było by przy okazji mniej szkła ze zniszczonych zniczy. - dodał z przekąsem. -Te nocne wizyty na cmentarzu to jakaś plaga. Okoliczna atrakcja wpisana w folder Pozdrowienia z Norwood. Zero szacunku dla zmarłych.A on tam popitalał na bosaka. Normalnie brak słów. Chociaż ostatnie czym się przejmował był szacunek dla zmarłych. Nie lubił jednak jak mu tłumy psuły prywatne interesy.
- To dobrze. - jakby odetchnął z ulgą. Po prostu nie lubił sobie robić wrogów dla sportu, miał wystarczająco dużo tych naturalnych. - Yyyyyy Planuję? - utkwił w nim zdziwiony wzrok. - Przecież już ustaliliśmy, że mnie zaprosiłeś. - pokazał mu język. Samir jak chciał potrafił się bardzo dojrzale zachowywać. Widział, że chłopak jakoś na chwilę odleciał i oddał się jakimś rozważaniom. Samir pstryknął palcami. - Nie myśl tyle - odcisków sobie narobisz na mózgu, a to niezdrowe. - a co sobie pomyślał w tej chwili Lockhart? Że młody oddał się jakimś zbereźnym fantazjom.  - Życie zna wiele gorszych okrucieństw. - zastanowił się nad tym chwilę. Tak, świat był okrutnym miejscem dla pechowców. - Geez, Camillo, momentami naprawdę ciężki jesteś. - wkurwił się. - Możesz to mówić wszystkim innym wilkom, ale nie mnie. - na bank był naburmuszony, chociaż w życiu by się do tego nie przyznał. Odwarknął na kolejne pytanie. Zazdrość w nim wzbierała i trochę stracił na swobodzie wypowiedzi. Niewiele brakowało, żeby znowu wybuchnął. Może tylko powstrzymywał go przed tym wybuchem fakt, że nadal trzymali się za ręce.
- No jasne, poczekajmy aż naprawdę zmarznę. - spojrzał nieco zirytowany. -Nie bądź tak okrutną mendą, Flores. - niby rzucił zniecierpliwiony, ale gdy tylko Camillo zrobił mu nieco miejsca jakoś się wpasował bez słowa i nieznacznie uśmiechnął. Dzień bez wymusu nie byłby zaliczony. I nie miało znaczenia, że Camillo też z nim w coś grał, ani że wydawało się, że jego gra również zmierzała w pożądanym kierunku. Zwłaszcza, że poczuł bliskość i ciepło jego ciała, dotyk dłoni na policzku i jakby się w końcu uspokoił. Przynajmniej jeśli chodziło o kotłującą się w nim złość.  - Prowokuj mnie dalej. Zaraz przestanę się zachować. - zagroził. Jakoś odnosił wrażenie, że młody testuje jego cierpliwość i wytrzymałość. Trzeba to było nakierować na właściwe tory, zanim Flores puści go z torbami. Zaraz mu doliczy do poniesionych kosztów kolejny zestaw ubrań plus koc. Zanim Lockhart się obejrzy, młody wymieni sobie całą szafę na koszt wilka. Niech jeszcze przy okazji uszkodzą ten pożal się boże pomost, Lockhart będzie zmuszony wziąć parę zleceń. Ciekawe czy Camillo byłby zadowolony, gdyby wiedział za jakie zlecenia wilk mu organizował te rzeczy, które tak chętnie brał.
- Wypstrykałem się z epitetów, mały prowokatorze. - nie, tym razem nie da się wciągnąć we floresową przepytywankę. Niech sobie Camillo nie myśli, że wilk jest taki prosty w obsłudze. Był, gdy mu to było na rękę, ale gdy coś zaczynało go uwierać pokazywał kły i pazury. To znaczy tym razem po prostu się uśmiechnął pokazując zęby. - Mówił ci już ktoś, że jesteś czepliwy?- uniósł pytajaco brwi. - Nie chcę być prorokiem, ale zginiesz kiedyś przez ten niewyparzony język. Naucz się czasem milczeć. Mówię serio.- świat, w którym obracał się Lockhart znał miliony sposobów na usuwanie takich irytujących gaduł, jak młody. Lockhart uważał rozgadanie Camillo za urocze, ale prawda była taka, że to jego gadanie na serio potrafiło być wkurzające.
- Ściągnąłeś mnie tu w jakimś celu.- zauważył. - Twierdziłeś, że dobrze sypiasz.. ktoś, kto sypia dobrze nie wysyła SMSów między północą, a świtem. - Lockhart już taki był. Starał się być tu i teraz, i łączyć fakty, zapamiętywać istotne szczegóły. Mimo tego, iż ostatnio cierpiał na nadmiar zajęć i zbyt mało wolnego czasu, który mógłby poświęcić na regenerację, nadal całkiem nie najgorzej kojarzył. Gdyby chodziło mu o miłe spędzenie czasu, nie ubrałby się tak. (chyba, że faktycznie postanowił na koszt wilka wymienić ubrania). Wniosek nasuwał się jeden.
- Masz jakieś problemy? - zapytał. Chłopak był wyjątkowo przymilny. Nie było bata, musiał czegoś chcieć, a Lockhart nie miał złudzeń - miasteczko było małe i głodne różnych skandalicznych historii. Może ktoś ich widział razem, może chciał na tym coś ugrać. Może któryś z jego przyjaciół groził chłopakowi… a może ich pierwsze spotkanie wcale nie było takim przypadkowym? Może potrzebował kogoś takiego jak Samir, tylko trochę inaczej niż zaplanował potoczyło się to spotkanie. Lockhart miał wypaczony obraz rzeczywistości. A może na tym właśnie polegał wyczulony zmysł przetrwania, który pozwolił mu cieszyć się względnym szczęściem i dożyć tego wieku mimo licznych gangsterskich historii, które miał za uszami. - Coś ci zagraża? - naprawdę się przejął. Nawet nie zauważył, że od jakiegoś czasu głaskał chłopaka po plecach.

@Camillo Guerrero Flores
Re: 25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo Empty
Wto Kwi 19, 2022 12:13 am
Powrót do góry Go down

Camillo Guerrero Flores
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo QEoWuawm_o
Camillo Guerrero Flores


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo QEoWuawm_o
wildness // beetween two worlds

    Camillo, w przeciwieństwie, nie lubił się wpraszać. Jeśli ktoś chciał jego obecności, to musiał go zaprosić w taki sposób, żeby Flores to zrozumiał. Dlaczego tak? Bo pomimo tego, że był on towarzyskim człowiekiem, to jednak lubił samotność i gdy ta jego samotność nie była zakłócana. Nie potrzebował niczyjego towarzystwa, bo całkiem nieźle radził sobie ze swoim własnym towarzystwem. On sam stawiał sprawę jasno, jeśli chciał, żeby ktoś do niego przyszedł, to po prostu go zapraszał. Zachowanie Samira i jego wpraszanie się mu nie przeszkadzały. Wydawało mu się, że mężczyzna chce w ten sposób pokazać, że chce go zobaczyć. No, więc brał to oczywiście za komplement.
    – Zawsze słyszysz to, co chcesz usłyszeć – pokręcił głową, ale nie było w tym ani grama dezaprobaty. Było to całkiem urocze, niemniej jednak nie wiedział teraz, czy nie będzie to stanowiło jakichś przeszkód w komunikacji. Camillo z całą pewnością nie chciał się ograniczać w sposobie wyrażania się. – Och, jesteś bardzo praktyczny, wykorzystasz mnie nawet przy ślepocie – zaśmiał się. No bo wywrócenie oczu do białek równało się ze ślepotą. – No i chcesz mi powiedzieć, że tu już nie wzbudzasz strachu na własnym terenie? – zapytał, unosząc brew do góry. Uśmiechnął się również, bo Samir chyba nie ogarnął jeszcze, że Camillo też urządzał sobie liczne wędrówki na cmentarz, żeby nazbierać ziółka. Rosło tam kilka ciekawych okazów, no i ludzie, ci bardziej wierzący, przynosili na nagrobki najróżniejsze wiązanki. Nie było to co prawda idealne, żeby suszyć i trzymać w zielniku, ale nic nie stało na przeszkodzie, by sobie wziąć i pooglądać albo też naszkicować. Flores liczył się z tym, że w okolicy rosną kwiaty, których nie będzie mógł zerwać i ususzyć, a przynajmniej nie własnoręcznie.
    – Och, rozbijają ci tam znicze? Może to wiatr? – zainteresował się, chociaż doskonale pamiętał, jak z Billym walczył z duchem i bronił się właśnie rozbitym zniczem. No cóż... na swoje usprawiedliwienie miał to, że było to na obronę własną, a nie jakiś akt wandalizmu. Chłopak nie był wierzący, by darzyć cmentarze religijnym szacunkiem, ale nie chciał tam śmiecić. W końcu dla wielu ludzi było to dość szczególne miejsce. Z resztą Camillo również dbał o miejsce, w którym złożony został jego ojciec. Było tam całkiem sporo różnych kwiatów, a miejsce stało się tak charakterystyczne, że czasami pomagało w orientowaniu się w terenie. – A tak w ogóle, to chyba nie ty się zajmujesz cmentarzem, tylko kopiesz doły – stwierdził, chociaż nie wiedział, czym taki grabarz może się zajmować, ale jak sama nazwa wskazywała, to zajmował się grzebaniem. Jakoś nie widział Lockharta w roli osoby, która pilnowała na cmentarzu porządku, ale mógł się mylić. W sumie wizja wilka, wykonującego jakieś odpowiedzialne czynności na rzecz społeczności była bardzo przyjemna. No i coś mu mówiło, że wilkowi raczej nie zależało na szacunku dla zmarłych. Sam Camillo uważał, że tym w ziemi było już wszystko jedno, co się działo na powierzchni.
    – Moją babcią się nie przejmuj, raczej wie, że byłeś u mnie – odpowiedział. Nie trudno było wyczuć obecność mężczyzny w domu, zwłaszcza jeśli było się zmiennym i miało całkiem niezły węch. Kobieta, o ile zdawała sobie sprawę z tego, co się działo, to jednak nic nie mówiła. Jak pozostali Floresowie, nie lubiła wtykać nosa w nie swoje sprawy. Właśnie dlatego lubił mieszkać ze swoją rodziną, bo wiedział, że miał spokój i mógł sobie robić co chciał. – Mną też nie musisz się przejmować – stwierdził cicho. Samir nie musiał się o niego martwić. Nie musiał przejmować się tym, czy coś mu się stanie. Camillo, wbrew pozorom, potrafił o siebie zadbać, no i nie lubił, jak ktoś mówił mu, co ma robić. No a myślenie było jego ulubioną czynnością.
    – Jak chcesz... – kiwnął głową. Nie rozumiał go. Nie wiedział, co mogłoby się stać, gdyby Camillo powiedział Samirowi, że go lubi i że cieszy się na jego widok. W końcu zdążyli się już poznać naprawdę blisko. Nie mówiąc o tym, że trzymali się za ręce. Nie wiedział, co chodziło Samirowi po głowie, ale miał nadzieję, że szybko się z tym upora. – A jak zareagujesz, gdy dowiesz się, że komuś innemu powiedziałem to, co tobie? – zapytał. Samir był zaborczy. Po jego reakcjach mógł dojść do wniosku, że mężczyzna reprezentował idealny przykład psa ogrodnika. Chciał skrzyżować dłonie, ale przypomniał sobie, że trzyma za rękę mężczyznę. No i jakoś cała złość go opuściła, bo Samir słowami mówił jedno, ale czynami wskazywał na coś przeciwnego. Uśmiechnął się lekko.
    – Umiesz mówić coś innego, niż ogłaszać, że jesteś zły albo, że wkrótce będziesz? – znów zapytał. W całej tej ich relacji to Camillo zadawał pytania, bo chciał się o mężczyźnie dowiedzieć jak najwięcej. Był go ciekawy i nic nie mógł na to poradzić. Chciał też wiedzieć, czy wilk miał inną stronę swojego charakteru, taką której nie pozwala zbyt często wychodzić na wierzch, niemniej jednak Flores wiedział doskonale, że ta strona istnieje. W końcu kiedyś wspólnie oglądali kwiatki, a teraz potrafią okazywać sobie czułość. Lockhart odgrywał jakąś rolę, pewnie zupełnie nieświadomie, a naprawdę był nieco innym człowiekiem. Przecież kilka dni temu powiedział Camillo, że nie jest typem osoby, trzymającej się za ręce, a teraz proszę... robią dokładnie to.
    – Och, jak ktoś nie może sobie poradzić z moim gadulstwem, to już problem tej osoby, a nie mój – skwitował lekkim wzruszeniem ramion. No i Camillo nie musiał przejmować się niebezpieczeństwami, które płynęły ze świata, w którym obracał się Samir, bo sam żył w całkowicie innym świecie, który nie był aż tak nieprzyjemny. Czego więc miał się obawiać? No chyba tylko i wyłącznie tego, że zadawanie się z wilkiem wpędziłoby go w kłopoty. Ale to już nie było coś, czym on sam powinien się przejmować. Wszystko leżało po stronie mężczyzny, żeby starał się nie dopuścić do takiego obrotu spraw.
    – Nudziło mi się, ale nie musiałeś przychodzić – zmrużył oczy. Samir miał wolną wolę, mógł odmówić. Nie musiał przychodzić. Camillo nie mógł mieć nad nim aż takiej władzy, żeby mężczyzna rzucił inne zajęcia i przyszedł, tylko dlatego, że Flores mu tak napisał.
    – Ej, nie myśl tyle, bo narobisz sobie odcisków na mózgu – odbił piłeczkę w jego stronę. – U mnie wszystko w porządku – powiedział, patrząc mężczyźnie w oczy. Widział, jak gdzieś tam kręcą mu się trybiki. Wolną dłonią przejechał mężczyźnie po ramieniu i zatrzymał się na jego szyi. Przysunął się bliżej, o ile w ogóle dało. Powiercił się trochę i niewykluczone, że powbijał mężczyźnie łokieć w kilku miejscach, ale po chwili znalazł się już na nim. I było mu dużo cieplej, bo nie czuł pod plecami tej okropnej wilgoci.
    – A u ciebie, okej? – zapytał.

Re: 25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo Empty
Wto Kwi 19, 2022 4:48 pm
Powrót do góry Go down

Samir Lockhart
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo I4InMHij_o
Samir Lockhart


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

- To zupełnie tak jak ty. - uważał, że Camillo słyszy to co chce. To mogło być urocze, dopóki nie było groźne, ale na dalszych etapach stawało się nie do zniesienia i całkiem rozwalające komunikację. Z całą pewnością należało to do puli tych drobiazgów, które po dwudziestu latach nazywane są motywem zbrodni. Przynajmniej było to jasne od samego początku. - Taki talent miałby się marnować? - owszem, był praktyczny. Lubił się też droczyć, a z Camillo wychodziło to dość naturalnie, chociaż z każdym kolejnym spotkaniem zastanawiał się czy przypadkiem nie przesadza. Nie potrafił się jednak powstrzymać. Rozkręcał się przy kojocie. Mógłby przysiąc, że przez te kilka spotkań rozgadał się. Niby niewiele się odzywał, ale czuł przez skórę, że gdyby w relacji z chłopakiem milczał po swojemu, ten by już dawno wywlókł swoje na wierzch, a do tego Lockhart nie mógł dopuścić. Musiał walczyć o swój skrawek prawdy, bo na więcej nie mógł liczyć. Tego był świadomy. Camillo bił go na słowa i nic nie zapowiadało tego, by coś miało się w tej kwestii zmienić. Wolał czasem odpuścić, bo w innym razie, w przypływie frustracji nerwy mogłyby mu puścić. Nie miał sił ani chęci na krwawą walkę, ale na zupełny walkover nie mógł sobie też pozwolić.
- Nie, chcę powiedzieć, że nie jest ci z tą miną do twarzy. - droczył się. Tak naprawdę lubił wywoływać ten ruch gałek ocznych. Kolejna urocza rzecz z puli motyw zbrodni. -Chociaż widocznie zły ze mnie przerażacz, skoro zupełnie się mnie nie boisz. - powiedział niby rozczarowany tym faktem. Samir nie ogarnął jeszcze, że Camillo zakradał się na Cmentarz, żeby na niego popatrzeć. Różne były upodobania. Nie jemu oceniać. Naprawdę aż dziw brał, że w takim razie, skoro obserwował życie Cmentarza, nie wiedział czym się zajmuje na co dzień Lockhart..
- A może jakieś bardziej żywotne stwory? - wiatr rozbijający znicze. Też coś. Nie na taka odległość i nie w tym kierunku. Wiatry miały swoje korytarze, dobrze mu znane na terenie cmentarza, gdzie spędzał dużo czasu.
- Tak, ja tylko kopię doły, a cały burdel sam się ogarnia. - roześmiał się. - Naprawdę nie wiesz czym zajmuje się grabarz? - trochę się załamał. - Ile ty masz lat, dzieciaku? - nie wytrzymał. Z całą pewnością w tym momencie Flores zachowywał się na kilka mniej, niż wygladał.
- No wiesz, jak chcę u ciebie bywać, to raczej powinienem się nią przejmować. - uśmiechnął się pod nosem. Trochę znał życie i wiedział, że dobrze jest mieć dobre relacje z bliskimi osoby, z którą te dobre relacje chce się mieć. Uderzyła go świadomość. Naprawdę w takich kategoriach to rozpatrywał? Tak, zdecydowanie źle było z wilkiem, skoro myślał tak przyszłościowo, a jego myśli wybiegały znacznie w przód.. - A może chcę? - tak mu się wyrwało i nie bardzo wiedział jak to ukryć. Może chciał się o niego martwić, a raczej, zdawał sobie sprawę z tego jak wielki ciągnie się za nim syf, którego Seattle to tylko wierzchołek. Trochę się martwił tym, że sposób bycia Camillo i jego niefrasobliwość może mu przysporzyć dodatkowych kłopotów. Oddalał te myśli na razie, ale kiedyś będzie musiał się w końcu i z nimi zmierzyć. - Już się nie dąsaj. -powiedział pojednawczo. Był zaskoczony jego cichym nie musisz się o mnie martwić. Akurat. Już się rozpędził, a Flores nie wie.
Samirowi było w jakiś sposób z tym źle, że tak szybko się przywiązywał do tego chłopaka. Nigdy aż tak od nikogo nie czuł się zależny. Lubił z nim spędzać czas, ale takie przywiązanie było dla niego czymś nienaturalnym. I do tego, Camillo dalej drążył. - Nie mam wpływu na to, co mówisz innym. - wycedził przez zęby. Jasnym było, ze nie byłby zadowolony, gdyby dowiedział się o tym, albo jeszcze gorzej - usłyszał na własne uszy .. -Wydaje mi się, że dość poważnie do ciebie podchodzę i tak też cię traktuję. - dodał. - Nie każ mi tego żałować i nie marnuj kredytu zaufania na pierdoły.. - mówił spokojnie. Znacznie spokojniej niż dziś mu się zdarzało. - Najwidoczniej nie. - odpowiedział zgodnie z prawdą i nawet wywołało to rozbawienie w wilku. - Czuję się w obowiązku cię trochę doedukować. Z przykrością jednak stwierdzam, że na moje tłumaczenia wydajesz się być oporny. - chciał go poznać zadając pytania? To był najgorszy z możliwych sposobów. Powinien już dawno temu zrozumieć, że Lockhart mówi jedno, a działa według całkiem innego schematu. Mówił zwykle to co należało, a działał jak mu dyktował instynkt. Dlatego Samir nie zadawał pytań sytuacyjnych. On obserwował. Więcej czułości poświęcił chłopakowi. -Chcesz się tylko byzkać? Spoko. Chcesz się przekomarzać? Okej. Chcesz mnie zagłaskać na śmierć? Na to też mogę przystać. Lubię jak to robisz. - uśmiechnął się - ale nie przywiązuj mnie do siebie. To takie okrutne. -chociaż na dobrą sprawę, trochę jakby już było na to za późno. W jakiś sposób już Samir zrobił sobie miejsce na nową, ważną osobę w swoim życiorysie. Mniej świadomie niż przypuszczał. Bał się napompowanych słów, bo mile wibrowały w uszach niczym słodycz trucizn rozlewająca się ustach na chwilę przed tym, jak zaczynała działać.
- Nie, u mnie nie jest okej. - stwierdził z przekąsem. - Jakiś kojot włazi mi z buciorami w życiorys i się strasznie rozpycha. Do tego odwraca znaczenie moich słów i rzuca nimi we mnie… i chyba policzył swoją kościstą ręką wszystkie moje żebra. - pożalił się, ale przytulił go do siebie. Samir nie potrafił trzymać rąk przy sobie. Jak już dotykały jakiejś powierzchni, wtedy niczym zaklęte poza jego świadomością zostały niby magicznie wprawiane w ruch, dlatego wodził palcami po krawędzi jego pleców w te i wewte. - Czyli napisałeś do mnie dlatego, że się nudziłeś? - upewniał się. - I nie miało to nic wspólnego z faktem, że nie zabrałeś materaca? - to było naprawdę mało prawdopodobne. - Wiesz, już sam nie wiem, który powód jest bardziej denny. - a jednak nadal tu był i nie wydawało się, żeby miał ochotę się stąd ruszać. Było mu dobrze. Mimo, iż kojot zrobił sobie z niego coś na wzór misia do przytulania. - Jesteś nieznośny, wiesz?


@Camillo Guerrero Flores
Re: 25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo Empty
Sro Kwi 20, 2022 9:00 am
Powrót do góry Go down

Camillo Guerrero Flores
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo QEoWuawm_o
Camillo Guerrero Flores


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo QEoWuawm_o
wildness // beetween two worlds

    – A wcale że nie – zaprzeczył. Nie wydawało mu się, żeby słyszał jedynie to, co chciał. No może tylko przy Samirze, ale to wynikało tylko i wyłącznie z faktu, że stosował tę samą broń, co on. Było to denerwujące zachowanie, ale póki co mu nie przeszkadzało. – Sam sobie strasz druidów – mruknął. Lockhart z całą pewnością nadawał się do odstraszania ludzi. Nie wyglądał on bowiem przyjacielsko. Pewnie w innych okolicznościach Camillo nie chciałby się z nim zadawać. Nic by do niego nie miał, ale jednak wydawało mu się, że wilk mógłby go wpędzić w kłopoty, zwłaszcza że by go nie znał. Na szczęście poznali się w wyjątkowo sprzyjających okolicznościach i ich dziwna relacja miała okazję zakwitnąć. Samir wkradł się do jego głowy i wydawało się, że miał tam jeszcze pozostać na jakiś czas.
    Tak, Camillo pewnie by zagadał Samira, gdyby ten nie mówił tyle. Nie wiedział, żeby mężczyzna nagle stał się wyjątkowo wylewny. W rodzinie Floresów wszyscy dużo ze sobą rozmawiali, więc Camillo mógł mieć nieco spaczone rozumowanie gadatliwości.
    – Zdążyłem cię poznać, nie jesteś aż taki straszny – przyznał. Domyślał się, na co stać było mężczyznę, niemniej jednak nie obawiał się go. Wilk zachowywał się przy nim stosunkowo spokojnie, chociaż nie ukrywał swojej porywczości i gwałtowności. No i gadał, co mu ślina na język przyniesie, nie przejmując się, jak może to zostać odebrane. Było to niesamowicie irytujące. Flores miał jednak wrażenie, że wszystko to było robione specjalnie, bo Samir zdążył odkryć, za jakie struny pociągnąć, żeby wywołać w chłopaku żywsze reakcje. – A chciałbyś, żebym się bał? – zapytał, ale myślał, że odpowiedź byłaby przecząca. Gdyby Samir chciał, żeby Camillo się go bał, to z całą pewnością zachowywałby się inaczej i dawałby chłopakowi konkretne powody do strachu. Było jednak inaczej. Przyciągali się nawzajem i chyba obaj bardzo żałowaliby, gdyby ta relacja tak nagle została przerwana.
    – Nie wiem, powinieneś wiedzieć, kto albo co się kręci po twoim terenie – zaśmiał się. Oczywiście kręcił się Camillo, ale mężczyzna raczej nie mógł mieć powodów by sądzić, że to właśnie on demoluje ludziom znicze. On sam nigdy nie miał większego poszanowania dla tego typu przedmiotów. Nie czuł się więc źle, że tamtej nocy zniszczył czyjś znicz. Nie mówiąc już o tym, że było to w obronie koniecznej. Przecież musiał mieć coś, co dodawałoby mu odwagi. Nie wiedział co prawda, że ten znicz nic nie da... – Wiesz... nigdy się nie interesowałem, co kto robi – powiedział. Religijne obrządki nie były dla niego. Jakoś wypierał z pamięci wszelkiego rodzaju informacje na ten temat, bo nie były mu do niczego potrzebne. Na grób ojca przychodził z sentymentu. Czasem dobrze było coś powiedzieć do nagrobka albo po prostu posiedzieć w ciszy. Dodawało mu to otuchy, nawet jeśli wiedział, że ciała jego ojca już tam nie ma, a nawet jeśli było, to nie był to już jego ojciec, więc nie czuł przywiązania. – Masz teraz okazję do tego, by wyjaśnić wszystkie tajniki swojego zawodu – uśmiechnął się. Z chęcią posłuchałby o tym, co na cmentarzu robił Samir, bo jakoś nigdy nie widział, żeby oglądał on pomniki i sprawdzał, czy są one w nienaruszonym stanie. Raczej wydawał się być osobą, która ma na to wyjebane, a cmentarz po protu traktuje jako swój teren i nie chciał, żeby ktoś obcy się po nim kręcił. Nie było więc nic dziwnego w tym, że chciał wiedzieć, co się na nim działo.
    – No proszę, kto by pomyślał, że chcesz u mnie bywać – uśmiechnął się szerzej, odsłaniając zęby. Było to urocze wyznanie, zwłaszcza jeśli padało z ust mężczyzny. Co prawda dziwnie byłoby go wprowadzić do domu i przedstawić rodzinie bo po pierwsze, dzieliło ich trochę lat, a po drugie oznaczało to, że relacja wchodzi na wyższy poziom, a o tym chyba jeszcze nie rozmawiali. W ogóle nie rozmawiali o swojej relacji, nie wiedzieli na czym stoją. Ich relacja nie była zdefiniowana. Obaj korzystali z niej ile mogli. Camillo chciał z tego czerpać jak najdłużej, bo czuł się bardzo dobrze w obecności mężczyzny. Wszelkie inne troski odpływały gdzieś na bok, gdy tylko wilk pojawiał się w pobliżu. Teraz również oddany był już tylko jemu.
    – Nie przejmuj się – powiedział, co miało odnosić się zarówno nieprzejmowaniem się nim, jak i tym, żeby Camillo miał spędzać swój czas z kimś innym. W sensie w taki sam sposób, w jaki spędzał z Samirem. Flores miał swoich znajomych i przyjaciół, wiadomym było, że nie zrezygnuje z nich. Niemniej jednak z nikim nie chciał spędzać swojego czasu tak, jak z wilkiem. Było to coś innego i wyjątkowego, przeznaczonego jedynie dla nich. Niemniej jednak ta skrywana zazdrość, którą Camillo widział w oczach swojego towarzysza, sprawiała, że chłopak czerpał z tego lekką przyjemność.
    – Ale przecież nie mówię, że masz się do mnie przyzwyczajać, chyba sam umiesz o sobie decydować... sam też nie możesz być dla siebie okrutny – odpowiedział. Bo przecież to, że wilk się przywiązywał, nawet jeśli nie chciał, to nie mogła być wina tylko i wyłącznie kojota. Mężczyzna mógł sobie iść i już nigdy nie pojawiać na drodze Floresa. Nie robił jednak tego. Nie mógł się jednak katować, wypierając pewne fakty. To nie było zdrowe.
    Znów wywrócił oczami.
    – Gdybyś sobie nie pozwalał, to może nie miałbyś jakiegoś kojota w życiorysie – wzruszył ramionami, kręcąc kółka palcem na policzku mężczyzny. Palec wodził delikatnie po twarzy mężczyzny, krążył wokół ust i jeździł po linii szczęki. Lockhart był przystojnym mężczyzną. Camillo nigdy wcześniej nie sądził, że mógłby być w jego typie i nie wiedział do końca, co go kupiło – tatuaże czy jego charakter albo też wszystko miało jakiś wpływ. Podobał mu się i nie mógł tego ukryć. I najlepsze było w tym wszystkim to, że nie musiał tego ukrywać, bo miał mężczyznę teraz w całości dla siebie. I mogłoby się wydawać, że może z nim robić, co chciał.
    – A może denne jest to, że przyszedłeś? – zapytał. No chyba nie mogło to być aż tak denne, skoro Samir zdecydował się do niego dołączyć. Chłopak uśmiechnął się, czując na swoich plecach ciepłe dłonie. Gdy byli pod kocem, to zrobiło się naprawdę bardzo przyjemnie. Mógł tak leżeć i nie robić nic konkretnego, poza patrzeniem na wilka. Pocałował go jednak. Zbliżył swoje usta do ust mężczyzny, pozwalając by ich ciepło się ze sobą połączyło, a później delikatnie rozchylił jego wargi językiem. Nie chciał być nachalny. Niech Samir uzna, że było to za to, że Flores tak nachalnie wepchnął się na niego.



Re: 25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo Empty
Sro Kwi 20, 2022 1:01 pm
Powrót do góry Go down

Samir Lockhart
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo I4InMHij_o
Samir Lockhart


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

- yhym. - swoje wiedział. Wydawało się, że każdy z nich miał swoje zdanie w tej kwestii. Jedyne słuszne, oczywiście. I to nie Lockhart zaczął, więc dlaczego miałby przestać?
- Uderzyłem w czuły punkt? - uniósł brew. - Czyżby mój kojot miał słabość do leśnych? - Lockhart nie bardzo znał druidów i ich eteryczność wzbudzała w nim nieopisany niepokój. Nie wiedział czego się po nich spodziewać i dlatego był nieufny, wręcz podejrzliwy.
- To chyba dobrze. - gdyby był straszny, Camillo nie chciałaby mieć z nim do czynienia.
- Gdybym chciał, myślę że tak by właśnie było. - odparł z niejaką dumą. Nie widział sensu w tym, żeby go straszyć. - Są przyjemniejsze zajęcia wywołuje dreszczyk emocji niż zastraszanie.- szukał obrazującego przykładu. - Na przykład leżenie na przepróchniałym pomoście. - zaśmiał się. - Lubisz wkalkulowane ryzyko? -przemyślane i dość bezpieczne, które nie zaskoczy finałem, chociaż na najgorszy scenariusz też wydajesz się być gotowy. Obraz kojota powoli zaczaczynał mu się klarować. Samir zastanawiał się co go tak fascynowało w chłopaku. Na pewno nie było to coś, co było mu znane. Pewna egzotyka. I nie do końca chodziło o egzotyczną urodę chłopaka, tylko raczej o całość ukrytą w szczegółach, które odkrywał. Za każdym razem kolejny detal.
- Powinienem. - przyznał - ale zamiast czatować na cmentarzu przez całą dobę na zagubione martwce,  wolę tu leżeć z tobą i podziwiać twoje piękno w blasku tych małych, brzęczących stworzeń.- wystawił rękę spod koca, a swietliki nieco oddalily się od nich zwiększając dystans. -Myślisz,  że nadal byłyby takie interesujące, gdyby inaczej się nazywały? - no nie, udzieliły mu się chyba floresowe gdybanki.
- Ciężko mi w to uwierzyć. - pozwolił sobie na zupełną szczerość. Z resztą, z Camillo jakoś mu to bardzo naturalnie wychodziło. - Jak na kogoś, kto się nie interesuje innymi zadajesz bardzo dużo pytań i wydajesz się aż zanadto dociekliwy. - zajął się przeczesywaniem jego krótkich włosow. - Może nawet wiesz więcej, niż sobie zdajesz z tego sprawę. - to akurat wydało mu się bardzo prawdopodobne.
- Ja wręcz przeciwnie. - i nie była to czysta ciekawość czy potrzeba wynikająca z braku zajęcia. To był wymóg, jeśli chciało się być na fali. Trzeba było być dobrze poinformowanym i zawsze te kilka kroków przed innymi. - Lubię wiedzieć o innych dużo. Nie lubię pytać. Wolę rozmawiać. - albo raczej słuchać.
- Takie tam rzeczy organizacyjno porządkowe. - stwierdził. - ogólne dbanie o porządek. Dbanie o wywóz śmieci, grabienie liści, przycinanie trawy. Nie tylko kopanie dołów, robienie wylewek, zasypywanie, stawianie płyt nagrobnych czy pomników. Niektórzy urządzają sobie tu libacje i nawet nie raczą pozabierać butelek. - i pomyśleć, że w okolicy nie mieszkają żadni Cyganie.  
- W końcu masz przyzwoitą kawę i duży ogród. -  zrobił całkiem sporą pauzę. - i lubię z tobą spędzać czas. Fajnie się marszczysz, jak się złościsz. I całkiem nieźle prezentuje się ten twój uśmiech numer siedem. - dawno już nikomu się nie przyglądał w taki sposób. Mógłby jeszcze wyliczyć kilka rzeczy, które mu przypasowały. Przejechał kciukiem po tych miejscach, gdzie ledwie rysowały się chłopaka zloszczące się marszczenia.
Dzieliło ich całe pokolenie, ale Samir miał to gdzieś. Chociaż czasem pozwolił sobie na małe przytyki odnośnie wieku, tak naprawdę nie wydawało mu się to w jakiś sposób problematyczne. Przynajmniej nie teraz, nie zakładał, żeby było mu dane dożyć późnej starości, więc wszelkie rozbieżności w metrykach nie robiły na nim wrażenia.
Nie rozmawiali? Lockhart cały czas podkreślał, że rości sobie jakieś prawa do Floresa. Podbierał mu rzeczy i przechowywał u sobie niczym relikwie. Poza tym, dla wilka dzisiejsze spotkanie było niejakim przypieczętowaniem poranka w ogrodzie Floresów. Potwierdzeniem, że nie był to jednorazowy incydent. Miał pewne obawy, w pewnym sensie nie była to dla niego komfortową sytuacja, ale Camillo dawał mu całkiem dużą dawkę satysfakcji. Wystarczył jeden czuły dotyk, by racjonalne myślenie wilkołaka robiło salto i wracało samotnie do lasu zostawiając go z irracjonalny uśmiechem i poczuciem radości. Zaufanie, jakim go obdarzał, dawało wilkołakowi poczucie pewności, że to właściwa osoba. Był gotów poświęcić Floresowi swoje zainteresowanie i wiele więcej. Wszystko. Właśnie tyle ryzykował ulegając  pokusie spędzania z nim każdej wolnej chwili. I jakoś nie było mu źle z ta świadomością.
Samir nie wiedział na czym stoi i nie było mu z tym aż tak źle. Ta nutka niepewności trzymała go bliżej ziemi nie pozwalając zupełnie popłynąć. Na razie kiepsko sobie z tym radził, bo go to bardzo rozpraszało w życiu,  ale poza drobnymi niedogodnościami było mu dobrze. Nie chciał tego psuć rozmowami o przyszłości.
Lubił czuć, że ma Camillo na wyłączność i bałby się usłyszeć, że nie musiało tak być.
Nie musiał się martwić? !chyba zaczynał nadinterpretować..
Rezygnowanie ze znajomych, przyjaciół i własnych zainteresowań byłoby co najmniej lekkomyślne. To właśnie czyniło ludzi wyjątkowymi i ciekawymi. Dlatego Camillo wzbudzał jego zainteresowanie. Miał swój świat i własne zdanie, które potrafił bronić. Nawet jeśli czasem Lockhartowi nie podchodził jego styl obrony tego zdania, to nie zmieniało to atrakcyjności, jaką kojot zyskiwał w jego oczach. Akceptował go z całym dobrodziejstwem inwentarza, a to znaczyło, że jego demony też mogły przychodzić.
Samir czasem marzył o nudnym życiu. Bez fajerwerków. Czasem nawet wiódł takie, chociaż zawsze dochodził do tych samych wniosków - to nie było dla niego. Był uzależniony od adrenaliny. Od ciągle zmieniających się okoliczności. Niepewności. Podejmowania ryzykownych (chociaż często przemyślanych) decyzji. I właśnie to miał z kojotem. Camillo był nieprzewidywalny jak pogoda. Czasem kapryśny. Nie dało się z nim nudzić. Był niczym wyzwanie. Wyzwanie, któremu Lockhart chciał sprostać.
- Co ty nie powiesz? - łatwo było mówić. Samira ewidentnie wzięło. - Może nie potrafię o sobie decydować, gdy mam cię w pobliżu? - stwierdził. - Mimo tego, że wszystko, co masz w sobie jest tak cholernie irytujące. - chyba chciał powiedzieć, że wszystko, co sobą reprezentował kojot bardzo go kręciło, ale nie był mistrzem słowa, to już było jakby jasne.
- Na razie, to widzę, że to ten jeden kojot sobie pozwala. - jakby zapomniał, że sam zaczął. Zdycydowanie za mało miał problemów na karku i widocznie brakowało mu jeszcze tego jednego, który miał konkretne imię - Camillo Flores. A jego dotyk… działał bardzo pobudzająco.
- Zdecydowanie zbyt wiele kojotów przewija się w moim życiorysie. - westchął, że niby mu to przeszkadza. Może i faktycznie było to uciążliwe. Z tej jego wielkiej nienawiści i pogardy, jaką krył w sercu do tej słabej części siebie, kiełkowała ciekawość względem tego przystojnego chłopca, który zrobił sobie z niego posłanie. Ciepło, które od niego biło było uzależniające. Przydymiony odcień skóry, szczeniacki wyraz twarzy.. Beztroska, która była wręcz uderzająca. To wryło się w jego pamięć i lubiło nachodzić jego myśli w najmniej odpowiednich momentach. Przywoływane różnymi drobiazgami. Ostatnio Flores zaczął również nawiedzać jego sny.
Jego dotyk, który potrafił mobilizować albo poskramiać. W zależności od tego, w jaki sposób został użyty. I bicie jego serca, które czuł tak wyraźnie nad sobą. Ciągnęło go do swoich i nic nie mógł na to poradzić. Doświadczał przyciągania do tego chłopaka i wiedział, że nie jest się mu w stanie oprzeć. Niezależnie od tego, czego spróbuje - nie będzie w stanie, bo to było ostatnie czego pragnął - uwolnić się od Camillo.
Mimo tej, jakby nie było, patowej sytuacji, był w wybornym nastroju.
- To pewnie jest najbardziej denne z tego wszystkiego. - mruknął z przekąsem. Nieco rozczarowany własną postawą. Tak bardzo chciał go widywać, że nie przeszkadzało mu to, że tym razem to kojot dyktował warunki. - Nigdy się nie nudzisz, prawda? -łowił jego wzrok. - I wolisz unikać poważnych rozmów? - raczej poddawał go analizie. W sumie, nie przeszkadzało mu to. Zainteresowanie, jakim obdarzał go kojot stanowiło wystarczającą gratyfikację tych drobnych niedogodności. Przypominał mu o tym, że jest jeszcze coś, o co warto zabiegać. Wtedy chłopak się uśmiechnął i stopił go zupełnie. - Lubię patrzeć jak się uśmiechasz. Twoje usta są idealnie skrojone do uśmiechu. - przejechał po nich opuszkami palców. Podobały mu się jego usta. Od pierwszego spotkania zwrócił na nie uwagę. I o ile wtedy jeszcze nie wiedział tego, to teraz już posiadł tą wiedzę, że gdy Camillo chciał, potrafił zrobić z nich właściwy użytek. Lockhart polubił ich dotyk na swojej skórze, na ustach. Zmysłową grę. A gdy do tego jeszcze dołączał język chłopaka.. wtedy dopadała go istna symfonia zmysłów. Jednak chwilę zwlekał z tym, by do niego dołączyć. Rozkoszował się ich smakiem. Do nich tęsknił. I oddał mu pocałunek z całą tesknotą, która dało się w nim zawrzeć. Jedna ręką nadal gladził jego plecy, drugą chwycił go zanurzajac w jego wlosach, opierając kciuk na policzku. W blasku tych żywych stworzeń sam Camillo wyglądał niczym ogień, który spalał Samira od dłuższego już czasu, a on ciągle się odradzał, by spalać się jeszcze raz, i jeszcze raz…

@Camillo Guerrero Flores
Re: 25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo Empty
Pią Kwi 22, 2022 12:37 am
Powrót do góry Go down

Camillo Guerrero Flores
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo QEoWuawm_o
Camillo Guerrero Flores


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo QEoWuawm_o
wildness // beetween two worlds

    Spojrzał na niego pytająco.
    – Czuły punkt? – zapytał. Pokręcił jednak szybko głową. Nie, druidzi nie byli czymś, co ściągało jego uwagę. O druidach wiedział niewiele. Oczywiście chętnie poznałby ich kulturę i społeczeństwo, ale nie była to wiedza, którą chciał zdobyć jak najprędzej. Jego głowę zaprzątało bowiem zbyt wiele ciekawszych rzeczy. Jedna z tych rzeczy leżała teraz z nim na pomoście. Zdecydowanie bardziej wolał skupić swoją uwagę na Samirze, niż na jakichś leśnych ludkach. – Może powinienem się nimi zainteresować, zwłaszcza teraz, kiedy będą się tu częściej kręcić – zastanowił się. W końcu po podpisaniu aktu między wilkami a druidami, należało się przecież spodziewać częstszych interakcji między dwiema grupami. Konflikt, który zaistniał, był dla Camillo zrozumiały. Nie mógł jednak przejść obojętnie obok tego, co się działo. On sam doskonale wiedział, po której stronie by się opowiedział. Zastanawiające było jednak to, co mogło się z tego narodzić. No ale przyjdzie im poczekać i przekonać się na własne oczy. Te myśli nie wynikały z przewrażliwienia tylko ostrożności.
    – Musisz mi podać jakieś przykłady tego ryzyka – zaśmiał się, bo w sumie chyba wiedział, co Samir mógł mieć na myśli. Życie powinno się przeżyć podejmując ryzyko. Niemniej jednak nie należało pchać się w rzeczy albo sytuacje, które były niebezpieczne i mogły źle się skończyć. Tak, można więc powiedzieć, że lubił wykalkulowane ryzyko. W końcu ludzie, tak jak inne zwierzęta, byli zaprogramowani na to, by przeżyć. Nielogicznym było więc wpychać się tam, gdzie czyhało niebezpieczeństwo.
    – Ooch, uważasz, że jestem piękny? – zapytał, spoglądając na niego. Nie wiedział, czy dokładnie to miał Samir na myśli, ale no... słyszał co chciał usłyszeć. Znów się zaczerwienił i cieszył się, że było zbyt ciemno, by to zobaczyć. Nie był przyzwyczajony do zbierania komplementów, więc nie wiedział, co miał odpowiedzieć i czy też rzucić jakimś komplementem w kierunku mężczyzny. No ale co miałby mu powiedzieć? Przecież nie pow mu, że też jest piękny. Do Samira nie pasowało takie określenie, był on przystojny, ale w inny, ciekawszy sposób niż zwykła fizyczna atrakcyjność mogła zapewnić. Mógłby pochwalić jego muskulaturę albo szeroką gamę tatuaży, które posiadał, było to jednak płytkie. Nie to, że mówienie komuś, że był piękny było głębokie, ale nie spodziewał się, żeby wilk takimi komplementami rzucał na prawo czy lewo. Na szczęście Samir odciągnął jego uwagę od tych myśli.
    Wyciągnął głowę do góry, żeby przyjrzeć się latającym, świecącym punkcikom. No cóż... nazwa sama cisnęła się na usta i nie wyobrażał sobie, żeby świetliki mogły nazywać się inaczej. Uśmiechnął się lekko.
    – To co zwiemy różą, pod inną nazwą równie by pachniało – zacytował. Nie lubił Romea i Julii niemniej jednak ten cytat jakoś szczególnie z nim utknął. Kryła się w nim jakaś prawda. Nie było znaczenia, jak się coś nazywa, bo pojęcia były konstruktami wymyślonymi przez ludzi i narzucanymi przez społeczeństwo. W końcu Camillo sam siebie nie nazwał człowiekiem, tylko ta łatka do niego przylgnęła, gdy nadało mu ją społeczeństwo. No i z łatkami podążały również wszelkie tego konsekwencje. A kto jak kto, ale on wiedział o tym doskonale, będąc w takim a nie innym ciele. Miał dużo łatek, które dla niego nic nie znaczyły, ale dla pozostałych ludzi owszem. Była to jednak rozmowa na inny dzień. – Myślę, że są ciekawe, bo świecą, nie musiałyby się nazywać świetlikami – stwierdził, wzruszając lekko ramionami. Nie zastanawiał się jednak nad tym zbyt długo. Mówiło się bowiem, że imiona nosiły ze sobą pewną moc. Mógłby się z tym zgodzić, jeśli chodzi o ludzi, bo posiadali oni wolną wolę, na którą jednak wiele mogło wpłynąć. Często nieświadomie ludzie inspirowali się pewnymi rzeczami. W końcu Camillo na nazwisko miał Flores, co znaczy kwiat, więc być może właśnie z tego jednego określenia wzięła się cała jego fascynacja kwiatami i roślinami ogólnie. Przecież nie mógł tego wykluczyć, ale też nie mógł potwierdzić.
    – To inaczej, nie interesują mnie ludzie, którzy są mi obojętni – przyznał. Czy właśnie wskazywał Samirowi, że ten nie był mu obojętny. No ale żeby dojść do takiego wniosku nikt nie potrzebował przecież specjalnych oświadczeń. Logicznym było, że ani Samir dla Camillo, ani Camillo dla Samira nie byli obojętni. W końcu wkroczyli, z przytupem, w swoje życia. – No ale rozmowa też polega na pytaniu się o różne rzeczy – zauważył. W końcu pytania pchały rozmowę dalej. No a przynajmniej on miał takie wrażenie.
    – Ty to wiesz, co powiedzieć, żeby zrobić komuś przyjemność – wypalił, uśmiechając się odsłaniając zęby. Samir się przed nim otwierał, co bardzo mu się podobało. Lubił słuchać, co w nim podobało się mężczyźnie, chociaż musiał przyznać, że sam by nie wybrał tych rzeczy.
    No cóż, Camillo lubił jasno określone sytuacje. Nie lubił się domyślać, bo była to niebezpieczna droga do rozwinięcia paranoi. Nie chciał zastanawiać się nad tym, co ich łączyło. Mógł przyjąć każdy scenariusz, bo nie nastawiał się na nic. Nie chciał myśleć o niczym, jeśli nie wiedział, jaki stosunek do tego wszystkiego miał wilk. Z wilkami to wszystko było takie skomplikowane... Wiele rzeczy go w nich interesowało, począwszy od zachowań, a skończywszy na całej strukturze watahy. Samir go fascynował pod każdym względem, zwłaszcza że ich relacja jest czymś, co w ogóle nie powinno mieć miejsca. Nie żeby Camillo nie chciał, ale przecież żyli w różnych światach, których ścieżki nie przecinały się zbyt często. Jeszcze miesiąc temu nie spodziewał się, że któregoś dnia mógłby leżeć sobie beztrosko na jakimkolwiek mężczyźnie, nie mówiąc już o Samirze, który całym swoim jestestwem odstraszał każdego. Nie wiedział, dlaczego tak się działo, być może była to prawdziwa chemia między nimi, ale nie wykluczał też zbliżających się Lunarii. Nigdy wcześniej jednak nie czuł czegoś takiego, a przecież Samir nie był pierwszym mężczyzną, z którym Flores spędzał swój czas. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie był ciekawy co to będzie, gdy lunaria się rozwiną. Nie mówiąc, że sam posiadał kilka tych roślin w ogrodzie.
    – Aż taką władzę mam nad tobą? – zapytał zaintrygowany. Zastanawiał się nad tym, co mógłby z tą władzą zrobić i jak ją wykorzystać, ale nie chciał tego sprawdzać. Takie manipulowanie było okrutne. Myślał jednak, że nie było to nic złego, skoro Samir również posiadał dziwną władzę nad Floresem. Chłopak mógłby zrobić niemal wszystko, co wilk by mu powiedział, zwłaszcza kiedy był w nastroju i nie chciał się z nim drażnić, jak to miało miejsce podczas ich ostatniego spotkania. Zaśmiał się. Przed chwilą wilk mówił mu, co mu się w nim podobało, a teraz że Camillo jest irytujący. Chłopak pogłaskał mężczyznę po policzku. Mężczyzna był taki przyjemny w dotyku, nie było w nim ani grama szorstkości, z która mógł być kojarzony. Może zrzucał tę maskę w towarzystwie kojota, a może w ogóle taki nie był i były to jedynie wyobrażenia i łatki, które nadawało mu społeczeństwo, a on postanowił je odgrywać. Było w nim wiele niewiadomych, które Flores chciał poznać.
    – To twoje słowa, nie moje – kiwnął głową. Nie chciał nazywać tego dennym, bo cieszył się, że Lockhart zdecydował się tutaj przyjść, nawet jeśli nie musiał. Dużo to Camillo mówiło i znaczyło, że wilk nie traktuje go jako zabawkę. Bo przecież po zabawki sięgało się wtedy, gdy miało się na nie ochotę, a nie gdy korzystało się z zaproszenia. – Unikać poważnych rozmów? Ja? Ależ proszę rozmawiajmy – zaśmiał się, gdy ich usta się rozłączyły. Delikatnie zsunął się z mężczyzny i oparł na pomoście. Jego ramię lekko huknęło o deski, jednak były one na tyle wilgotne i miękkie, że nie odczuł tego. Uśmiechnął się. Nie było dla niego tematów, których nie chciałby poruszać. Owszem, niektóre mogłyby zaczekać do bardziej dogodnego terminu, ale nie bał się ich. – O czym chcesz porozmawiać? – zapytał.

Re: 25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo Empty
Pią Kwi 22, 2022 12:18 pm
Powrót do góry Go down

Samir Lockhart
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo I4InMHij_o
Samir Lockhart


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

Starał się ukryć to rozbawienie, jakie kojot w nim wywołał. Sprawiał wrażenie, jakby zaprzeczał ze strachu przed wilkiem. W końcu Samir nie krył przed nim swojego sceptycyzmu odnośnie obcych. Ciekawe, czy zastanawiał się dlaczego Samirowi nie przeszkadzało przebywanie z nim, skoro już zdążył się zorientować, iż wilk był nieufny w stosunku do innych. Skoro nie przepadał za druidami dlaczego miałby lubić innych zmiennych, którzy nie byli wilkami? Inna sprawa, że jakoś też nikt go nie okrzyknął przyjacielem wszystkich wilków.
- Może powinieneś. - nawet go nieco zachęcił. - Też znają się na roślinach. - chłopak miałby zajęcie, mógłby się czegoś nowego dowiedzieć, a przy okazji może podzielić się nowo zdobytą wiedzą na temat obcych. Samir nie potrafił rozmawiać normalnie z innymi. Nawet z Camillo raczej toczył słowne batalie, chociaż się bardzo starał. Może z rozmowy na rozmowę odkrywał lepszy sposób komunikacji, ale nie przekładało się na umiejętności umożliwiające porozumienie z innymi. On po prostu coś zakładał z góry i za wszelką cenę dążył do tego, żeby swoje racje udowodnić wywlekając ich potwierdzenie jednym czy dwoma słowami, bez żadnego kontekstu.
Śmiech kojota, udzielił się wilkowi. Chyba przykład z pomostem był wystarczający, chociaż wiadomo,że nie do końca o to właśnie chodziło.
Zmarszczył nos, uśmiechnął się jakoś inaczej i ugryzł się w język. Nie chciał za bardzo wnikać w nadinterpretacje kojota. Piękno było znacznie szerszym pojęciem niż zwykłe nazwanie człowieka pięknym, dotykało nie tylko powierzchowności, ale osobowości, sposobu bycia i ducha. Z resztą nazywanie mężczyzny pięknym było jakieś takie dość osobliwe i nie pasujące. Mimo tego, że aż go świerzbił język, żeby to sprostować, nie chciał psuć chwili. Zamiast tego pozostawił go z niejasnym - .może - uznając, że kojot stwierdzi, że Lockhart się z nim znowu droczy. Wystarczyło mu, że sprawił tym stwierdzeniem przyjemność chłopakowi.
Dobrze, że nie potrafili czytać sobie w myślach. Tak, to może jednak zyskał w oczach młodzieńca, że jednak jak się postara, potrafi być romantyczny.. a przynajmniej zna takie teksty i historie. W rzeczywistości filozoficzne pytanie o różę znał z jakiejś zasłyszanej historii o róży i kapuście. Mógłby przysiąc, że na ten temat spierali się między sobą jacyś kucharze. Nie pamiętał jednak konkluzji, więc pewnie poszło na noże. Pewnie dlatego, że nie kojarzył cytatu, nie pociągnął rozmowy kolejnym, uznając, że to zdanie chłopaka, chociaż zaleciało archaizmem.. a potem wróciło na świetliki. Mruknął ze zrozumieniem, przyjmując jego punkt widzenia. Przecież w sumie nic się nie zmieniało, gdy nie znało się nazwy zjawiska. Potrafiło nadal zachwycać. Po co chciał szukać drugiego dna? Chyba nie przez to, by budować wspólną mapę odniesień, po którą sięgało się na dalszych etapach komunikacji wracając do początku.
Teraz to Camillo go naprawdę zaskoczył. Samir zastrzygł aż uszami. To była jedna z nielicznych wypowiedzi kojota, w której nie doszukiwał się rzeczywistej bądź rzekomej przekory czy zaczepności. Nieco szybciej zaczęła krążyć mu krew. Co innego coś wiedzieć, czegoś się domyślać a co innego uzyskać potwierdzenie. Niby tak twierdził, że mu tego wcale nie potrzeba, a jednak mile go połechtały słowa Camillo. Nie dlatego, że były miłe, nawet nie dlatego, że wskazywały, iż ktoś może się nim interesować..ale dlatego, że powiedział je właśnie Flores. Wilkołak miał dla niego coraz więcej ciepłych myśli i to w jaki sposób go odbierał rzutowało na sposób interpretacji jego słów czy zachowań.
- Dopóki to nie przybiera formy przesłuchania. - uśmiechnął się pobłażliwie. Jak dotychczas większość pytań zadawanych przez chłopaka właśnie tak odbierał, jak część jakiegoś bardzo żmudnego przesłuchania, które wymaga odpowiedzi na szeregu pytań mających za zadanie określenie okoliczności. Samir uważał, że wystarczy stworzyć odpowiednie warunki, by zachęcić kogoś do mówienia i nie trzeba do tego jakiegoś wymyślnego arkusza pytań. Im też całkiem nieźle szło bez tego. Tak mu się przynajmniej wydawało. Może dlatego, że niektóre z nich były tak naturalnie wplecione w dyskusję, że nie wydawały się być odrębnymi bytami.
- Nie komuś, a zdaje się, tobie. - poprawił go. Spodobał mu się ten szeroki uśmiech, który wywołały jego słowa. Mógłby się patrzeć godzinami jak młody się szczerzy w zadowoleniu.
- Nie mów, że nie widzisz tego. - ściszył głos. Niezbyt pewnie czuł się na tym gruncie . Nie był przyzwyczajony do tego, żeby aż tak się odsłaniać. Jednak kto nie potrafił ryzykować, nie miał szans na sprawdzenie czy mu dopisuje szczęście. - Odbierasz rozum niczym najczystszy ekstrakt z lunarii. - nie sama roślina, ale najczystsza esencja. Nie znał się na określeniach, ale chyba Camillo powinien wiedzieć o co mu chodzi. Gdyby nie czuł tego obustronnego przyciągania zapewne taką informację zachowałby dla siebie. Mruknął z zadowolenia, gdy ręka chłopaka poruszyła się na jego policzku. Zabawne jak tak drobna pieszczota, ofiarowana jakby od niechcenia potrafiła cieszyć.
- Ach, teraz to moje słowa, ty przewrotny łobuzie? - pokręcił głową, niby oburzony. Zaniepokoił się. Ten huk nie brzmiał wcale lekko. Uśmiech chłopaka trochę go uspokoił. - Nie rozbija się tak. - w tym upomnieniu jednak więcej było troski niż wyrzutu. - Zbite mięso jest niesmaczne. - dodał z przekorą.
Nie spodziewał się, że tym niewinnym pytaniem zdejmie kojota z siebie. Co prawda to trochę mniej ciężaru i ułatwione oddychanie… z tym, że nie przeszkadzała mu zanadto poprzednia konfiguracja. - Wychowałem się wśród kojotów i aż do czasu pierwszej przemiany żyłem w przeświadczeniu, że jestem jednym z nich. - z reguły tym się nie chwalił, ale skoro już zmierzało ku temu, że przynajmniej przez najbliższy czas będą się widywać… wolał jednak w jakiś sposób przygotować Camillo do tego, co może go zaskoczyć. Koszmary Samira miały swój początek w historii, którą właśnie się dzielił i potrafiły przychodzić niespodziewanie. Nie chciał za każdym razem uciekać, żeby przy nim przypadkiem nie zasnąć. Z nim wszystko wydawało się zupełnie inne niż dotychczas.  - To trochę pokręcone, gdy dowie się trochę o naturze wilków. - zdawał sobie z tego sprawę. - Wiesz, jaki to szok, gdy przez naście lat wiesz, że jesteś zmiennym, uczysz się wszystkiego co najważniejsze na temat własnego gatunku, a gdy przychodzi co do czego okazuje się, że jesteś podrzutkiem.. czy raczej rodzona matka zapomniała ci przez te wszystkie lata wspomnieć, że jednak nie ma pewności czy jesteś kojotem, bo twój ojciec jednak mógł być trochę innym zmiennym? Takim wilkiem. - nawet po tylu latach trudno mu się o tym mówiło. Uznał jednak, że Camillo z racji tego, że sam jest kojotem powinien o tym wiedzieć. No dobra, to był kolejny z powodów. Tak naprawdę sam nie wiedział dlaczego chciał się tym z nim podzielić.

@Camillo Guerrero Flores
Re: 25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo Empty
Sob Kwi 23, 2022 1:25 am
Powrót do góry Go down

Sponsored content



Powrót do góry Go down
Skocz do: