Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro



 
Pogoda
WRZESIEŃ ostatnie ciepłe dni lata; pochmurno bez opadów. Lekki wiaterek ze wschodu.
News
W powietrzu unosi się niepokój związany z rebelią goblinów.
Gif



 :: okolice Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro
Idź do strony : 1, 2  Next

Brenna McTaggert
Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
Brenna McTaggert


Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

 
— 30 sierpnia, popołudnie —
jezioro w okolicach kempingu
Dante & Brenna

W okolice kempingu Brennę przywiodła chęć znalezienia Autumn. Jej koleżanka nie odzywała się w ostatnich dniach, co w świetle tego, że Evermore miewała skłonności do pakowania się w kłopoty, a poza tym zaciągnęła pewnie więcej długów niż przyznała się McTaggert, wzbudziło w Bren pewne zaniepokojenie.
Po treningu z Erikiem i szybkim obiedzie Brenna urządziła więc sobie spacer na kemping. Tego dnia miała nocną służbę, dzień należał więc do niej. Korzystając z ostatnich dni pogody miała na sobie znoszone trampki, szorty, top wyjątkowo jak na siebie bez żadnych nadruków, a włosy wciąż wilgotne i niezbyt dobrze rozczesane - co było śladem po prysznicu, wziętym po ćwiczeniach. Po drodze wstąpiła do sklepu, jak robiła zwykle, kiedy szła do Autumn.
Niestety, nie zastała w przyczepie ani Autumn, ani Summer. Nos tropicielki podpowiadał też, że nie było ich na miejscu w ciągu ostatnich paru godzin. Brenna na razie postanowiła się tym nie martwić, chociaż lekka paranoja, jakiej zdążyła się nabawić w styczniu, podpowiadała już wizje panicznej ucieczki przyjaciółki przed dłużnikami. Usłużna wyobraźnia dorzucała do tego pistolety, pościgi samochodowe i nie wiedzieć czemu - siekiery.
Może Evermore była już w Seattle. Albo w Nowym Jorku. Chociaż wtedy pewnie przyszłaby się pożegnać. Albo pożyczyć kilka dolców na bilet. Prawda?
Rozczarowana McTaggert ruszyła więc dalej, najpierw na plażę, a potem wzdłuż jeziora nieco bliżej lasu - głównie po to, by nie rozsiadać się tuż obok rodziny z siódemką dzieci albo grupki nastolatków, słuchających radia. Brenna zwykle nie miała nic przeciwko dzieciom, ale skoro postanowiła już chwilę posiedzieć nad wodą, to wolała, by przy okazji nie krzyczano jej za uszami, nie sypano piaskiem we włosy i nie próbowano stratować.
Usadowiła się w pobliżu brzegu i otworzyła paczkę chipsów paprykowych, które przyniosła dla Autumn. Przez chwilę skupiała się na chrupaniu, wylegiwaniu się na słońcu i obserwacji wody i rozważaniu kąpieli w ubraniu (była już niemal pewna, że Bucket czai się tu gdzieś regularnie w krzakach, szukając nudystów). Potem do jej nosa - drażnionego zapachami kiełbasek robionych gdzieś na grillu, wonią lasu i turystów - doszedł jeszcze jeden zapach.
Zmienny.
Znajomy zmienny.
- Dante? To ty? - zawołała, podnosząc trochę głos i oglądając się. W sumie nawet dobrze, bo ta jego amnezja nie dawała jej spokoju. Plotki o Eriku i nim takoż. Chciała zadać mu parę pytań.

@Dante Walker
30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro Empty
Wto Kwi 19, 2022 12:45 pm
Powrót do góry Go down

Dante Walker
Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
Dante Walker


Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

  Koniec lata zdawał się zbliżać w zastraszającym tempie. Walker zauważał to głównie po rotacji wśród turystów. Wszyscy fanatycy lata powoli zwijali swój sprzęt, by zacząć ustępować miejsca miłośnikom jesieni i wypadów do lasu. Mimo że osobiście o wiele bardziej lubił drugą grupę, to oddałby wiele, by upały się nie skończyły. Dla niego mogły nawet przybrać na sile.
  Obrócił w dłoni wysłużone kombinerki, którymi udało mu się skręcić prowizorycznie, rozcięte wcześniej ogrodzenie kempingu. Cięcie na metalu było równe, nijak nie przypominało rozerwania przez zwierzęta. Na ziemi nie zauważył też żadnych śladów sugerujących próby podkopania się pod siatką. Dobrze wiedział jednak, że za nic nie przegada turystów, którzy uparli się, że właśnie tędy wchodzą tu dziki. Wytarł dłonie o koszulkę z logiem kempingu i podniósł się na równe nogi.
  Przez całą drogę, najpierw wzdłuż ogrodzenia, a później w kierunku lasu, czuł na swoich plecach wzrok rozwalonych na ogrodowych leżakach ludzi, jakby usilnie chcieli się przekonać czy Dante sam nie zmieni się zaraz w dzika i nie wróci na kemping albo czy nie przyniesie w kieszeni stada warchlaków. Dla świętego spokoju musiał odwalić tą pokazową pielgrzymkę, by uspokoić ich, że żadnych dzików tu nie ma. Dziki wymyśliliście wy, turyści.
  Ostatnie czego potrzebował to jakaś podlana alkoholem i upałem panika.
  Dziabnął liść jakiegoś krzaka pyskiem kombinerek, porzucając dalsze znęcanie się nad rośliną, gdy usłyszał charakterystyczny szelest opakowania. No proszę, jednak dziki się do czegoś dobrały. Ruszył w stronę dźwięku, zastanawiając się czy uda mu się zabrać zwierzętom zdobycz i ją sobie przywłaszczyć.
  Znajomy głos sprowadził go jednak na ziemię, prosto z krainy paprykowych marzeń. Podszedł nieco bliżej siedzącej na brzegu sylwetki, nie schodząc jednak z obranej przez siebie wcześniej drogi. Ot, chwilowy przystanek.
To ja.
  Obejrzał się na chwilę w kierunku kempingu, próbując dostrzec czy nadal znajdował się w zasięgu wzroku turystów i szybko powrócił spojrzeniem do Brenny. W dłoni nadal obracał kombinerki, a nadgarstku tkwiła zwinięta dwa razy obroża, teraz udając bransoletkę.
Miałem nadzieję, że zastanę tu dzika. Turyści żądają złożenia ofiary za stratowanie dwóch namiotów — powiedział, nieszczególnie szybko orientując się, że samicom niekoniecznie powinno mówić się, że wolałoby się dziką świnkę na ich miejscu.
Powrót do góry Go down

Brenna McTaggert
Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
Brenna McTaggert


Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

- Cześć - przywitała się, przełykając chipsy. Obróciła się, by zmierzyć Walkera wzrokiem. Kombinerki - narzędzie masowej zagłady, czy coś naprawiał? Obroża. Zdziwiło ją, że nosił ją nawet w ludzkiej postaci. I przy okazji potwierdziło, że nie: on chyba jednak sobie z niej nie żartował podczas patrolu. W Lunie zakładała, że ot ma swobodny, może trochę bezczelny styl bycia - jak wiele wilków. Potem w jej głowie zrodziły się wątpliwości. Żarty, efekt amnezji, jeszcze coś?
Brenna przywykła polegać na swoich wrażeniach. Może była to ta osławiona intuicja, może wilcze zmysły, które zbierały bodźce skuteczniej niż ludzkie, a u niej jako tropicielki pozostawały wyostrzone, może umiejętność obserwacji... albo jeszcze coś, ale jakoś zwykle umiała powiedzieć, kto będzie sprawiał kłopoty, kto potrzebuje pomocy czy kiedy nadciąga zagrożenie.
Miała kłopot z Dante, bo zaledwie po dwóch spotkaniach wywoływał w niej bardzo sprzeczne odczucia. Był dorosłym facetem, który bez wątpienia powinien radzić sobie sam w życiu, a jednak czuła się z nim trochę jak przy dzieciaku, któremu powinno się wepchnąć w ręce kakao, zapewnić, że wszystko będzie dobrze, a potem jeszcze wyjaśnić różnicę między dobrem i złem. Nie żartowała, kiedy ostrzegała Erika. Wilk wzbudzał w niej współczucie i instynkty opiekuńcze i podejrzewała, że podobnie może być w przypadku jej brata. Z drugiej strony - była niemalże pewna, że Walker, pozornie tak nieszkodliwy, może być kurewsko niebezpieczny. Nawet bardziej niż taki Darcy, chodzący po komisariacie niczym potomek gigantów, który - jeżeli tylko mu się zachce - zacznie kruszyć skały gołymi rękoma.
- Jeśli byłby tu jakiś dzik, wyczułabym go na milę - stwierdziła, może trochę zbyt pewna siebie, ale była tropicielką, do diaska. Nawet nie przyszło jej do głowy odczytać słowa Walkera jako sugestię, że wolałby świnię od niej. A nawet jeśli by to stwierdził, zapewne tylko by się roześmiała...
Właściwie nie żałowała wpadnięcia na Walkera, bo miała do niego parę pytań. Żadna nowość w jej przypadku. Brenna miała parę pytań (ewentualnie milion pytań) niemal do każdego, na kogo wpadała. Chyba jedyni, którzy mogli nim ujść, to były osoby noszące nazwisko Woodham, bo tych unikała na tyle, na ile było to możliwe.
- Ale mogę poszukać ofiary dla turystów z tobą, chyba że będę przeszkadzać? - spytała, uznając, że okazję do tychże pytań może spróbować wykorzystać. I wybadania, na ile Dante należało uważać. - W ogóle, widziałeś dziś Autumn? Przyszłam do niej, ale jej nie zastałam w przyczepie - rzuciła jeszcze, bo skoro mieszkał na kempingu, może Evermore gdzieś mu mignęła.
Powrót do góry Go down

Dante Walker
Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
Dante Walker


Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

  Chciał po prostu upewnić się, że wszystko jest w porządku, przywitać się skoro rozpoznał znajomą twarz i zwyczajnie iść dalej. Nie chciał ani nikomu przeszkadzać ani sprawiać kolejnych problemów.
Właśnie tak podejrzewałem, że tego dzika już dawno nie ma w okolicy. O ile w ogóle kiedykolwiek istniał — rzucił, postanawiając w pełni zaufać nosowi tropicielki i godząc się z faktem, że przyjdzie mu rozglądać się za duchem.
  Jednak jeżeli to przedstawienie miało zapewnić mu chociaż kilkudniowy spokój od ciągłych skarg od przebywających na kempingu ludzi, zdecydowanie było warto. Potrzebował spokoju i trzymania się od niego z daleka.
  Słysząc jej pytanie, roześmiał się i niemal od razu skinął głową na znak zgody, może nawet szybciej niż zdążył przetrawić tę sytuację. Całkiem sprawnie udało mu się ukryć całkowicie szczere zaskoczenie jej propozycją. Jeszcze nie wiedział co mogło się za tym kryć, ale uznał, że póki co nie powinien pytać. Co jeżeli Brenna, tak jak drukarki, wyczuwała, że coś jest nie tak i dopiero wtedy ujawniała swoją mroczną stronę?
Nie będziesz przeszkadzać. Przyda się policyjna obstawa.
  Niech myślą, że do swoich obowiązków podchodzi aż tak poważnie. Co prawda niektórym pewnie marzyłoby się, gdyby Walker sprowadził tu połowę stanowej policji wraz z psami tropiącymi i przeczesali każdy skrawek lasu.
  O, skrawek.
  Znowu jego myśli z szybkością wystrzałów z karabinu maszynowego odpłynęły w zupełnie innym kierunku.
Autumn? Córkę Caesara? — upewnił się, starając się odszukać w pamięci jej twarz, zwłaszcza w konfiguracji z kempingiem w tle.
  Byłoby mu znacznie łatwiej, gdyby przez ostatnie dni sam nie unikał wyłażenia z przyczepy, gdy tylko nie musiał, traktując metalowe legowisko jako idealną kryjówkę przed resztą zmiennych.
Raczej nie. Evermore też chyba czymś zajęty, bo dawno go nie widziałem. Może gdzieś pojechali?
  Chociaż akurat szef powinien go uprzedzić gdyby miał zamiar zniknąć na dłużej. Dante zmarszczył brwi w zastanowieniu. Albo uprzedził tylko wilk jak zwykle o tym zapomniał.
Powrót do góry Go down

Brenna McTaggert
Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
Brenna McTaggert


Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

- Spodziewasz się aż takich niebezpieczeństw? Kurczę, a akurat nie wzięłam broni - stwierdziła, podnosząc się z miejsca i zwijając trzymaną torebkę. Szybko założyła trampki i ruszyła za Dante.
Mroczna strona? Oczywiście, że Brenna miała mroczną stronę, jej imię brzmiało Mam Do Ciebie Tysiąc Pytań i nawet niespecjalnie ją ukrywała. Dlatego niektórzy Bren lubili, a inni wręcz przeciwnie, unikali niczym diabeł święconej wody.
- Tak, to ta. Myślałam, że będziecie się znać, mieszka na kempingu już od dość dawna. Razem z siostrą, ale Summer chyba więcej czasu spędza poza... domem niż w nim. Było ich cztery w jednym miocie. Hm... gdyby wyjechali, powiedziałaby mi. Chyba.
Brenna miała nadzieję, że tak by było. Pięć dni temu jeszcze się widziały. Przez głowę McTaggert ponownie przebiegła wizja ucieczki przed dłużnikami, pościgów samochodowych i umykania schodami przeciwpożarowymi przed ludźmi z bronią...
Za dużo seriali, McTaggert, powiedziała sama do siebie w myślach, zrównując się z Dante. Nieświadoma, że Walker cokolwiek przeskrobał. I że chował się w legowisku przed zmiennymi.
- Jestem wścibska - zapowiedziała, najwyraźniej czując, że Dante powinien zostać ostrzeżony. - Jeśli więc nie chcesz odpowiadać na moje pytania albo o czymś gadać, to po prostu powiedz, że mam zostawić temat, zrozumiem. Ale w sumie chciałam się spytać o dwie rzeczy. Raz, czy pamiętasz cokolwiek sprzed twojego wypadku? Cokolwiek: imię, zapach, dźwięk i tak dalej. Dwa... czy beta albo alfa próbowali ci pomóc znaleźć ludzi, których znałeś przedtem?
Harris, jako szeryf, miał takie możliwości. Tyle że Brenna wcale nie była pewna, czy je uruchomił. Może uznał, że to niekoniecznie, jeśli Walker nie poprosił? Albo lekarze stwierdzili, że wilk powinien wkrótce odzyskać pamięć, wierząc w cudowne zdolności wilczej regeneracji? Ewentualnie uznał, że zajmie się tym ktoś inny... tylko jakoś nikt na to nie wpadł?
- Zaczęłam grzebać w bazach zaginionych ze stanu Waszyngton - przyznała wprost. W sumie po części stąd pytała, czy przypadkiem beta już tego nie zrobił. - A w sumie można zrobić wiele więcej. Ale jeśli chcesz, żebym to zostawiła, to zostawię.
Zwłaszcza, że to była mrówcza robota, bo wiedziała tyle, że Dante jest mężczyzną, w wieku trzydzieści - trzydzieści pięć lat, zaginionym zapewne rok temu. W istocie jednak mógł tu przyjechać na przykład z Hawajów i to tam szukała go policja. Albo nikt nie zgłosił jego zaginięcia, bo był nielegalnym imigrantem. Ewentualnie wychowywał się w lesie i nie miał żadnych znajomych, którzy mogliby go rozpoznać. I tak dalej. Walker zresztą mógł wcale nie chcieć dowiadywać się, kim był wcześniej.

Powrót do góry Go down

Dante Walker
Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
Dante Walker


Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

  Spodziewanie się niebezpieczeństwa było jego rolą. Mógłby nawet powiedzieć, że oczekiwanie go. Z dużą niecierpliwością. Gdyby czające się na watahę niewypowiedziane zagrożenia nagle przestały istnieć, on sam straciłby zarówno pracę, jedyny cel jak i sens życia.
Spróbuję się dowiedzieć gdzie ją wywiało — powiedział, nieświadomy, że zabrzmiało to prawie jak obietnica — Raczej zwracam większą uwagę na przyjezdnych. Siostry są jakby... stałym elementem krajobrazu.
  Zbliżał się wrzesień, więc tak czy siak Walker musiałby zrobić rundkę wśród wszystkich zostających w przyczepach na zimę i wszystkim na raz i każdemu z osobna przypomnieć całą listę zmian jaka ich w związku z tym czekała. W duchu już postanowił, że ten obchód zrobi nad ranem, po jakiejś imprezie. Rise and shine, zapijaczone łby.
  Brennie posłał za to jeden ze swoich przyjaznych uśmiechów, tak bardzo niepasujących do bycia synonimem spustoszenia, którym mimo wszystko był. Poczekał aż zbierze się z ziemi i ruszy za nim, trzymając się wydeptanej ścieżki, równoległej do brzegu jeziora.
  Skinął głową na ostrzeżenie, nie mając jednak nawet szansy wbić się w jej wypowiedź z pytaniem czy to jakaś poważna rozmowa. Zresztą żart i tak by nie wyszedł, bo wyglądało na to, że to naprawdę poważna rozmowa.
Dlaczego cię to interesuje?
  Pamiętał, że na patrolu również próbowała wypytać go o amnezję, choć wtedy nieco subtelniej i nie załapał, że pytała bezpośrednio o niego, a nie chcąc dowiedzieć się czegoś dla siebie, przy okazji.
Jeszcze jakiś czas temu pewnie bym powiedział, że pamiętam — zaczął w końcu, uznając, że przecież nic nie kosztuje go zaspokojenie ciekawości tropicielki — Ale nie wiem na ile to prawdziwe. Podobno z czasem mogą pojawiać się fałszywe wspomnienia, żeby zapełnić lukę.
  Gdyby nie utknął tu sam, pewnie miałby u boku kogoś, kto potrafiłby to zweryfikować. Kogoś, kto sam podsuwałby mu odpowiednie tropy czy informacje. Pewnie wszystko byłoby łatwiejsze.
Nie jestem pewien czy Harris wie jak wyglądam. W sensie tak. Widział mnie zwykle jako wilka. A Woodham chyba uznał temat za zamknięty, gdy powiedziałem, że wolałbym tu zostać.
  Walker wcale się alfie zresztą nie dziwił. Werbowanie do własnego wojska kolejnych wilków było o wiele bardziej opłacalne niż marnowanie własnych zasobów na to, by pozwolić im odejść.
I niech zgadnę. Nikt mnie nie szuka — powiedział bez większych nadziei w głosie — Zgaduję po tym, że gdybyś coś znalazła to ta rozmowa nie byłaby przy okazji spotkania.
  Zerknął niepewnie na policjantkę. Chyba nie do końca zrozumiał, jaka intencja mogła kryć się za jej słowami.
Chyba nie rozumiem czemu miałbym chcieć żebyś to zostawiła... Sam miałem podobny plan. Zrobić coś, co postawiłoby połowę policji w Stanach na równe nogi, pozwolić się aresztować i zaczekać czy znajdą kim byłem wcześniej.
  Wyszczerzył kły w kierunku Brenny, na szczęście w dość beztroskim uśmiechu.
Ale jeszcze nie wiem co — dodał uspokajająco.
Powrót do góry Go down

Brenna McTaggert
Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
Brenna McTaggert


Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

- Pewnie spróbuję się do niej znowu dodzwonić. Albo do jej ojca. - Bo Autumn mogła znowu nie mieć kasy na opłacenie rachunku na telefon.
Odpowiedziała uśmiechem na uśmiech, bo ot, zwykle tak robiła. Na razie jeszcze zupełnie nieświadoma, że za nim kryje się Człowiek (czy raczej Wilk) Demolka. Miała pewne przeczucia wobec Dante, ale nie miała przecież pojęcia, ile problemów ten umie narobić...
- Bo jestem wścibska - odparła bez wahania, najwyraźniej nie mając oporów, by się do tego przyznać. Ewentualnie tak było łatwiej niż analizować i dawać odpowiedzi w rodzaju: no po prostu nie potrafię się powstrzymać, mój brat mówi, że to brak instynktu samozachowawczego, a matka twierdziła, ze chyba powinna nazwać mnie Florence z tym pędem dobrej samarytanki nawet tam, gdzie mnie nie proszą... - Poza tym poczytałam trochę o różnych rodzajach amnezji. Zasadniczo, głównie omal od tego nie pękła mi głowa, ale jeżeli cokolwiek się pamięta, to można próbować chwytać się bodźców, które wywołały wspomnienie... Jeśli nic nie kręcę.
Pokiwała głową na deklaracje o Harrisie i Woodhamie. Wyraz twarzy miała zamyślony. I zupełnie nie zdradzający, co przyszło jej do głowy na tę deklarację. Nie zwerbalizowała myśli na ten temat, chociaż miała ich bardzo, bardzo dużo. Większość mało przyjemnych. Ba, ponurych nawet. Wędrowała przy jego boku, milcząc... choć milczenie nie potrwało bardzo długo. Cóż, Brenna w ogóle rzadko milczała długo.
- Nie znalazłam cię w bazie. Ale to nie znaczy, że nikt cię nie szuka. Zaginięcie mogło zostać zgłoszone poza stanem Waszyngton, nie rozpoznałam zdjęcia, szukałam w złym przedziale czasowym albo z jakichś powodów nie wpłynęło do bazy. Może na przykład twoja rodzina to jacyś Amisze, mieszkaliście w lesie... Albo nie wiem, pożarłeś się z rodziną, oznajmiłeś, że wstępujesz do Legii Cudzoziemskiej i nawet się nie zdziwili, że przepadłeś. Lub nie miałeś rodziny - wyliczyła Brenna, odginając kolejne palce. Nie chciała robić Dante niepotrzebnych nadziei. Ale niechęć do nierobienia nadziei nie była przecież powodem do nic nie robienia. Przynajmniej w opinii McTaggert.
Spojrzała na Walkera. Chciałaby wierzyć, że był to żart. Tyle że... nie była całkiem pewna.
- Mam nadzieję, że żartujesz - przyznała w końcu szczerze. - Ale może spróbujmy bez numerów, które sprawiają, że nawet jeśli odnajdziesz bliskich, to będą cię odwiedzać w więzieniu stanowym? Wiesz, tam nie przemienisz się w wilka. A możliwości mamy kilka. Raz. Mogę poprosić Erika, żeby rzucił twoje zdjęcie znajomym policjantom z Seattle. Jeśli tam próbowano cię znaleźć, to mogą poznać. Dwa. Możemy wysłać je do fundacji, które pomagają w poszukiwaniu zaginionych w USA. Kontaktuje się z nimi wiele rodzin, mogą mieć cię we własnych bazach. I trzy. Jest możliwość, że nie masz rodziny, więc nikt nie prowadził takich poszukiwań... ale jeżeli nie wychowywałeś się trzydzieści lat w lesie, prawdopodobnie musiałeś mieć kiedyś kontakt z kimkolwiek. Choćby panią z warzywniaka. Możemy wrzucić twoje zdjęcie na social media z informacją, że szukamy osób, które cię znają. A czemu miałbyś nie chcieć? Będę szczerza, bo to też problem. Są spore szanse, że na coś natrafimy, ale gwarancji ci nie dam. Mogą też się zgłaszać jacyś wariaci, ktoś może cię z kimś pomylić albo próbować oszukać. To mało prawdopodobne, skoro nie jesteś raczej milionerem, ale wciąż. No i...
Zawahała się, starając się przemyśleć, jak to ująć. O Walkerze wiedziała niewiele. Tylko pojedyncze plotki. Znaleziono rannego wilka, doktor go poskładał. Niewiele pamięta. Potem Autumn wspomniała, że wprowadził się na kemping... Do niedawna Brenna nawet go nie znała. On najpierw dochodził do siebie, a potem ona miała tę swoją obsesję, biegania wzdłuż drogi do Castle Rock i próbowania pochwycić nieistniejącego tropu. W ostatnich tygodniach zaś jakoś się mijali.
- Znaleziono cię w wilczej postaci w pobliżu Norwood. To nie jest typowe. W okolicy nie ma niezależnych wilków, więc może się mylę, ale tak łacząc fakty: nie byłeś na rekreacyjnej przebieżce. Jeśli ktoś zapuszcza się na nasz teren, to zwykle chce spotkać się z alfą. Może być tak, że przed czymś uciekałeś, Dante. Coś się gdzieś posypało i postanowiłeś dołączyć do naszej watahy? Nie wiem, wpadłeś w problemy z handlarzami bronią albo twoja matka wybrała ci narzeczoną, która nie przypadła ci do gustu? Może się okazać, że znajdzie się ktoś, przed kim chciałeś się ukryć. Dlatego pytam, czy nie wolisz, żebym to zostawiła. To twoja decyzja, nie moja.
Może Brennie zdarzało się czasem wychodzić przed szereg i wciskać wścibski nos tropicielki i policjantki w nie swoje sprawy, ale na pewno nie zamierzała wilka do niczego zmuszać. Nawet jeżeli cała ta historia, gdy zapoznała się z nią bliżej, zaczęła ją po prostu ciekawić. Bo przecież zmienni nie spadają w Norwood z nieba.
Powrót do góry Go down

Dante Walker
Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
Dante Walker


Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

  Bo jestem wścibska.
  Dante musiał przyznać, że to był faktycznie argument, który ucinał wszelkie inne pytania. Kiwnął głową, dając jej znać, że się z nią zgadza, choć nie miał niczego złego na myśli.
Póki co nie miałem szczęścia, by znaleźć cokolwiek trwałego, więc zostaje mi błądzenie po omacku. Jedyne co pamiętam to głos, ale z drugiej strony głos jest czymś, co we wspomnieniach zaciera się najszybciej, więc nie ma żadnej pewności, że jeżeli usłyszę go znowu to go rozpoznam.
  W Norwood wszystko wydawało się obce, nawet niepodobne do tego, co powinien znać czy chociażby kojarzyć. Wolał trzymać się tej wersji niż możliwości, że po prostu amnezja była zbyt silna, by jakiekolwiek wspomnienie mogłoby się przez nią przebić.
  Jednak jedno można było Brennie przyznać - zdołała zainteresować go rozmową na tyle, że całkowicie porzucił wcześniejszy cel i żadne dziczki już nie były mu w głowie. Również można było jej przyznać, że dużo gadała. Przedłużające się milczenie było tylko ciszą przed burzą. Choć nawet Dante spodziewał się łagodniejszej formy. Nagły zasyp informacji był chyba nawet zbyt duży. Wyglądało na to, że miała i scenariusz i wyjaśnienie na każdą okazję. Każda z opcji nieco go bawiła, co zresztą potwierdzał głupi uśmieszek, który pałętał mu się po ustach. Dopiero ostatnie słowa sprawiły, że mina mu nieco zrzedła.
Na pewno mam rodzinę — odparł, jakby w ogóle nie dopuszczał do siebie innej myśli i nie bardzo chciałby pozwolić, by inni mogli pomyśleć podobnie — I oczywiście, że żartuję. Przecież Erik byłby zły jakbym coś takiego odwalił.
  Wciął się jej w słowo, najwyraźniej zauważając tę niepewność co do jego intencji, próbując w odwzajemnionym spojrzeniu dać jej zapewnienie, poza swoimi słowami, że nie miała się czego obawiać. Mocniejszego zapewnienia nie mogła już dostać. No, chyba że wspomniałby, że Erik byłby rozczarowany, ale po tak ciężką artylerię nie chciał sięgać.
Strasznie... strasznie dużo mówisz — przyznał, wypowiadając w końcu na głos myśli, które krążyły po jego łbie od pewnego czasu, nie przyznając się jednak, że zarzuciła go taką ilością informacji na raz, że połowy zwyczajnie nie zrozumiał — I co ty masz z tym lasem?
  W lasach mieszkali druidzi, a on chyba na takiego nie wyglądał. Spojrzał na tropicielkę. Cała jego chęć do wcześniejszych żartów już dawno zniknęła, a każde jej słowo powodowało kolejną falę wątpliwości.
Wjechano we mnie samochodem, a nie znaleziono — sprostował, bo chociaż nie miał za złe kierowcy, przynajmniej od momentu, w którym dowiedział się kto prowadził, to doskonale wiedział, że gdyby nie to, to wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej — Opcja z ucieczką całkowicie odpada. Jestem w stanie zmiażdżyć kłami ludzką czaszkę. Nie istnieje nic przed czym musiałbym uciekać... Zresztą Norwood leży na totalnym zadupiu, to praktycznie skrawek mapy. Kto uciekając dałby się zapędzić w taki róg?
  Nie chodziło już o sam fakt obrony własnego honoru. Mógłby się nie przyznawać do ewentualnego widma ucieczki. Siła była przecież jedynym, co mu pozostało. Mapy w jego przyczepie, na których skrupulatnie zaznaczał wszystkie sprawdzone już drogi, które przebył nocami, próbując znaleźć tą, którą tu trafił, mówiły jedno - tu nie było po co biec.
  Za wyjątkiem spotkania z alfą. Ale ten go w ogóle nie kojarzył.
  Pokręcił przecząco głową na kolejną wzmiankę o zostawieniu tego.
Nie, muszę kogoś znaleźć. Kogokolwiek. Muszę wrócić do domu, bo tutaj skończę gorzej niż Jack.
Powrót do góry Go down

Brenna McTaggert
Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
Brenna McTaggert


Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

Każdy miał jakąś rodzinę. Ale rodzina Dante mogła już nie żyć. Albo z jakichś powodów się go wyparła. Lub się nienawidzili. Brenna nie uznała jednak za stosowne się przy tym upierać: uprzedziła, że istniał scenariusz, że nie jest szukany, bo nikogo takiego nie ma. Doskonale rozumiała, że nie chciał brać go pod uwagę.
- Pewnie tak - przytaknęła na słowa o Eriku, chociaż nie była pewna, dlaczego to miałoby powstrzymać Dante. Chyba że podczas treningu zrodziła się między nimi aż tak duża więź. McTaggert w końcu nie miała pojęcia, że Walker zdążył uznać jej brata za najlepszego przyjaciela.
- Wiem - skwitowała słowa o mówieniu, uśmiechając się przy tym blado. Ot, myślała o tym sporo, nie chcąc przygodzić bez konkretów, i gdy już zaczęła mówić, chciała powiedzieć wszystko. - Jestem nie tylko wścibska, ale też gadatliwa - wyznała bez oporów. Grunt to świadomość własnych wad, prawda?
- Bo w sumie przychodzą mi do głowy tylko dwa powody, dla których ktoś mógłby nie mieć kontaktu z nikim... mieszkał na jakimś totalnym odludziu albo w sekcie. A sekta średnio mi pasuje do wilków. - Chociaż Brenna mogła się tutaj totalnie mylić. Sekta wilków? Może gdzieś na świecie coś takiego istniało. - Jasne, w sumie to nie znam szczegółów.
"Wypadek", "amnezja", "nowy w stadzie". Tyle Brenna usłyszała z plotek. Poznała Dantego ledwo co, a o tym, jak mało wiedziała, świadczyło choćby to, że pytała, czy alfa albo beta próbowali mu pomóc.
- W to wierzę - stwierdziła i roześmiała się, choć w miażdżeniu ludzkich czaszek nie było nic zabawnego. Nie, nie zakładała, że Walker uciekał przed jakąś walką. Głównie dlatego, że sama wiodąc tak zwykłe życie... jak na wilka... nie wpadłaby na wymyślenie na serio aż tak dramatycznego scenariusza. - Miałam na myśli raczej ucieczkę przed... nie wiem, długami w banku, niechcianym małżeństwem albo mafioso, przez którego postanowiłeś się wynieść z Los Angeles do Norwood, a nie umykanie przed armią orków, palących twoją wioskę.
Niemniej słowa Dante przyjęła z pewnym zadowoleniem. Głównie dlatego, że wydawał się zdecydowany. Owszem, po tym, co powiedział, zrobiło się go jej żal, a kwestia poruszana z Erikiem, że budził instynktu opiekuńcze, stała się jeszcze bardziej realna. Ale jeśli by się wahał, miałaby wyrzuty sumienia, że w ogóle coś takiego prowokuje. Mając jasną decyzję, mogła od razu przejść do tego, co lubiła najbardziej.
Działania.
Brenna po prostu nie potrafiła siedzieć na miejscu i nic nie robić, gdy dostrzegała jakiś problem.
- Ktoś szukający watahy? Ja tam nie narzekam. Ale w takim razie: nie chcemy drugiego Jacka, więc działamy? - upewniła się jeszcze. Potrzymasz?
Wręczyła mu paczkę chipsów, sama grzebiąc po kieszeniach, by wyciągnąć telefon komórkowy. Nie widziała żadnych powodów, dla których nie miałaby zacząć realizować planów natychmiast.
- Jeśli pozwolisz, zrobię ci parę zdjęć. Twarz z przodu, z profilu, cała sylwetka. Jeżeli masz jakieś znamiona, miałeś już tatuaż i wiesz, ile masz wzrostu, to też się przyda.
Wprawdzie widziała go przed przemianą, ale nie przyglądała się na tyle, by móc stwierdzić, że na przykład na lewej łopatce znajdowało się znamię w kształcie gwiazdy...
Powrót do góry Go down

Dante Walker
Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
Dante Walker


Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

Sekta nie brzmi tak źle. Zawsze to jakieś stado.
  Nawet dość podobne do ich watah, jeżeli miałby się nad tym głębiej zastanowić. Z obu wymienionych przez Brennę opcji chyba nawet wolałby tę sektę niż odludzie. Być może to zwykła desperacja podpowiadała mu, że mimo wszystko zawsze to więcej osób, które chciałyby go znaleźć. Kolejne roztaczane przed nim scenariusze również nie były zbyt pozytywne, choć wymyślenie czegoś równocześnie pasującego i pozytywnego graniczyło z niemożliwością. Jego sytuacja była przejebana pod każdym względem i doskonale to wiedział.
Dostęp do konta bankowego, nawet z długami, byłby kopalnią wskazówek. O ile historia się na nich tak długo zachowuje — westchnął, bo akurat temat spłacania jakichkolwiek pieniędzy nie był ostatnio jednym z jego ulubionych, a najwyraźniej los chciał, by ten trzymał się go lepiej niż pchły — Chociaż orkowie brzmią mniej groźnie niż ta ewentualna niedoszła żona.
  Ufał, że jeżeli zgłosi się stado orków bądź mafioso to tropicielka wyda go szybciej niż jakby zgłosiła się jakakolwiek wściekła samica. Miał jednak nadzieję, że sam fakt, że wszystkim zechciała zająć się Brenna, a informacje prędzej czy później przejdą przez jej prywatne konto, ostudzi zapał ewentualnych samic.
  Pozwolił wcisnąć sobie w dłonie paczkę chipsów, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć i w ogóle zorientować się, co mu właśnie dano. Ślina od razu napłynęła mu do pyska jakby głodzono go tygodniami. Chipsy paprykowe były królami chipsów, tak jak lew był królem dżungli. Zamiast jednak zanurkować w paczce, rozprostował jej krawędzie, by równo, niemal pedantycznie zwinąć je w prowizoryczne zamknięcie. Niech chociaż ten zapach go nie prowokuje, skoro już trzymał je w dłoniach.
  Zawahał się wyraźnie, gdy usłyszał o zdjęciach. Na szczęście nie wyskoczył z piskiem, że aparat zabierze mu duszę. Powód był znacznie bardziej prozaiczny.
Teraz? — spytał widząc, że sięga już po telefon — Bez podbitego oka będzie mniej wyglądało jak list gończy.
  Żeby to tylko chodziło o zwykłe limo. Jedno ze ślepiów Dantego pokryte było popękanymi naczyńkami i krwiakami, a nieco niżej, na policzku widniało gojące się już poziome rozcięcie. Cała opuchlizna na szczęście zdążyła zniknąć.
  Odkąd alfa zdecydował o zwiększonej ilości patroli i treningów, spora część wilków mogła poszczycić się podobnymi obrażeniami.
Raczej nic charakterystycznego — powiedział, kręcąc przecząco głową, gdy spytała o tatuaże — Żadnych blizn nie liczę, bo nie mam pewności, że nie powstały w czasie wypadku.
  A dowiadywać się nie zamierzał, bo to wiązałoby się ze zbliżeniem do jakiegokolwiek medyka na odległość mniejszą niż dziesięć metrów.
  Podniósł na nią wzrok po chwili, starając się nawet nie uśmiechnąć.
Brenna, jesteśmy tego samego wzrostu.
Powrót do góry Go down

Brenna McTaggert
Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
Brenna McTaggert


Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

- Oj, żeby ci potem nie podali trucizny, bo trzeba się przygotować na nadejście Pana - stwierdziła. Brzmiało to jak żart, chociaż uśmiech Brenny przy tych słowach nie był aż tak radosny, jak zwykle. Tego typu historie w końcu niestety naprawdę się zdarzały.
- Okay, jakby coś zapamiętam, jeżeli będą się szukać orkowie, mogę ich tu przysłać, niedoszłej żony nie - zgodziła się McTaggert bez oporów. Wiedziała, że pewnie doczekają się paru fałszywych alarmów, bo Dante akurat kogoś przypomina. I przynajmniej ze dwóch - trzech, kiedy ktoś będzie chciał go oszukać. Przynajmniej tyle, że była mniej więcej w stanie zweryfikować, czy ktoś akurat nie postanowi sprzedać go na organy. W ogłoszeniu oczywiście też nie zamierzała też wspominać, że Dante nie pamięta absolutnie niczego...
- Och... - Brenna oderwała wzrok od telefonu i spojrzała na Walkera uważniej. Jakoś wcześniej nie zwróciła uwagi, może też automatycznie uznając tę "ozdobę" za miłą pamiątkę po treningu, który był bardziej skuteczny niż ten z Erikiem. Mniejszy siniec mogłaby wyretuszować, ale Dante w tej chwili... - Faktycznie, teraz na pewno zgłosiłaby się po ciebie jakaś rodzina pand - oświadczyła krytycznym tonem.
Kiedy powiedział, że są tego samego wzrostu, uniosła rękę od swojej głowy, przesuwając ją w jego stronę.
- Okay, fakt, centymetr, dwa różnicy - oceniła, bo buty też robiły swoje. - Pamiętasz może datę swojego wypadku? Słyszałam plotki, ale kojarzę tylko mniej więcej, a to też się przyda... I wrócę po to zdjęcie, hm... Jak szybko się leczysz? Sądzisz, że jutro albo pojutrze będzie w miarę okay? Jak zostanie tylko lekki siniak, to da się to wyretuszować. Mogę wpaść przed pracą na minutę, cyknę parę fotek, puścimy je w świat i zobaczymy, czy ktoś cię rozpozna. Dziś już nie będę ci zawracać głowy.
Odebrała od niego paczkę, zupełnie nieświadoma, że przy okazji naraziła biedaka na prawdziwe katusze powstrzymywania się przed wyjadaniem.
Powrót do góry Go down

Dante Walker
Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
Dante Walker


Avatar 2 : 30.08, popołudnie, Dante & Brenna, jezioro I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

  Zmarszczył nieco brwi, chyba nie do końca rozumiejąc żart. Oczekiwanie na nadejście Pana raczej sprawiłoby, że cała pieskowa sekta już tydzień wcześniej leżałaby pod drzwiami, a nie jadła trucizny. Ewentualny zgon mógłby nastąpić tylko i wyłącznie z zamachania się ogonami na śmierć. Mimo to kiwnął głową na znak, że przyjął ostrzeżenie do wiadomości.
Gdyby się jednak nikt z mojej rodziny nie zgłosił — zaczął, choć jego głos już brzmiał, jakby te słowa ledwo co przeszły mu przez gardło — Mówiłaś, że może zgłosić się ktoś, kto mnie z kimś pomyli. Wtedy po prostu wybierz mi z nich najbardziej przekonaną i najmilszą osobę, dobra?
  Trop, którego chciała podjąć się Brenna, zdążył już w pustym łbie Dantego wyewoluować w niemal tysiące innych wyjść, których mógłby się przy okazji złapać, by wyrwać się z Norwood i gdziekolwiek należeć. Prawdopodobnie dałby sobie nawet wyciąć nerkę, gdyby handlarze pozwolili mu później z nimi zostać.
25 października, może dzień wcześniej — odparł niemal mechanicznie — Zawsze miałem wrażenie, że wszystko goi się na mnie błyskawicznie, ale ostatnio coś gorzej to idzie. Może to tylko wrażenie, bo dawno mi nikt w pysk nie dał.
  Tym razem w jego głosie zabrzmiał niemal wyrzut, gdy mimowolnie od razu przejechał dłonią po siniaku, jakby chcą się upewnić co do jego stanu. Podejrzewał jednak, że ten był aktualnie bardziej kolorowy niż wyczuwalny.
Pojutrze powinno być już całkiem dobrze.
  Dante czuł, że nie musiał mówić, gdzie tropicielka go znajdzie. W końcu przez większość czasu był po prostu tutaj, na kempingu. Rzadko kiedy oddalał się od swojego rewiru na dłuższy czas.
Dziękuję, że chcesz mi pomóc. Sam bym nawet nie wpadł na to, by szukać w internecie.
Powrót do góry Go down

Sponsored content



Powrót do góry Go down
Skocz do: