Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2



 
Pogoda
WRZESIEŃ ostatnie ciepłe dni lata; pochmurno bez opadów. Lekki wiaterek ze wschodu.
News
W powietrzu unosi się niepokój związany z rebelią goblinów.
Gif



 :: okolice Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
25 sierpnia - Samir & Camillo
Idź do strony : Previous  1, 2

Camillo Guerrero Flores
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 QEoWuawm_o
Camillo Guerrero Flores


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 QEoWuawm_o
wildness // beetween two worlds

First topic message reminder :

 
— 25 sierpnia —
nad jeziorem
Samir & Camillo

    Wpatrywał się w spokojną taflę jeziora. Było ciemno. Na niebie nie było widać żadnej gwiazdy ani też Księżyca, więc Norwood pogrążone było w prawdziwym mroku. Jedynie lampy uliczne były w stanie oświetlić drogę. Na całe szczęście Camillo znał tę okolicę jak własną kieszeń. W noce takie, jak ta nie potrafił zasnąć. W sumie był rozbudzony i nie chciało mu się spać. Dzisiaj się nie denerwował, więc jego spacer był całkiem przyjemny. Z uśmiechem na ustach obserwował, czy coś nie zakłóca wody. Lubił wpatrywać się w wodę. Była jego ulubionym żywiołem. Wiele osób zarzucało mu dość ognisty charakter, ale tak naprawdę całkiem sporo miał właśnie z wodą. Podobnie jak ona mogła dopasować się do każdego naczynia, w jakim się znalazła, tak samo Camillo był w stanie dopasować się do każdej sytuacji. Nie mówiąc już o tym, że w dawnych czasach przypisywano wodzie zdolności lecznicze, a Flores przecież pracował w aptece. Byli prawie tym samym.  
    Nad jezioro przychodził nie dla flory, która się tutaj znajdowała, ale dla świetlików, które urządzały sobie tutaj pokazy świetlne. Szczególnie w noce tak ciemne, jak ta, widok latających owadów był wyjątkowo urokliwy. Nie był fanem wszelkiego robactwa. Nie lubił pająków, nie lubił muszek i komarów, potrafił jednak docenić piękno tam, gdzie je widział. Umiejętność świecenia była wyjątkowa, nie każda istota mogła się nią pochwalić, a świetliki były o tyle wyjątkowe, że enzym, który pozwala im świecić, był wykorzystywany również w laboratoriach. Można było więc śmiało powiedzieć, że te owady przyczyniły się do wielu ważnych odkryć.
    Odwrócił się na plecy i spojrzał w niebo, podkładając sobie ręce pod głowę. Leżał na kocu, bo  chciał mieć coś miękkiego pod pleckami. Nie mówiąc już o tym, że drewniany pomost na którym leżał, nie był suchy. W niektórych miejscach wydawał się nawet tak spróchniały, że Camillo miał obawy, żeby w ogóle się tutaj pojawiać.  Poza świetlikami latającymi mu nad twarzą nie był w stanie dostrzec nic ciekawego. Bezksiężycowe noce były dla niego wyjątkowe, bo zawsze rozpamiętywał wtedy wypadek, w którym zginął jego ojciec. Było to na tyle dziwne, bo wypadek miał miejsce w dzień, Camillo nie przypominał sobie, żeby księżyc odgrywał w nim jakąś szczególną rolę. No ale od tamtego czasu ciężko było mu się przemienić, jeśli srebrny glob nie jaśniał na nieboskłonie. Dzisiejszej nocy nie myślał jednak o wypadku i o swoim ojcu, ale o dniu, w którym poznał Samira. Uśmiechnął się lekko, prawie niezauważalnie i sięgnął do kieszeni po swój telefon. Na szczęście jakimś cudem miał tutaj słabą kreskę zasięgu. Napisał do mężczyzny szybkiego SMSa. Nie wiedział, czy wiadomość dotrze ale miał nadzieję, że nie będzie musiał zbyt długo czekać.
    Ponownie włożył telefon do kieszeni i położył się na kocyku, zawijając się nim. Nie było mu zimno, ale teraz zrobiło się dużo przytulniej.

[1/?]
@Samir Lockhart
25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 Empty
Pią Kwi 15, 2022 4:21 pm
Powrót do góry Go down
AutorWiadomość

Camillo Guerrero Flores
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 QEoWuawm_o
Camillo Guerrero Flores


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 QEoWuawm_o
wildness // beetween two worlds

    Zastanowił się nad tym. Rzeczywiście, może powinien poznać jakichś druidów. Dotychczas wpadał na nich jedynie sporadycznie, więc nie miał wiele okazji i czasu, by poznać, kim tak właściwie są. Jedyne co wiedział, to zasłyszane od innych zmiennych informacje, jednak te nie musiały być prawdziwe. W końcu nikt nie wiedział, co druidzi tak właściwie tutaj robią i przez większość czasu panowały między nimi napięte relacje. Nie dziwił się temu, chociaż sam nie pamiętał zdarzenia z przeszłości, które doprowadziło do konfliktu. Druidzi wydawali się zresztą dość zamknięci i nieufni, żeby dało się z nimi mieć jakiekolwiek zażyłe relacje. Niektórym się oczywiście udawało, ale Camillo był z natury ostrożny i nie pchał się w coś, czego nie znał. Nie mówiąc już o tym, że poznawanie druidów mogło wiązać się z ingerowaniem w konflikt między nimi a watahą, a w to nie chciał się mieszać. Jeśli jednak zastanowiło się nieco nad tym, to Samir miał absolutną rację. Poznanie druidów mogło być świetną okazją do poszerzenia swoich horyzontów myślowych i zdobycia nowej, ciekawej wiedzy na temat roślin. Bardzo go ta wizja zaintrygowała. Nawet nie chciał sobie wyobrażać tego, co druidzi mogą chować przed światem.
    – Masz rację, przydałoby się ich poznać, skoro podpisano ten pakt – stwierdził, kiwając głową. No i dodatkowo byłaby to też okazja na to, by ogarnąć, co tak właściwie robili druidzi. Byli dla niego tajemnicą, nad którą jednak nigdy się nie zastanawiał. Zupełne przeciwieństwo Samira, który był niewiadomą, którą Flores pragnął rozwiązać. Chciał o mężczyźnie wiedzieć wszystko i przychodziło mu to zupełnie naturalnie. Uśmiechnął się. Musiał jednak dobrze zastanowić się nad tym, jak się do tego zabrać. Nie wiedział do czego druidzi byli zdolni i z całą pewnością nie będą podchodzić do zmiennych z ufnością. Proces ich poznawania zapowiadał się na wyjątkowo długi i mozolny, nie wiedział, czy chciało mu się w to bawić. Leśni nigdy go nie ciekawili i Flores przeżył już ponad dwadzieścia pięć lat ograniczając z nimi kontakt do absolutnego minimum.
    – Przyjmę to za potwierdzenie – zaśmiał się cicho. Byli tutaj sami, ale nie chciał przerywać tej przyjemnej ciszy i spokoju niepotrzebnymi hałasami. Było tutaj całkiem klimatycznie, co w sumie zauważył dopiero teraz. Nigdy nie uznawał miejsc za szczególnie urokliwe, niemniej jednak teraz, gdy leżał tutaj wspólnie z mężczyzną, to zaczynał dostrzegać pewien urok w otoczeniu. Bo jednak należało przyznać, że lokacja, w której byli, nie była szczególnie piękna. Chłopak wybrał ją jedynie dlatego, że mógł się tutaj ukryć przed światem. Zazwyczaj czuł się bezpiecznie w takich miejscach. Nie posiadał własnego zapachu, dzięki czemu ciężko go było wytropić, jeśli nie wiedziało się, czego szukać. Pachniał kwiatami, którymi się zajmował. Każdy kto go znał, wiedział, że pachnie różami, magnoliami, nagietkami i wszystkim tym, co rosło w jego ogrodzie. Ktoś obcy nie byłby jednak w stanie rozróżnić, czy znalazł się w pobliżu kwiatów, czy człowieka. To dawało mu poczucie bezpieczeństwa, dzięki któremu mógł beztrosko spacerować w późnych porach po lesie i innych, dziwnych miejscach. Owszem było to lekkomyślne i nierozsądne, bo w końcu trafi na jakieś kłopoty, których nie będzie się spodziewać.
    – Nadawałbym się do przesłuchań? Może powinienem pracować w policji? – zastanowił się. No ale szybko zrezygnował z takiego scenariusza. Był zdecydowanie zbyt miły do pracy w policji. Tam trzeba było umieć wykazać się odpowiednim charakterem i chociaż tego, nie można było odmówić chłopakowi, to jednak posiadał on zupełnie inny typ charakteru. No i oczywiście nie chciałby mieszać się w żadne kryminalne sprawki.
    Spojrzał na niego, uśmiechając się lekko. Dobrze wiedział, co widział, niemniej jednak nic nie stało na przeszkodzie, żeby Samir sam to przyznał. Było w tych słowach coś przyjemnego, czego Camillo mógłby słuchać bez końca. Nie chodziło o to, że miał nad wilkiem jakąś bliżej nieokreśloną władzę, ale dobrze było wiedzieć, że posiadał w sobie coś, co nie pozwalało opuścić umysły wilka.
    – Och – wydusił z siebie. Nie spodziewał się usłyszeć od Samira czegoś takiego. Kilka pytań cisnęło mu się na usta, ale szybko doszedł do wniosku, że mogłoby to tylko sprawić mu większy ból. Rozumiał, że taka sytuacja, gdy człowiek zaczyna rozumieć, że odstaje i jego dotychczasowe życie było nieprawdziwe, nie była łatwa. Po części to rozumiał, niemniej jednak nigdy nie będzie w stanie postawić się w skórze mężczyzny. Współczuł mu. Kojoty i wilki nie różniły się pod względem wyglądu aż tak bardzo, były też na tyle podobne genetycznie, że mogli płodzić potomstwo, co nie było możliwe w przypadku lisów (oczywiście mowa o zwierzętach, nie zmiennych). Niemniej jednak zmienni różnych rodzajów różnili się między sobą. Wilki posiadały własną hierarchię, własne zachowania, których sam Camillo nie był w stanie zrozumieć. No bo jak na przykład kojot miał wyjaśnić młodemu wilkowi, na czym polega wpojenie, jeśli nie ma się z tym do czynienia? – I co zrobiłeś, gdy się dowiedziałeś? Nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz – powiedział. Trochę się tego domyślał. Sądząc po Samirze, to obstawiał, że zaczął się buntować, aż w końcu uciekł, chcąc zacząć żyć po swojemu. Bo w sumie po co miał kontynuować życie, które od początku było kłamstwem, jeśli mógł zacząć nowe, na swoich własnych warunkach. Skłamałby też, gdyby powiedział, że nie cieszył się z takiego obrotu spraw, bo dzięki temu mogli teraz leżeć obok siebie. Takiego bólu i traumy ciężko jest się jednak wyzbyć.
    – To dlatego nie możesz spać? – zapytał, chcąc przerwać chwilę ciszy, która zapanowała, gdy Flores trawił usłyszane informacje. Jego życie było w dużej mierze spokojne i beztroskie. Nie miał więc większego doświadczenia w radzeniu sobie i analizowaniu czyichś problemów. To jego siostra była psychologiem, a nie on. Wątpił jednak, ze wilk chciałby skorzystać z jej pomocy, więc nawet tego nie proponował. – Ja nie mogę zasnąć, gdy nie widzę księżyca. Przypomina mi się wtedy wypadek, chociaż nie pamiętam dokładnie, czy wydarzył się on w nocy. Mało pamiętam, czuję się jakby wtedy cały świat zamknął się w przestrzeni naszego samochodu. Od tamtego momentu ciężko jest mi się przemienić w takie bezksiężycowe noce, dlatego sobie spaceruję – powiedział, również się otwierając. Ich sytuacje nie były podobne, ale prawdopodobnie dzięki nim mogli się spotkać. Bo gdyby nie wypadek i wywołane nią problemy ze snem, Camillo i Samir nigdy nie spotkaliby się wtedy na tamtej łące. Czy w tych wydarzeniach była jakaś celowość? Ciężko było to określić...

Re: 25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 Empty
Sob Kwi 23, 2022 4:39 pm
Powrót do góry Go down

Samir Lockhart
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 I4InMHij_o
Samir Lockhart


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

Może i Samir nie był fanem druidów, ale wiedział, że tych, których się obawiało najbardziej, należało mieć jak najbliżej. Nie spieszyło mu się do tego, ale wiadomo kiedyś trzebaby było przełamać i tą niedogodność.
Camillo go rozbawił, a jego śmiech był zaraźliwy. - Bo jakżeby inaczej? – no właśnie, jak Flores miałby zinterpretować jego słowa, jak nie w sposób dogodny dla siebie?
- Przestań, Camillo. – pogroził mu, paluszkiem, a przyjemny ton wesołej rozmowy go nie opuszczał - Policjanci to wredne mendy. – na przykład taka Brenna. Po dziś dzień pamiętał (a przecież nie był pamiętliwy), jak nie chciała mu anulować głupiego mandatu. – I nikt ich nie lubi. – bo i co w nich lubić? - Ja ich nie lubię.nawet, a może zwłaszcza tych, którzy należą do watahy przyznał, chociaż chyba nie było w tym nic dziwnego, skoro nawet nie starał się wyglądać na miłego faceta. Przejechał palcami po jego czuprynie. - Chociaż z całą pewnością byś ich zakasował.a przy okazji wmówił kilku frajerom, że to oni są winni tego czy tamtego.- pomyślał, bo młody potrafił przegadać nie jednego. Tego był pewien. - Jak zobaczę cię w tym mundurku definitywnie będzie to dla mnie znak, że nie chcesz mieć ze mna nic wspólnego. uśmiechnął się zawadiacko. Być może wyobraził sobie właśnie Camillo w takim przebranku. Kto wie, może nawet jemu pozwoliłby się zaaresztować…
Tak..powinien pewnie odczuć w tej chwili jakieś zakłopotanie czy niepokój. Wręczył chłopakowi oręż, który mógł użyć przeciw niemu. W końcu od wieków było wiadome, że najdotkliwsze ciosy przchodzą od tych, w czyje ręce złożyło się swoje życie. To duże uproszczenie i daleko idąca alegoria, ale w jakiś sposób wilk się przed nim obnażył. Nie czuł skrępowania, chociaż pewnie w innych okolicznościach i przy kimś innym tak by właśnie było. To nie był znany mu grunt i trochę błądził. Czuł jednak niejaką przyjemność, która towarzyszyła odkrywaniu czegoś nowego i niezbadanego. Nie towarzyszyły temu znajome, oklepane okoliczności. Dudnienie dobiegające z głośników, duszna atmosfera zamkniętej przestrzeni, przytłumione światło, alkohol. Był całkiem świadomy otaczającej przestrzeni. Czasu. Miejsca. I Camillo, który znajdował się tuż obok. Pewnie to skłoniło go do refleksji. Podzielenia się swoją tajemnicą. Ta informacja nie była tak bardzo tajna, bo ciężko by było ukryć pochodzenie, gdy w Norwood żył jego ojciec. Co prawda nigdy nie dzielili nazwiska, ale to i tak była mała mieścina. Jak ktoś chciał dogrzebać się jakichś genaealogicznych historii, to nie trzeba było bardzo się namęczyć w tej kwestii.
- Zabawna historia, co nie? – chciał to trochę zbagatelizować, ale Camillo chyba nie dał się nabrać. Krótkie „och” było bardzo wymowne. Samir nikomu nie wspominał, w jaki sposób dowiedział się o tym, że jest wilkołakiem. Innych częstował półprawdami, gdy naciskali za mocno, a  chcieli coś wiedzieć. Z Camillo podzielił się tą historią, która ciążyła mu od lat. Czy było mu z tym lepiej? Ciężko stwierdzić. Na pewno było mu z tym bardziej autentycznie. W końcu takimi opowieściami nie raczy się przypadkowych osób tylko te ważne, które chce się zatrzymać w swoim życiu na dłużej.
- A co miałem zrobić? – parsknął odwracając wzrok. - Poszedłem swoją drogą. – zrobił pauzę, po czym dodał. –  Pewnych rzeczy dowiedziałem się na własną rękę. Innych od poznanych wilkołaków. Ta droga zaprowadziła mnie do Norwood. Do ojca. – znowu spojrzał na kojota - i do ciebie – uśmiechnął się niepewnie. Pominął kilkanaście lat bogatych w różne historie, z których nie powinien być dumny i których nie opowiadało się z przyczyn praktycznych, zwłaszcza, że karalność za większość nie ulagła zatarciu i za niektóre z nich w pewnych stanach pewnie groziło krzesło czy coś równie podłego, co równało się śmierci w przypadku wilkołaka. Wolał się jednak nad tym nie zastanawiać. Pewnych rzeczy lepiej było nie wiedzieć. Strach był złym doradcą. Sprawiał, że popełniało się błędy i wtedy widmo kary stawało się rzeczywistym i namacalnym tworem.
- Głupia sprawa. – zaśmiał się nerwowo. - Może nie tyle, że nie mogę, co nie chcę… Budzą mnie koszmary, które są tak rzeczywiste, że sam się czasem łapię na tym, że nie widzę różnicy między jawą a fikcją. Coś jak wieczny egzamin, od którego zależy całe twoje życie, jesteś do niego nieprzygotowany i wszystkie litery z testowego formularza zlewają się w jeden bełkot. – to było stwierdzenie idealnie obrazujące jego koszmary. - Nie jestem gotowy ci o nich opowiedzieć. – przyznał. To było bardzo niekomfortowe. Co pewnie stanowiło niejaki cień, który odznaczał się na tle bezwstydności wilkołaka, z którą się nie miał zwyczaju kryć, a od której to strony Camillo miał już okazję go poznać.
Cóż… Lockhart miał swoje zdanie na temat psychologów i ich szarlatanerii. Wystarczyło, że Polly serwowała mu darmową psychoanalizę działając mu tym samym na układ nerwowy. Nie potrzebował tego. Takie spotkania były dla ludzi słabych, a on nawet nie był człowiekiem. Sam też znał kilka technik, które wyczytał z podręczników psychologii, a które idealnie nadawały się do wnerwiania ludzi i pastwienia się nad ich cherlawą Psyche.
- Blask Luny ma w sobie coś zniewalającego. – z wszystkich zjawisk, które dało się obserwować gołym okiem właśnie jej pojawianie się na nocnym niebie było najbardziej tajemnicze i majestatyczne. Moc, jaką księżyc i jego przyciąganie miał nad wodami, nad żywymi stworzeniami i pewnie jeszcze wieloma zjawiskami, o których Lockhart nie miał wiedzy, skłądała w niej moc wręcz magicznej natury. Obserwacja nadciągających faz pozwalała przewidzieć zachowania ludzkie. Jej tarcza jaśniała raz bliżej raz dalej od globu urzekając swoim urokiem i odsłaniając walory każdej nocy całkiem inne. Lockhart autentycznie adorował księżyc i również rozpaczał nie mogąc skąpać się w jej blasku. - To zrozumiałe, że bez jej zachęcającego blasku ciężko jest wywołać przemianę, co dopiero, gdy ma się za sobą taką traumę. – sam pewnie wolałby nie pamiętać tego zdarzenia, które zaważyło na jego dalszym życiu doprawiając sny subtelną nutą majaków przeradzających się w regularne koszmary. - Czasem lepiej nie pamiętać. – słychać było w jego głosie ton niejakiej zazdrości.
To, że akurat brak księżyca powstrzymywał przemianę jego kojota wydało się Samirowi dziwne. W sensie, bardziej logicznym by było, gdyby Camillo nie mógł się przemienić w jakimś ciasnym miejscu, ograniczonej przestrzeni, albo nabawił się w związku z tym zdarzeniem jakiejś klaustrofobii, ale też nie czuł się upoważniony do zadawania większej ilości pytań. To były bardzo osobiste wypowiedzi. Dociekanie było nie na miejscu. Pewnie, gdy Camillo będzie czuł taką potrzebę – poszerzy tą wypowiedź teraz, albo kiedyś w bliżej nie określonej przyszłości.
- Twoja rodzina wydaje się być poukładana i całkiem normalna. Co z tobą nie tak, że zadajesz się ze mną? – spoważniał i zaczął mu się wnikliwiej przyglądać.  Zdawał sobie sprawę, że był popaprany, z bagażem doświadczeń, do tego sporo starszy. A może to on powinien zapytać siebie co z nim było nie tak, że zaczął się narzucać kojotowi. KOJOTOWI!  Przecież niby ich nie lubił i w ogóle..
Jakby na to nie patrzeć, w kontekście miasteczka – Flores był całkiem niezłą partią. Szanowana rodzina. Przyzwoity, dochodowy interes. Może zmienni nie byli najlepszymi klientami, ale przecież nie tylko oni mieszkali w okolicy. Dużo też było turystów. Ci zawsze potrzebowali wszystkiego na wczoraj, więc można było trochę windować ceny. Lockhart by tak robił.


@Camillo Guerrero Flores
Re: 25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 Empty
Nie Kwi 24, 2022 11:56 pm
Powrót do góry Go down

Camillo Guerrero Flores
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 QEoWuawm_o
Camillo Guerrero Flores


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 QEoWuawm_o
wildness // beetween two worlds

    Wzruszył ramionami i spojrzał na mężczyznę. Uśmiechnął się, słysząc jego wypowiedź. On sam nie miał większego problemu z policją, a przynajmniej nie tą, która znajdowała się w Norwood. Tutaj, dzięki małej społeczności, wszyscy kojarzyli Floresów. Fakt, że prowadzili oni jedyną najbliższą aptekę zdecydowanie pomagał im budować odpowiednią renomę w mieścinie. Nie mówiąc już o tym, że byli oni spokojną i dość szanowaną rodziną. Nigdy nie odmawiali pomocy, a tym samym ludzie ich lubili i wiedzieli, że mogli na nich liczyć. Chłopak nie musiał więc martwić się policją. Nigdy bowiem żadnej skargi na siebie nie zebrał. Był dość ostrożny i nawet trawkę palił jedynie w swoim pokoju, siedząc na parapecie, żeby czasami nie było od niego czuć. Pachniał kwiatami i roślinami, więc raczej ciężko byłoby wyłapać ten konkretny zapach, ale nigdy nie wiadomo. No a on nie chciał problemów.
    – A ja lubię – powiedział, ale odchrząknął szybko. – No, nic do nich nie mam – poprawił się, bo jednak nie miał żadnego konkretnego stosunku do policji. Nie musiał z nią nic załatwiać, więc nie mógł poznać jej od jakiejkolwiek strony, a przecież nie można się wypowiadać na czyjś temat, jeśli się tego kogoś albo czegoś nie poznało. Zrozumiał więc, że skoro Samir nie przepadał za miejscowym organem prawa, to pewnie musiał mieć z nimi nie najlepsze stosunki. Był ciekawy, z czego mogło to wynikać, ale nie chciał drążyć tematu. Samir był impulsywny i pozwalał tej impulsywności działać dość często, więc nie wykluczał, że chodziło właśnie o jakieś impulsywne zachowanie wilka, które ściągnęło na niego uwagę któregoś z policjantów. Zainteresowało to jednak Camillo do tego stopnia, że nie miał zamiaru zostawiać tej sprawy na boku. Kiedyś z całą pewnością do tego wróci. Ale jeszcze nie teraz. – No przestań... zakułbym cię w kajdanki i przykuł do jakiejś rury. Byłoby śmiesznie – stwierdził, uśmiechając się łobuzersko. Wizja takiego obezwładnionego Samira była interesująca, ale tylko i wyłącznie pod tym kątem, że Flores nie spodziewał się, żeby Lockhartowi sprawiało to przyjemność. Szbko ogarnął, że mężczyzna lubi wykorzystywać swoje dłonie i raczej nie pozwala się zdominować. Jemu to nie przeszkadzało. Lubił w mężczyznach to, gdy wykazywali się dominującą naturą, niemniej jednak wszystko powinno odbywać się w umiarze. Camillo był bowiem indywidualistą i przez to lubił robić wszystko po swojemu. Nie przepadał, gdy inni pozwalali sobie na jakiekolwiek formy dominacji. Z Samirem wychodziło to jednak naturalnie, tak że Flores nie miał nic przeciwko temu, ale wiedział, że jeśli coś zaczęłoby mu przeszkadzać, to na pewno jasno da o tym znać.
    Takie błądzenie i badanie gruntu w nowych relacjach zawsze było interesujące. Kojot uwielbiał poznawać ludzi, zwłaszcza tych, na których mu zależało. Samir był interesujący pod każdym względem. Polubił go zdecydowanie za szybko. Ta relacja ogólnie pognała strasznie szybko. Camillo nigdy bowiem nie oddawał się komuś, kogo dopiero poznał. Było to dziwne, niezrozumiałe dla niego zachowanie, ale nigdy, od tamtej pory, nie miał wątpliwości, że dobrze się stało. Nie żałował tego i z chęcią chciałby to powtórzyć. Tak właściwie, to leżąc teraz w pobliżu mężczyzny powstrzymywał się, żeby nie zerwać z niego ubrań. Z drugiej jednak strony pragnął poznać mężczyznę od innej strony niż fizyczna. W końcu, wbrew pozorom, nie była ona najważniejsza w relacji. Camillo nie zwracał największej uwagi na wygląd. Miał swój typ mężczyzn, którzy mu się podobali, niemniej jednak zdecydowanie wolał spędzać swój czas z osobą, z którą mógł porozmawiać. No i póki co rozmowa z Samirem mu odpowiadała, nawet jeśli były to przeważnie zadawane przez niego pytania i wspólne drażnienie się. Niemniej jednak Samir nigdy się z niego nie wyśmiewał i nie rzucał w jego stronę głupich komentarzy.
    – Nie powiedziałbym, że śmieszna – odpowiedział mu. Przypomniał sobie ich rozmowę, kiedy to zadał Samirowi pytanie, czemu nie ufał ludziom i zaczął się właśnie zastanawiać, czy to wydarzenie z jego życia nie było przyczyną. Takie miał spostrzeżenie, którego nie miał zamiaru potwierdzać, ani też zaprzeczać, wydawało mu się ono dość prawidłowe. – Szkoda, że nie zaprowadziła cię do mnie w innych okolicznościach – przyznał, bo jednak świadomość, że Samir miał ciężką i przykrą przeszłość nie była dla Floresa czymś, z czego powinien się cieszyć. Niestety była ona częścią Samira, z którą mężczyzna będzie się mierzyć przez resztę swojego życia.
    – To wcale nie jest głupia sprawa, ale nie naciskam, powiesz kiedy będziesz chcieć – uśmiechnął się. I tak zdziwił się, że wilk zdecydował się powiedzieć mu aż tak dużo o sobie. Wcześniej nie sprawiał wrażenia takiego wylewnego. Być może wynikało to z klimatu i atmosfery, jaka obecnie panowała. Otoczenie, w jakim się znajdowali skłaniało do rozmów. Miał tylko nadzieję, że Samir nie będzie później żałować, że aż tak się przed Camillo otworzył.
    – Już się w sumie przyzwyczaiłem i nie przeszkadza mi to... i tak dobrze, że w ogóle mogę się przemieniać, bo mojej siostrze nie udało się to od wypadku – zmarszczył się lekko, przywołując problemy Antonii. Kochał siostrę bliźniaczkę bardziej, niż kogokolwiek innego. W końcu znali się od samego początku. Oczywiście w matczynym łonie, nie mieli okazji do bliższego poznawania się, niemniej jednak ich bliźniacza więź była na tyle silna, że Camillo miał czasem wrażenie, że potrafi wyczuć ból siostry albo też czytać jej w myślach. Rozumieli się bez żadnych słów.
    – Też zadaję sobie to pytanie... Ale czemu ty chcesz się zadawać ze mną? – odbił piłeczkę. W końcu Camillo mógł nieświadomie szukać w Samirze odskoczni od swojej nudnej rutyny i nieciekawego życia. Zastanawiało go jednak, czego w nim szukał mężczyzna. Musiało być coś, jakaś siła, która wepchnęła ich na wspólny szlak. Dobrze, że nie słyszał myśli wilka, bo ceny wielu leków były w Stanach i tak wystarczająco zawyżone.
    Uśmiechnął się, chcąc nieco zmienić atmosferę, która szybko zrobiła się dość poważna. Odwrócił się do Samira i pocałował go w policzek, a dłoń wsunął mu pod materiał podkoszulka, który miał na sobie. Chciał poczuć ciepło jego skóry bez żadnych barier na drodze.

Re: 25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 Empty
Pon Kwi 25, 2022 6:20 pm
Powrót do góry Go down

Samir Lockhart
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 I4InMHij_o
Samir Lockhart


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

Przez chwilę się zastanowił czy chłopak się go w jakiś sposób nie obawiał, skoro sprostował swoją pierwszą, spontaniczną odpowiedź. Trzeba było przyznać, że Camillo miał chociaż odrobinę instynktu samozachowawczego. Pewnie dlatego też Samir nieco ustąpił nawet pozwalając sobie na żart, który w zwykłych okolicznościach nie przeszedłby mu przez gardło. Sam miał do policji wiele. Psuli mu interesy. Byli jak zmienna, którą zawsze trzeba było brać pod uwagę, bo mogła zakłócić każde spotkanie. Nie mógł sobie na to pozwolić. Stawka była duża. 
Być może przynależność do watahy miała jakieś swoje plusy, bo nie można było powiedzieć, że tutejsza wilkołacza policja była kryształowo czysta i nie umoczona, ale mimo wszystko – nie mieli monopolu na ratowanie z opałów takich zbirów jak on. Nikt by mu nie pomógł.Nie miał złudzeń.
Pokręcił głową. - No, chyba do wydechowej. Kupa śmiechu. Normalnie, aż boki zrywać. – sarkazm dał o sobie znać, ale o dziwo ze spotkania na spotkanie coraz mniej w tych słownych zaczepkach wymienianych między sobą było złośliwości. Nie lubił obchodzić się z innymi w jakiś specjalny sposób, więc nie oszczędzał nikogo, nawet jeśli bardzo kogoś lubił. Inteligentny człowiek potrafił obronić się sam, a jeśli tak było, znaczyło to tyle, że gotów był na spotkanie z jego znajomymi. Nie oszczędzali nikogo.
Samir właściwie dość często zaczynał znajomości w taki właśnie sposób. Nie radził sobie z tym napięciem, które narastało i było nie do zniesienia. Potem łatwiej było mu ocenić z jakim typem człowieka ma do czynienia i czy warto przenosić znajomość na bardziej zaawansowane poziomy czy pozostawić relację na gruncie fizyczności bez większego zaangażowania albo na jednym razie poprzestać. Z Camillo, jak się wilkowi wydawało, wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Rozumieli się całkiem nieźle, potrafili stawiać granice i nie zalatywało w tym wszystkim jakąś cukierkowatością, której wilk nie trawił. Było całkiem przyjemnie i miło, momentami nawet dość romantycznie, (a to nie lada wyczyn. Lockhart był typem człowieka, który potrafił zniszczyć najlepiej skrojony romantyczny nastrój zupełnie nie celowo zresztą. Miał zwyczajnie niewyparzony język i czasem palnął coś zanim pomyślał.) całkiem swobodnie. Camillo potrafił nie tylko mówić, ale przede wszystkim słuchać, co było dość zaskakującym odkryciem. Do tej pory uważał go za niewyżytego gadułę, który zawsze musi mieć ostatnią kropkę, ale okazywało się, że to nie do końca prawda.Wystarczyło nie nadwyrężać i nie naciągać niektórych strun, by dało się z nim całkiem zwyczajnie porozmawiać. Te pierwsze odkrycia były bardzo ekscytujące.
Lockhart zdawał sobie sprawę z tego, że dość niestandardowo podchodził do nawiązywania więzi. Przynajmniej w zderzeniu z dwdziestoparolatkiem. Nie brał życia tak śmiertelnie poważnie i nie marnował go na zastanawianie się, czy ktoś będzie go oceniać. Zawsze ktoś oceniał. Nawet jeśli byłby świętszy od papieża, zawsze by się znalazł ktoś, komu by nie podszedł. Nie było na co marnować czasu. Nie dało się dogodzić wszystkim. Miał też tą świadomość, że jego czas jest policzony i im bliżej sześćdziesiątki, tym mniej radości z życia mu pozostanie. Trzeba było korzystać, póki nadarzała się sposobność. Ponieważ jednak rozumiał, że istniał szereg potrzeb, które domagały się zaspokojenia i wplecenia w relację, żeby ją wzmocnić i zacementować oraz uczynić satysfakcjonującą, nie dążył za każdym razem do tego, żeby się do niego dobierać. Potrafił się kontrolować. W miarę. Jeśli była taka potrzeba. Nie znaczyło to, że było mu łatwo, ale chciał dać chłopakowi trochę przestrzeni, żeby nie czuł jakichś oczekiwań, nacisków i naporu. 
Łatwiej było działać według jakichś określonych schematów i podążać utartymi ścieżkami, dlatego też Lockhart nie pytał o preferencje, tylko układał wszystko pod siebie. Życie wyleczyło go skutecznie z partnerskich zagrywek i wrzuciło w szufladkę z innymi dominancjuszami. Nie lubił niezdecydowania, a gdy dawało się ludziom wybór.. piasek w klepsydrze miał tendencję do zbytniego ścierania się. Dodatkowo pozycja, którą zajmował przez lata determinowała pewne zachowania. Przyzwyczaił się do nadawania tonu spotkaniom i relacjom. Kojot, który lubił czasem postawić na swoim był miłą, fascynującą odmianą łamiącą schemat. To go w jakiś sposób przyciągało, bo czyniło Camillo nieprzewidywalnym. W tym akceptowalnym zakresie granicy błędu.
Nieznacznie się uśmiechnął. Gdyby odkrył tą psychoanalizę,którą Camilo funduje mu w zaciszu swojego umysłu, pewnie, by się zdziwił.
- Czasem to właśnie okoliczności są kluczowe. – uważał, że czas, miejsce i okoliczności były kluczowymi składnikami spoiwa, które łączyło ze sobą ludzi. Wspólna praca nad danym projektem. Konkretny etap życia, na którym się aktualnie znajdowało. Takie rzeczy zbliżały ludzi.Łączyły. Czasem nawet takie osobniki, które w zwyczajnych okolicznościach nigdy by nie doszły do porozumienia między sobą.- w innych okolicznościach moglibyśmy nigdy się nie spotkać. -A po tym jak cię poznałem, nie chciałbym znaleźć się w tych innych okolicznościach.
Nie odważył się zapytać jak sobie z tym radzi jego siostra. Widział jak brak możliwości przemiany odcisnęła się na Samuelu, ale być może różnica polegała na tym, że Samuel nie przemieniał się, żeby nie ujawnić swojej tożsamości. Robił to wbrew sobie i wbrew własnej naturze. Siostra Camillo natomiast nie była w stanie dokonać przemiany z całkiem innych powodów. Był jednak pewien, że  wywoływało to ogrom frustracji.
- Jak to czemu? - zapytał przyglądając się kojotowi w bardzo nieskromny sposób. - To oczywiste. Jesteś soczystą wisienką, na torcie zwanym Norwood. Podobasz mi się, Nie wystarczy? -Fizyczność była bardzo ważna. Na szczęście w głowie też coś miał, ale Lockhart celowo pomijał pewne informacje. Zrobiłoby się zbyt ckliwie. 
Tym jednym gestem Camillo odgonił powagę chwili.- Wycałujesz mi całą szczecinę i nie będę się musiał golić rano. - zaśmiał się. Obrócił się i zawisł nisko nad nim. Wspierał się na ułożonych na pomoście łokciach.  Delikatnie potarł brodę o jego policzek i podniósł głowę przez chwilę spoglądając na Camillo z góry.
- Zdecydowanie też mi ciebie brakowało. – wymruczał muskając usta chłopaka wypowiadając te słowa i pogładził kciukiem jego brwi. Obrysowywał krawędzie czaszki, kontur twarzy. Przy tym mu się przyglądał,  dość wnikliwie i z uwagą, na jaką pozwalała przebłyskująca w jego spojrzeniu żądza, której nawet już nie chciał trzymać na wodzy. Lubił go dotykać. Czerpał z tego przyjemność. Lubił też czuć na sobie dotyk chłopaka. To właśnie jego ręka, która zawieruszyła się gdzieś pod koszulką przepełniła czarę i uwolniła pazerną pieszczot bestię.

@Camillo Guerrero Flores
Re: 25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 Empty
Sro Kwi 27, 2022 12:56 am
Powrót do góry Go down

Camillo Guerrero Flores
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 QEoWuawm_o
Camillo Guerrero Flores


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 QEoWuawm_o
wildness // beetween two worlds

    Samir powinien się domyślić, że Camillo nie obawiał się mówić przy nim tego, co myśli. Powiedział przy nim już wystarczająco dużo innych rzeczy, które pewnie mogłyby zdenerwować mężczyznę bardziej, niż fakt, że Flores nie miał problemów z policją. Samo to zagadnienie, czyli stosunek do policji, był u kojota bardzo skomplikowany, nawet jeśli sam nie miał z nimi złych doświadczeń. Jego opinie na ten temat postanowił jednak zachować dla siebie. Nie uważał za konieczne, by poruszać ten temat właśnie w tym momencie, kiedy zaczęło robić się przyjemnie.
    – Nie dałbyś się przykuć? Nawet mi? Bałbyś się, że coś bym ci zrobił? – zaśmiał się. Nie miał zbyt wybujałej wyobraźni, jeśli chodziło o jakiekolwiek unieruchamianie. Coś jednak pewnie udałoby mu się wymyślić na poczekaniu. No ale pewnie i tak nie udałoby mu się unieruchomić wilka. Mężczyzna był większy i silniejszy, jedyne unieruchamianie musiałoby się odbyć za jego zgodą, w co również nie wierzył. Lockhart nie należał do tego typu ludzi, ale zawsze dobrze było sobie takie zdarzenie wyobrazić.
    Camillo miał swój sposób na zaczynanie znajomości. Zawsze podchodził do tego ostrożnie. Był towarzyski i nie wzbraniał się przed rozmową z nowymi osobami, niemniej jednak był dość nieufny. Uważał, że na zaufanie trzeba było zapracować i nie chodziło tylko o jego zaufanie, ale on również musiał na to pracować. Budowanie więzi było dla niego jednak dość długim procesem. Dlatego też dziwił się, że z Samirem szło mu tak szybko. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale nie szukał odpowiedzi. Cała ta relacja, którą udało im się wypracować z mężczyzną bardzo mu odpowiadała. Wydawało mu się, że idealnie się uzupełniają. Ich charaktery, chociaż dość sprzeczne, uzupełniały się tworząc odpowiednią dla nich mieszankę. Tworzyli dobrą atmosferę w swoim towarzystwie i Camillo czuł się przy wilku swobodnie i bezpiecznie, pomimo tego, że mężczyzna nie należał do osób, które pozornie można by uznać za odpowiednie. Pewnie gdyby Flores wychowywany był inaczej, to już dawno odciąłby się od jakiejkolwiek formy znajomości z Samirem. Od zawsze jednak mówiono mu, by pozwolił sobie poznać człowieka, zanim zdecyduje się, czy chce tą osobę znać bliżej lub też nie. Nie kierował się więc pierwszym wrażeniem i uprzedzeniami. Było to bardzo zgubne postępowanie, bo wielu ciekawych ludzi mogłoby uciec mu sprzed nosa. Na przykład taki Samir. Mimo że wcześniej nie myślał o mężczyźnie zbyt często, bo nie miał ku temu powodów, tak teraz nie potrafił się od niego uwolnić. Dawniej, oczywiście, Lockhart wydawał mu się interesującym człowiekiem, bo nie przypominał on człowieka, który mógłby być spokojnym grabarzem. Gama tatuaży i groźny wyraz twarzy, którym wilk się charakteryzował, sprawiały, że przyciągał on uwagę młodego kojota. Chłopak czasami przyglądał mu się na cmentarzu, starając się rozwikłać kim tak właściwie był mężczyzna. Jego tajemniczość była pociągająca. Zapewne właśnie to powodowało, że chciał spędzać z nim czas. Chciał bowiem rozwikłać tę jego tajemnicę.
    – Tak, okoliczności zawsze są ważne – powiedział, uśmiechając się. Okoliczności ich poznania należały do wyjątkowych. Dla samego Camillo nie było w tym nic specjalnego, chociaż w ciągu kilku minut został napadnięty przez dzikie gęsi, następnie widział truchło jednej z nich, by później przenieść swój wzrok na wyjątkowy okaz storczyka. Prawdę powiedziawszy, to nie był do końca przekonany, czy więcej uwagi poświęcił mężczyźnie, czy roślinie. Wtedy oczywiście nie myślał o Samirze, jako o człowieku, z którym przyjdzie mu spotkać się po raz kolejny. W końcu skoro nie dane im było spotkać się wcześniej, to czemu mieliby spotkać się ponownie po całym tym zdarzeniu? Wydawało mu się, że wilk nie chciałby zadawać się z jakimś tam chłopakiem, który bał się gęsi i lubił oglądać kwiatki. Nie składało mu się to w żadną spójną całość. Niemniej jednak coś w tych okolicznościach musiało być, skoro ta dwójka ciągle spędzała ze sobą czas. – Interesujące... to co cię do mnie przekonało na tej łące? – zapytał z ciekawości. W końcu to Samir pierwszy napisał list i do tego dał mu kurtkę w prezencie. Można więc było uznać to za pierwszy krok. Camillo głupio byłoby zaczepić mężczyznę na cmentarzu, żeby nie wyjść na jakiegoś dziwaka. Był jednak ciekawy, co o tym wszystkim myślał Lockhart. W końcu musiało go tchnąć coś, żeby wziąć od Camillo jego potarganą kurtkę. Flores nie siedział mu w głowie, więc nie mógł wejrzeć w jego myśli.
    – Och, wisienką... to miłe – przyznał,uśmiechając się lekko. Był to dość duży komplement, chociaż on sam nie lubił wiśni. Od teraz jednak z całą pewnością będą mu się miło kojarzyć. Fizyczność była oczywiście ważna, niemniej jednak nie uważał, żeby była najważniejsza. Dla niego znacznie przyjemniej było wdać się z kimś w ciekawą dyskusję, ale przytulanie i dotykanie się wzajemnie nie było czymś, obok czego nie mogło przejść obojętnie. – Chyba będziesz musiał się ogolić – powiedział. Nie miał nic do zarostu w jakiejkolwiek formie, ale nie wydawało mu się, żeby Samir był typem brodacza. Nie to, że zarost by mu nie pasował, ale nie pasował do jego aury i sposobu bycia.
    Spojrzał na niego z dołu, gdy mężczyzna nad nim zawisł. Był to wyjątkowo przyjemy widok. Wsparł się lekko na łokciach, tak żeby ich twarze znalazły się na równym poziomie, chociaż nie dało się tego zrobić aż tak dokładnie. Pocałował do w podbródek, by następnie schodzić pocałunkami niżej, tam gdzie mu się udało dosięgnąć ustami. Dłoń dalej wędrowała pod podkoszulkiem i zatrzymała się na torsie. Camillo miał wrażenie, że zna już jego ciało na pamięć. Rozchylił nieco nogi, żeby unieść je w kolanach. Momentalnie zrobiło mu się bardziej wygodnie.
    – Mi też ciebie brakowało – przyznał w końcu.

Re: 25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 Empty
Pią Kwi 29, 2022 6:12 pm
Powrót do góry Go down

Samir Lockhart
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 I4InMHij_o
Samir Lockhart


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

Zauważył, że Camillo nie krępuje się przy nim i mówi to, co myśli. Jednak ta uwaga i sposób w jaki nieco poprawił swoją wypowiedź zastanowiła go. Odnosił wrażenie, że Camillo całkiem nieźle go wyczuwa i stąd taka reakcja kojota. Dlatego też uznał, że po prostu nie chciał go drażnić bardziej. Samir nienawidził policji, dlatego docenił gest chłopaka z jednej strony, a z drugiej zaczął się zastanawiać właśnie czy w jakiś sposób go nie wystraszył. Tak to już z domysłami było. Każdy interpretował pod siebie. Też nie widział potrzeby, by ten konkretny temat ciągnąć, zwłaszcza, że go zwykle rozdrażniał.
–Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz. –wesoły nastrój udzielił się i Lockhartowi. Zawtórował śmiechowi Camillo. Chociaż była w tym wszystkim jakaś nuta wyzwania, to mało prawdopodobne, by Samir mu na to pozwolił.. ale nie wydawało się, żeby mu przeszkadzało, gdyby chłopak faktycznie chciał to sprawdzić.Nie chodziło o to, że by się bał tego, co mógłby mu zrobić Camillo. Po prostu nie miał w sobie tyle zaufania dla innych ile żądał od nich. Ten typ tak miał.
.– Na łące? – zapytał sugestywnie unosząc brwi, jakoby wcale nie chodziło o łąkę, a raczej o kolejne spotkanie i to co wydarzyło się w ogrodzie, ale po chwili spoważniał nieco.– Spodobało mi się, że mimo, iż czegoś pragniesz, nie niszczysz tego bezmyślnie. Nie bierzesz w posiadanie bezrefleksyjnie. – w końcu mógł wykopać kwiat i posadzić go w swoim ogrodzie, by cieszył oczy każdego dnia.. Mógł zasadzić go w doniczce. Ok, opowiadał mu o szczególnych warunkach, których potrzebował do życia, ale skoro o nich wspomniał, na pewno wiedział jak zagwarantować ich istnienie w nowym miejscu. To nie chodziło o sięganie po coś zabronionego przez prawo.. bo takie okoliczności by Samira odrzuciły. Nie lubił ścisłego trzymania się liter praw. Chodziło o to, że podobała mu się świadomość młodego, względem zagrożonych gatunków i postępowania z nimi. Nie wiedział czy sam by był w stanie zachować się w tak racjonalny sposób, ale właśnie to w Camillo podziwiał i tym chłopak go ujął za pierwszym razem. Spodobał mu się też sposób, w jaki prowadził z nim rozmowę. To, jak się drażnił za wszelką cenę starając się postawić na swoim., że nie dał się zbić z obranego kierunku. Nie machał ręką olewczo ”a myśl sobie co chcesz” tylko potrafił obronić swoje zdanie. Tego mu jednak nie chciał mówić, uznając, że w przyszłości może być to problematyczne oraz że nadmiar komplementów zatrze obraz całości… a całość była kompletna tylko z drobnymi detalami. Jego odpowiedzialność była tym właśnie detalem, na tle całości, który gdzieś umykał. Bez którego całość nie stanowiłaby żadnej wartości. Podobało mu się również, że Camillo potrafił całą uwagę poświęcić temu, co go interesowało. Jak właśnie tamtego poranka poświęcił całą uwagę storczykowi. To go przekonało do kolejnego spotkania. Szczerość i pasja w połączeniu z temperamentem.
Cóż.. Lockhart lubił zbierać trofea. Cokolwiek dla niego to znaczyło, bez wątpienia w poczet rzeczy otagowanych tym znacznikiem trafiła kurtka Floresa. Niejako sam Camillo sprawił, że Lockhart wziął tą kurtkę ze sobą i chociaż nie leżało to w jego naturze, naprawdę chciał ją naprawić… tylko, że wspomnienia beztroski jakie w nim wywoływała. Wspomnienia dramatycznego spotkania z gęśmi (jak można się bać darmowego jedzenia?).. zafascynowanego widokiem kwiatka chłopaka. Jego ust… o tak, to właśnie przez to ciągłe mielenie ozorem, które sprawiało, że te się nie zamykały wcale, Samir zaczął się na nich skupiać i im przyglądać. Były tak zmysłowe, że nie potrafił myśleć o niczym innym tylko o tym, by ich zasmakować. Do tego kurtka Camillo wywoływała miłe wspomnienia i ładnie pachniała, była miła w dotyku.. tylko dlatego POŻYCZYŁ mu całkiem nowiutką, by się Camillo nie upominał o swoją. I w jakiś sposób nie mógł odmówić kolejnego spotkania. Kiedyś pewnie jeszcze zdołają sobie znowu porozmawiać na temat tego pożyczania. Tymczasem jesień zbliżała się dużymi krokami i taka zamiana garderoby z letniej na jesienną z całą pewnością odwlecze w czasie takie rozmowy..
A, że w sumie faktycznie wykonał pierwszy krok.. nie lubił pozostawiać pewnych rzeczy przypadkowi. Zdecydowanie Camillo wpadł mu w oko. Zdecydowanie uważał, że to cholernie zły pomysł ulegać takiej pokusie. I zdecydowanie nie miał zamiaru się przed tym bronić, chociaż gdzieś podskórnie cholernie go to przerażało. Tempo, z jakim Camillo wkraczał w jego życie i wpływ, jaki na niego wywierał. To było najbardziej przerażające i cholernie pociągające zarazem.
Hmm.. za to Samir lubił wisienki. Zwłaszcza taką jedną, soczystą.. z samej korony tego waszyngtońskiego tortu.
- Aha, czyli teraz już przestajesz?- uniósł brew w pytającą-wyzywającym geście. -Dobrze, zapamiętam sobie. - stwierdził nie potrafiąc ukryć cienia uśmiechu przebiegającego gdzieś po jego twarzy. Nieznacznie uderzył palcem w usta chłopaka, wymierzając tym samym karę za ten przytyk wypominający, że jednak będzie musiał pozbyć się szczeciny..Wszystko oczywiście żartobliwie. Samir nie lubił zarostu u siebie, ani nie przepadał za takowym u tych, z którymi się spotykał. Gładkie buźki wyglądały tak niewinnie, a on bez wątpienia.miał słabość do tego, co sprawiało wrażenie niewinności.
Z pomrukiem zadowolenia przyjął kolejne pieszczoty. Camillo cały czas go zaskakiwał.Jego pomysłowość działała na zmysły wilka. Nieco więcej miejsca pozwoliło mu się całkiem wygodnie ułożyć. - Rób tak dalej, a w życiu się mnie nie pozbędziesz.- dał upust swoim myślom. Ostrzegał lub składał obietnice.
Ucieszył się się z zapewnień chłopaka. To go niejako zachęciło do dalszego działania. Pozostawił jedną rękę na pomoście, a druga powędrowała na kark chłopaka. Przytrzymał go, by mieć możliwość wgryzienia się w jego usta. Zrobił to z niezwykłym wyczuciem, początkowo pieszcząc je najpierw dość delikatnie, potem coraz intensywniej i mocniej zaciskając swoimi ustami jego wargi, by się ostatecznie delikatnie w nie wgryźć.. Naznaczył je swoimi zębami. To było silniejsze od niego. Pewnie nie powinien zostawiać kojotowi takich znaków.. co prawda za dzień lub dwa powinny zniknąć.. tym bardziej, że nie zamierzał ich tak pozostawić bez opieki. Znajdował jakąś niezwykła przyjemność w rozsmakowywaniu się  krwią, a te usta niemal błagały o nieco więcej czerwieni. Czy mógłby to błaganie zignorować?

@Camillo Guerrero Flores
Re: 25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 Empty
Pon Maj 02, 2022 2:46 am
Powrót do góry Go down

Camillo Guerrero Flores
Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 QEoWuawm_o
Camillo Guerrero Flores


Avatar 2 : 25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 QEoWuawm_o
wildness // beetween two worlds

    – Och, spróbuję, gdy nie będziesz się tego spodziewać – zaśmiał się, ale wizja Samira, przykutego gdzieś była wyjątkowo kusząca. Stawiała mężczyznę w sytuacji, w której raczej nigdy nie był postawiony. Camillo zaczął nawet myśleć nad tym, w jaki sposób Lockhart zachowywałby się w sytuacji, która nie byłaby dla niego komfortowa. To wiele mogło mówić o człowieku. Camillo nie był najlepszy, jeśli chodziło o znajdowanie się w niedogodnym położeniu. Często panikował, a w jego głowie pojawiała się kakofonia myśli i obrazów. Miał mnóstwo pomysłów, mnóstwo scenariuszy, które mógł rozegrać, jednak był zbyt sparaliżowany wszystkimi konsekwencjami, które mogłyby się wydarzyć. No i oczywiście strachem, który go przepełniał. Był jednak młody i nie miał zbyt wielkiego doświadczenia życiowego, by być w stanie właściwie nawigować w życiu, ale na naukę miał jeszcze czas. Przykuwanie Samira i jego niechęć do tego mogła świadczyć o tym, że mężczyzna nie chciał stawiać się w pozycji, w której nie miałby kontroli. Nikt nie chciał tracić kontroli nad swoim życiem, niemniej jednak trudno było tego nie doświadczyć. Rozumiał jednak z czego ta niechęć u mężczyzny mogła wynikać.
    – Tak, na łące – potwierdził, uśmiechając się nieznacznie. Owszem, łąkowe spotkanie nie należało do szczególnie efektywnych, niemniej jednak to właśnie tam coś musiało się między nimi zadziać, że postanowili kontynuować znajomość. Gdyby nie wywarli na sobie wrażenia, to wilk z całą pewnością nie miałby ochoty przychodzić do Floresów, bo przecież z całą pewnością ta dwójka miała okazję minąć się na ulicy lub wpaść na siebie na cmentarzu. Wtedy jednak obaj robili swoje rzeczy, nie przejmując się swoją obecnością. Atak dzikich gęsi i wspólne oglądanie storczyka było jednak wystarczającym lub odpowiednim katalizatorem ich znajomości i właśnie z tego względu spotkanie na łące było dla Camillo wyjątkowe. Nawet jeśli w tamtym momencie nie zdawał sobie sprawy, jakie będą tego konsekwencje. Gdyby wiedział o tym, jak to wszystko się potoczy, to pewnie większą uwagę skupiłby na mężczyźnie. A było na czym skupiać tę uwagę. – Zerwanie tego storczyka nie byłoby rozsądne – przyznał. Nie chciałby zerwać rośliny, która była chroniona. Nie miał w planach stać się przyczyną wyginięcia gatunku (poza gęsiami), zwłaszcza jeśli ten był tak wyjątkowy. Nie każdy przedstawiciel tej rodziny wykazywał się symbiozą z grzybem, zazwyczaj o takie rzeczy można było podejrzewać drzewa i rosnące przy nich borowiki, kozaki czy inne bardziej znane grzyby. Flores oczywiście miał wiedzę i z całą pewnością mógł jej zdobyć jeszcze więcej, żeby wytworzyć jak najlepsze warunki dla życia rośliny, jednak zawsze istniała szansa, że przyczyniłby się do jej zniszczenia. Nie mówiąc już o tym, że wyjątkowo dziwnym i okropnym posunięciem byłoby zabieranie rośliny ze środowiska, w którym ta żyła przez wiele lat, tylko dlatego, że przypadkowo się na nią wpadło. Pewnie przesadzał z tym myśleniem, bo przecież w lesie były inne zwierzęta, które mogły nieświadomie zniszczyć tego storczyka, jednak w porównaniu z nimi Camillo był w pełni świadomą istotą, więc wiedział co robił. – Poza tym, nie uważasz, że niszczenie czegoś, co się chce jest bezsensowne? – zapytał, bo on właśnie tak uważał. Czasami się słyszało, że niszczyło się coś, czego nie mogło się posiadać, żeby nikt inny tego nie miał.
    – Nie chcę pozbawiać cię zajęcia – uśmiechnął się. Lubił też, gdy wilk się uśmiechał. Jego całe oblicze wtedy łagodniało, co Floresowi bardzo się podobało, chociaż zdecydowanie wolał go w tej nieco groźniejszej wersji. Spędzając swój czas z wilkiem zaczął dochodzić do wniosku, że może właśnie taki był jego typ. Nigdy wcześniej o tym nie myślał i wydawało mu się, że podobają mu się mężczyźni, ot tak po prostu. Nie miał wymagań, nie miał listy, na której mógłby odhaczać, czy ktoś posiada upragnione cechy. Wydawało mu się jednak, że Samir z całą pewnością spełniałby kilka z tych wymagań, nawet jeśli chłopak nie wiedział, że takie mogłyby znaleźć się na jego liście. W końcu Samir nie był osobą, z którą Camillo normalnie spędzał swój czas. Mężczyzna wyłamywał się na tle społeczeństwa a tym samym jego znajomych. Młody kojot musiał się jeszcze wiele o sobie nauczyć, ale podobało mu się to, że przy Lockharcie może poznawać nie tylko jego, ale i siebie samego.
    – Ostrzegasz? – zapytał, unosząc brew. Ona sam traktowałby to jako obietnicę, niemniej jednak dalej nie wiedział, czego mógł się po mężczyźnie spodziewać. Samir był niewiadomą i chociaż Camillo był gotowy podjąć wszelkie ryzyko, żeby z nim przebywać, to nie wiedział, na co go stać i czy jemu się to będzie podobać, bo jednak miał swoje granice. Budowanie relacji polegało jednak na tym, by te relacje badać, ale również stawiać i trzymać się ich. Musieli przecież jasno mówić, czy coś im się podobało lub nie. Dlatego też drgnął, gdy poczuł ugryzienie.
    – Czemu mnie gryziesz? – zapytał. – Czy to jakieś wasze wilcze... rzeczy? – dodał, bo w sumie nie wiedział. Nie często obracał się w towarzystwie wilków, by wiedzieć, jakie panują u nich zwyczaje. Nie wiedział jednak, czy takie naznaczanie kogoś mu odpowiadało, zwłaszcza że nie miał świadomości, co to mogło znaczyć. Poza tym pamiętał doskonale, jak Samirowi nie spodobało się to, że Camillo ugryzł go w palec, więc mężczyzna wysyłał obecnie sprzeczne sygnały.

[9/?]
@Samir Lockhart
Re: 25 sierpnia - Samir & Camillo25 sierpnia - Samir & Camillo - Page 2 Empty
Pią Maj 06, 2022 10:59 pm
Powrót do góry Go down

Sponsored content



Powrót do góry Go down
Skocz do: