Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility2 września, Andrea i Jeremiah - Page 2



 
Pogoda
WRZESIEŃ ostatnie ciepłe dni lata; pochmurno bez opadów. Lekki wiaterek ze wschodu.
News
W powietrzu unosi się niepokój związany z rebelią goblinów.
Gif



 :: centrum Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
2 września, Andrea i Jeremiah
Idź do strony : Previous  1, 2

Andrea Knox
Avatar 2 : 2 września, Andrea i Jeremiah - Page 2 QEoWuawm_o
Andrea Knox


Avatar 2 : 2 września, Andrea i Jeremiah - Page 2 QEoWuawm_o
wildness // beetween two worlds

First topic message reminder :

 
— 02.09.2021 —
Szkoła Podstawowa w Norwood
Andrea & Jeremiah

>Z lasu
Bolało ją całe ciało, gdy puściła się szaleńczym biegiem przez las - byle dalej od tego człowieka, jej pieprzonego pniaczka, krzaków nieopodal i tego zapachu, który podkusił ją, by śledzić, a potem wydrzeć mężczyźnie to, co i tak należało do niej. A przecież ostatecznie pozostawiła to wszystko za sobą. Jak jebany pantofelek w bajce o kopciuszku, tak ona zaczarowanemu księciu zostawiła swoje ubłocone i obślinione gacie.
Zaciskając zęby w rozgoryczeniu, przemierzała ostatnie metry lasu, by zaraz zatrzymać się i osłonięta drzewami przejść transformację. Nie bez bólu, gdy powyrywane kępy futra i otarcia na kojocim ciele zmieniły się w podłużne, przekrwione ślady na bladej, kobiecej skórze - przecinające barki i górną część pleców, znaczące czerwoną pręgą także okolicę objczyków.
Spojrzała na swoją dłoń - na jej grzbiecie między kciukiem, a palcem wskazującym widniało nieregularne nacięcie, które sprawiła sobie sama, szarpiąc się bez pamięci między drutami.
Zadrżała, a nogi ugięły się pod nią z wyczerpania, gdy uderzeniowa dawka adrenaliny powoli opuszczała jej ciało. W ustach czuła posmak ziemi, materiału budującego protezę ręki… i strachu.
Splunęła przed siebie, chcąc pozbyć się tych wszystkich smaków z powierzchni języka i powstrzymać targający jej żołądkiem spazm. Trzy oddechy później leżała już na ziemi, dysząc. Raz po raz zaciskała i rozluźniała okolicę szczęki, na której przecież niedawno wisiała całym swoim ciężarem, targana niczym kukła.
Chciała krzyczeć, ale w zasięgu zaledwie kilkunastu metrów zaczynał się teren kempingu, ograniczyła się więc jedynie do kilku stłumionych szlochów. To wszystko, na co mogła sobie w tej chwili pozwolić.

Nie wiedziała, jak długo mogła tak leżeć. Czas ten wystarczył jednak na zasklepienie powierzchownych ran i jako takie odzyskanie sił. Wymęczone mięśnie pozwoliły jej wstać i po raz pierwszy od kilku godzin przybrać pozycję pionową. A i tak w tym wszystkim najgorszy był potworny ból zranionej dumy.
Powolnym i ostrożnym krokiem wyłoniła się z lasu na kempingowe osiedle, gdzie leniwie toczył się dzień, czym naznaczona była końcówka sezonu biwakowego. Chłodne powietrze smagało jej nagą skórę, było jak balsam na zaognione i przecież jeszcze świeże rany.
Wzięła prysznic na jednym z dostępnych, publicznych stanowisk, by doprowadzić się do porządku przed dopiero rozpoczynającym się dniem. Lodowata woda orzeźwiła ją i zachęciła do zerknięcia na zegarek. Zajęcia rozpoczynała dopiero o godzinie dziewiątej trzydzieści, miała jeszcze niecałe czterdzieści minut. Czterdzieści długich minut na doprowadzenie się do stanu używalności po brutalnej walce z niedźwiedziem leśniczym.
Opatrzyła dłoń przy użyciu szybkiego zestawu aptecznego, a na obolały grzbiet narzuciła t-shirt zakrywający niemal wszystkie jej nowo nabyte mankamenty, które powoli nabierały sinawych, podskórnych wykwitów. Przynajmniej twarz i nogi nie ucierpiały - pomyślała, zakładając sportowe obuwie na stopy.
Całość zajęła jej niecałą godzinę, do czego musiała doliczyć czas na dotarcie na teren szkoły - i to wszystko bez samochodu! Jej stara Toyota częściej spędzała dni w warsztacie u Bucketa, niż na chodzie, co zmuszało Knox do kolejnej już porannej przebieżki.

Bramę szkoły przekroczyła równo o dziewiątej trzydzieści, co zakrawało o szaleństwo w jej stanie fizycznym - jednak podołała! Dysząc ze zmęczenia, przebiegła ostatnie metry do pokoju nauczycielskiego, gdzie przywitała ją - a jakże - wścibska Betty. Jak każdy czwartkowy poranek bowiem, tak i ten Betty spędzała na ploteczkach, umilających jej okienko. Z nieskrywaną fascynacją przysłuchiwała się kobiecie także nowa stażystka.
- A słyszałaś, że podobno nasz dyrektor Warleggan coś teges z Pamelą? - Zerknęła w stronę nieco skonfundowanej Andrei, by zaraz kontynuować już do niej - a nasz nowy Adonis przyszedł tu chwilę temu i porwał twoją grupę na rozgrzewkę. Jaki miły, uczynny człowiek! - Zaszczebiotała, jakby nie dostrzegając, jak twarz Andrei zmienia wyraz.
- Dziennik zabrał?
- Ano zabrał - zachichotała, w czym zawtórowała jej stażystka.
- Co za dzień... - warknęła do siebie i szybkim krokiem opuściła pokój nauczycielski.
- A co ci się stało w rękę?! - Zawołała Betty do jej pleców. Ale Andrea nie zamierzała odpowiadać, tylko w kilku susach znalazła się na szkolnym boisku.
Pięć minut po czasie - to jakiś żart.
Rozejrzała się po otoczeniu - dostrzegła grupkę dzieciaków. Nigdzie jednak nie wyłowiła wzrokiem żadnego nauczyciela. Jeszcze bardziej wściekła, niż przedtem, chwyciła za gwizdek.
Ostry gwizd podrażnił uszy grupy chłopców, którzy właśnie rozpoczęli rozgrzewkę. Zatrzymali się, na tę niewypowiedzianą komendę i chórem zakrzyknęli:
- Dzień dobry!

@Jeremiah E. Varnham
1
2 września, Andrea i Jeremiah2 września, Andrea i Jeremiah - Page 2 Empty
Pon Maj 30, 2022 6:42 pm
Powrót do góry Go down
AutorWiadomość

Andrea Knox
Avatar 2 : 2 września, Andrea i Jeremiah - Page 2 QEoWuawm_o
Andrea Knox


Avatar 2 : 2 września, Andrea i Jeremiah - Page 2 QEoWuawm_o
wildness // beetween two worlds

To był bardzo długi dzień - pomyślała Knox, sapiąc od natłoku myśli, które atakowały ją raz po raz, im dłużej znajdowała się w samochodzie, gdzie niemalże każdy zapach podrażniał jej wyczulone po poranku nerwy. Jeszcze nawet nie było godziny jedenastej, a Andie zamarzyła, by po prostu przytulić piersióweczkę i otulić się kocem. Tylko tyle chciała - by dzień się skończył i myśli się zatrzymały. Zamiast tego klepała nerwowo esemeska do dyrektora z prośbą o przekazanie kontaktu do staruszków młodego nieszczęśnika.
- To mało widziałeś. Miałam szóstkę rodzeństwa i już widziałam złamanie otwarte nogi z przemieszczeniem, bo dwie dwunastolatki nie umiały się podzielić jedną lalką - rzuciła, autentycznie nie widząc w takiej sytuacji nic dziwnego. Ani w tym, że złamanie całkowicie zrosło się w półtora tygodnia. Dla Andie harmider wynikający z przebywania w dużej grupie dzieci był niemal jak zapach domowego ciasta, czy smak kwaśnych żelków przegryzanych lodami Bambino - był pieśnią dawno utraconego żaru domowego ogniska.
Spojrzała na zapłakanego z bólu i zagubionego chłopca. Póki nie doprowadzą go do porządku, Andie nie miała prawa okazać choć śladu zmęczenia, czy rezygnacji. I nie okazywała, choć kosztowało ją to naprawdę wiele. Gdy Jeremiah szukał awaryjnego woreczka, Andie próbowała ukoić nerwy małego, pokazując mu palcem widoki za oknem. osiągnęła tyle, że chłopiec na chwilę przestał płakać i trzymać za brzuch. Przyjęła reklamówkę i trzymała na podorędziu, gdyby małemu przypomniało się z jakiegoś powodu, w jak gównianej sytuacji się znajduje.
Podróż na szczęście zdawała się być krótsza, niż Andie się wydawało, że będzie. Gdy tylko wydali chłopca specjalistom i podali wszystkie jego dane, włącznie z danymi kontaktowymi do rodziców i dowiedzieli się, że ci są już w drodze, Andie zbyła uprzejmie pielęgniarkę, która zamierzała się do wymiany jej przesiąkniętego krwią opatrunku i mogli wracać do Norwood.
Przez całą drogę wodziła pustym wzrokiem po widokach za oknem, nie zamierzając nawet korzystać z niepowtarzalnej możliwości nieskrępowanej interakcji z równie milczącym towarzystwem. Nie musiał się więc Varnham ani trochę obawiać, że Andrea zagada go na śmierć.
- Dzięki - rzuciła na pożegnanie i pomaszerowała ogarnąć się i bezzwłocznie zameldować u dyrektora.

zt x2
Re: 2 września, Andrea i Jeremiah2 września, Andrea i Jeremiah - Page 2 Empty
Pią Cze 03, 2022 4:37 pm
Powrót do góry Go down
Skocz do: