Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2



 
Pogoda
WRZESIEŃ ostatnie ciepłe dni lata; pochmurno bez opadów. Lekki wiaterek ze wschodu.
News
W powietrzu unosi się niepokój związany z rebelią goblinów.
Gif



 :: okolice Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

Fiadh
Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 AdHTxKnt_o
Fiadh


Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 AdHTxKnt_o
Dair bán // always faithful

First topic message reminder :

 
— 22 sierpnia, wieczór —
cmentarz
Fiadh & Isabel & Erik & Breandan

Druidka dotrzymała obietnicy.
Tak naprawdę Fiadh wcale nie chciała wracać na cmentarz w Norwood. Złożyła jednak przyrzeczenie, poza tym jeżeli duchy nie były tu czymś zwykłym, nie chciała, aby wybryki takiego zostały z czasem przypisane odwiedzającym miasteczko członkom klanu.
Tuż przed zmrokiem pojawiła się przy wejściu na cmentarz. Pora była może średnio odpowiednia, bo to nocą duchy bywały najbardziej aktywne, ale też Fiadh dobrze przyswoiła tę jedną naukę: ludzie z Norwood nie mogą dowiedzieć się o istnieniu magii. Zakładała, że jeśli ktoś odwiedzi cmentarz, to zrobi to za dnia właśnie. Choć do zmierzchu zostało jeszcze trochę czasu, to już się ściemniało, po części ze względu na chmury, które spowiły niebo. Pogoda jakby wyczuła, na co się zanosi i postanowiła stworzyć odpowiednią oprawę - wiatr zaczynał wyć i szarpał jasne włosy druidki, czekającej na nadejście zmiennych. Czasem w jej uszach ten szum brzmiał prawie, jak głosy... ale wmawiała sobie, że to tylko wiatr. I że chłód, powoli przenikający jej ciało od momentu, w którym dotarła do cmentarnych murów, to rezultat powoli obniżającej się temperatury.
Niczego więcej.
Miała nadzieję, że nie zacznie padać. Spalenie zwłok będzie wtedy trudniejsze i przyjdzie jej używać magii. O ile zmienna - Isabel - w ogóle się pojawi.
Eques miała na sobie spodnie i tunikę, które zapewne od biedy uszłyby w Norwood jako strój nieco ekscentryczny, ale jeszcze nie podejrzany. Były zupełnie pozbawione jakichkolwiek ozdób, bo w tym ubraniu niekiedy chodziła na polowanie. Nie zabrała łuku - i czuła się z tym trochę bezbronna - ale nóż już owszem. Przed wyjściem do Norwood poinformowała zwierzchnika eques, co zamierza - ot tak na wszelki wypadek. Z trudem przemagając się, by otworzyć przy nim usta.
Przez ramię przerzuciła torbę. Na wszelki wypadek spakowała narzędzia rytualne, chociaż liczyła, że te nie będą potrzebne. Naprawdę wolałaby nie używać magii. Zabrała też odrobinę soli, chociaż Isabel zapewniała, że o tę zadbają.

@Isabel O'shi @Erik McTaggert @Breandán Kim
Powrót do góry Go down
AutorWiadomość

Fiadh
Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 AdHTxKnt_o
Fiadh


Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 AdHTxKnt_o
Dair bán // always faithful

Cóż, demon jednak się na coś przydał - jak się okazało łom był żelazny i na moment sprawiło to, że duch zniknął. Nawet dwa razy z rzędu.
Nie odpowiedziała na irlandzkie słowa, głównie dlatego, że wolała oszczędzać oddech. A, no i Fiadh ogólnie nie była zbyt wymowna, nawet w sytuacjach, w których nikt nie usiłował jej zabić, więc teraz, kiedy musiała skupić się na duchu, żadne słowa nie przychodziły druidce do jasnowłosej głowy.
Gdy po drugim uderzeniu duch znikł, obróciła się plecami do zmiennego... nie tyleż się za nim chowając, ile obawiając, że widmo pojmie, że pokazywanie w tym samym miejscu nie jest najmądrzejsze na świecie i zaatakuje od tyłu. Jej spojrzenie przesuwało się pomiędzy grobami, teraz już - w ciemności - niemal niewidocznymi, w poszukiwaniu istoty.
Tyle że duch najwyraźniej stracił nimi zainteresowanie.
Ewentualnie zrozumiał, że w tej chwili to nie oni są najgorszym niebezpieczeństwem.
- Diabhal é - syknęła Fiadh, kiedy półprzezroczysta sylwetka pojawiła się pomiędzy nagrobkami... ale nie przy nich. Po czym z przedziwną prędkością kogoś, kto nie musiał używać mięśni i stawów do poruszania, ruszył ku "swojemu grobowi" - a konkretnie ku Erikowi.
- Solą!!! - krzyknęła, nietypowo dla siebie podnosząc głos. Rzuciła się w tamtą stronę biegiem, szepcąc jedno ze znanych sobie zaklęć, choć tak naprawdę była pewna, że nie zdąży: może i biegała dość szybko, ale nie sądziła, by miała dość sił, aby przegonić ducha.
Mogła mieć tylko nadzieję, że albo Isabel dokończy krąg i zagrodzi istocie drogę, albo Erik... poradzi sobie. Jakoś. Mieli w końcu sól i żelazo, prawda?

Kostki na ducha:
Powrót do góry Go down

Isabel O'Shi
Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 JsMZgKJ9_o
Isabel O'Shi


Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 JsMZgKJ9_o
wildness // beetween two worlds

- Przyda, bij nim ducha – sapnęła pod adresem Erika – Ma. Spalić to w cholerę, i oby zadziałało. Pilnuj, czy nie leci na nas – bezrobotny Erik stał się właśnie „robotnym” Erikiem; może i polegało to na razie na staniu z żelazem w garści, ale! W ten sposób Isabel mogła względnie spokojnie kontynuować tworzenie solnego kręgu. Łatwiej tak niż musieć mieć dosłownie oczy dookoła i samemu strzec własnego zadka. Znaczy się: sprawdzać co chwila, czy przypadkiem nie zostaje się obiektem uczuć nieprzychylnego bytu.
  Starała się usypać krąg jak najszybciej, zgrzytając w duchu na to, iż sól zdawała się spadać na ziemię w iście ślimaczym tempie. Pewnie, mogłaby bardziej przechylić opakowanie, ale wtedy skończyłoby się wielką solną kupą. Szybko? Szybko. Skutecznie? No nie bardzo, bo to krąg miał być, a nie stojąca sobie radośnie sterta kuchennej przyprawy.
  W zasadzie to brzmiało wręcz absurdalnie: coś, co było dodawane praktycznie na każdym kroku, do wszystkiego, okazywało się mieć moc powstrzymania astralnych bytów. Tylko że absurd w tym przypadkiem był faktem.
  Solą! No przecież soliła! Żeż… zerknęła na chwilę w bok i niemalże zamarła. Nie, nie, nie, nie, a idź ty paszoł won…!
  … zamknęła krąg. Zdążyła.
  - Może lepiej zacznij kopać? – zasugerowała wilkowi, chwytając jeszcze garść soli w łapkę i ciskając nią w ducha, który zatrzymał się przed utworzoną barierą. I raczej nie wyglądał na szczęśliwego z tego powodu.
  Ponownie się rozwiał, ale wkrótce miał powrócić, tego była pewna.

4
Powrót do góry Go down

Erik McTaggert
Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 I4InMHij_o
Erik McTaggert


Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

        — Wyśmienity plan — mruknął, zgadzając się z koncepcją druidki w pełnej rozciągłości.
        Zaczął się rozglądać, starając się kontrolować pozycję wszystkich osób na cmentarzu, jak i oczywiście samej zjawy, która najwyraźniej zaczęła się bawić z Fiadh w kotka i myszkę. Musiał przyznać, że kobieta całkiem nieźle sobie radziła, unikając bezpośredniego kontaktu ze zjawą, biorąc pod uwagę, że była noc, niebo było pochmurne i znajdowali się na najeżonym nagrobkami cmentarzu.
        Niestety Erik nie miał możliwości popodziwiać wyczynów jasnowłosej, ponieważ duch nagle się zdematerializował, a po chwili ponownie znalazł w zasięgu jego wzroku. Oczywiście, że leci prosto na nas, pomyślał, gdy zjawa straciła zainteresowanie druidką z Braemar, a zamiast tego postawiła sobie za cel, aby dorwać, cóż... Jego. Cofnął się o pół kroku, unosząc łopatę w górę, jakby planował zdzielić nią ducha, gdyby postanowił się do niego zbliżyć.
        Z jakiegoś powodu w tym przypadku jego ciało nie rwało się zbytnio do walki, pomimo tego, że jego wewnętrzny wilk był wyraźnie rozjuszony obecnością tego obcego bytu. Duch w dalszym ciągu zmierzał w jego kierunku i w przypływie desperacji mężczyzna postanowił odskoczyć w bok, aby odciągnąć go od Isabel i dać jej te dodatkowe kilka sekund na dokończenie kręgu. W trakcie skoku Erik zamachnął się łopatą, licząc, że być może to dodatkowo zachęci obcego do podążenia za nim.
        Czy jego wysiłki poszły na marne? Nie! Udało mu się! Ten nieoczekiwany ruch pozwolił rudowłosej lisicy usypać do końca krąg z soli i zabezpieczyć ich przed atakiem zjawy. McTaggert odetchnął z ulgą i tylko pokiwał głową na słowa dziewczyny. Wbił szpadel w ziemię i ruszył się do roboty. Na elokwentną dyskusję będą mogli sobie pozwolić, gdy już pozbędą się tego czegoś z cmentarza. I oby nastąpiło to szybko!
        — Ile... Ile mamy czasu? — wydusił z siebie, kopiąc zawzięcie, starając się dać z siebie wszystko. Skrzywił się nagle, gdy za mocno szarpnął ciałem przez gruby korzeń w ziemi od jednego z pobliskich krzaczków. Trening z Norą sprzed paru godzin zdecydowanie dawał mu się dalej we znaki. Nie pora na to, pomyślał, ignorując ból i kopiąc dalej.


@Isabel O'Shi, @Fiadh, @Breandán Kim
Powrót do góry Go down

Breandán Kim
Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 I4InMHij_o
Breandán Kim


Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

Wzajemna ochrona pleców? Brean nie miał z tym najmniejszego problemu. Mieć oczy dookoła głowy było tylko powiedzeniem, w dodatku nierealnym do spełnienia w takich warunkach. Zwłaszcza, że już zauważył, że mimo solidnego ciosu łomem obrzydliwa ektoplazma wracała z powrotem. Jakby koleś nie mógł się wynieść w cholerę i dać im świętego spokoju... No i chwilę potem stało się dokładnie to, co przewidział, ale w sposób, którego nie przewidział. Plazmatyczne świństwo wróciło, a jakże. Tyle, że zamiast kulturalnie nadstawić się pod kolejny cios łomem od Breana - ewentualnie od druidki solą, którą wyczuł węchem - to sukinplazma postanowiła zaszarżować na przedstawiciela szacownego klanu McBagiet. No żebyś mchem porósł i skopcił się w południowym upale! Kusiło wrzasnąć "McBagiet, chodu!", ale odniósł wrażenie, że przynajmniej teraz był to kiepski pomysł, skoro Isabel miała solą wyrysować krąg. Zdaje się, że nawet zdążyła, patrząc na to, jak duch niespecjalnie mógł dostać się do obojga zmiennych.
- A to sukinplazma. - mruknął pod nosem widząc, jak paranormalny byt sterczał przed solnym kręgiem i nie mógł dostać się do środka. Zaraz potem pobiegł za druidką, która ruszyła do kręgu albo w celach ucieczki albo ochrony tamtych, nie miało to zresztą aktualnie za dużego znaczenia. Ważne, że trzeba było uniknąć ektoplazmy narodowości licho wie jakiej. Pewnie hamerykańskiej, reszta duchów raczej bardziej się szanowała i nie atakowała ludności cywilnej. Chociaż w sumie Bagieta nie był cywilem, to niech będzie.
Przemyślenie sobie planu zajęło mu ułamek sekundy - zerwać się, pobiec, schować się w kręgu. Po drodze można złapać kanister z benzyną, bo wyglądało na to, że będzie potrzebny. Swoją drogą, czy sól jest łatwopalna...? I co by było, gdyby solny krąg nasączyć benzyną i podpalić? Pytania były dobre na później, teraz zabrał się do realizacji planu. Dosyć szybko znalazł się w pobliżu całego towarzystwa, ale tam już zaczęły się schody. Ektoplazma postanowiła nie pozwolić mu dostać się za solną barierę, wobec czego musiał zatrzymać się i podjąć kolejną walkę za pomocą łomu.
- Pospieszcie się z tym, cokolwiek tam robicie. Ektoplazma się wkurzyła. - rzucił w stronę ludności ukrytej za barierą i kolejny raz grzmotnął ducha łomem. Zresztą co on pieprzył. Przecież był zmiennym wilkiem, po co miał się męczyć z łopatą? Zdjęcie spodni potrwało sekundkę. Kolejną - przybranie wilczej postaci. Następne trzy sekundy ogromny sus nad ektoplazmą prosto za solny krąg. Zaraz potem Erik dostał niespodziewanego pomocnika - Brean bez wahania zaczął kopać, a jako wilkowi szło mu to o niebo lepiej niż obolałemu McBagiecie.
Powrót do góry Go down

Fiadh
Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 AdHTxKnt_o
Fiadh


Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 AdHTxKnt_o
Dair bán // always faithful

Fiadh tak naprawdę nie była całkowicie pewna, czy krąg powstrzyma ducha... na całe szczęście, tak się dokładnie stało. Nie wypowiedziała więc zaklęcia do końca, nie chcąc używać magii, póki absolutnie nie musiała.
Rzuciła się w bok, umykając przed widmową dłonią ponownie zmaterializowanego ducha, a potem przeskoczyła nad usypaną, białą linią. Gdy wilczy demon zatrzymał się, opędzając od ducha broniącego mu przejścia łomem, obróciła się, ciskając w półprzezroczystą sylwetkę solą, na której dotąd zaciskała palce. Zdecydowanie, pozostawanie poza kręgiem nie było teraz bezpieczne. Mógł przecież zmaterializować się za plecami albo zmądrzeć na tyle, by zorientować się, że łomu trzeba unikać, poza tym...
...kropla wody spadła Fiadh na nos. Chwilę później na czoło.
To nie była jeszcze ulewa.
Ale mogła w dowolnej chwili się zacząć i rozmazać barierę. Druidka rzuciła swoją torbę na ziemię, gotowa pomagać kopać, choćby gołymi rękoma. Adrenalina chwilowo odsuwała na dalszy plan ból głowy i nieprzyjemne uczucie... cudzej obecności. Nie odbierane żadnym z podstawowych zmysłów. Na całe szczęście, bardzo przydawała się tu wilcza siła Erika. Druidka nie była wcześniej do końca świadoma, o ile ci bywają silniejsi - pewnie nawet większość eques pracowałaby wolniej i szybciej się zmęczyła.
- Jeśli go spalimy, powinien odejść. Szanse... dziewięć na dziesięć - wydyszała, odsypując piach i co chwila z niepokojem zerkając na niebo, z którego wciąż spadały pojedyncze krople. Dlaczego ludzie kopali zmarłych aż tak głęboko! Ci regularnie wstawali, czy co?
Zgłupiała na moment, kiedy obok niej nagle pojawił się zmienny w tej swojej trochę mniej demonicznej formie (wszak Fiadh wilki już widywała - Azjatów nigdy - więc mimo, że był to bardzo wielki wilk, wyglądał bardziej znajomo...). Odsunęła się odruchowo, nim pojęła, co się stało: że mężczyzna się zmienił. A potem po prostu nie pchała się z rękami pod jego łapy: szło mu lepiej niż jej.
W końcu łopata uderzyła o coś twardego. Nie kamień. Trumnę.
I duchowi poza barierą ten fakt zdawał się bardzo nie podobać: dźwięk, jaki z siebie wydał, zdawał się wwiercać w uszy nawet Fiadh, nie dysponującej słuchem zmiennych.

/Proponuję, żebyście wy zdecydowali albo rzucili, czy spalenie podziała, czy uderzamy w rytuały.;)/
Powrót do góry Go down

Isabel O'Shi
Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 JsMZgKJ9_o
Isabel O'Shi


Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 JsMZgKJ9_o
wildness // beetween two worlds

- Nie wiem. Dopóki nie lunie jak z cebra? – ni to spytała, ni to stwierdziła, dość bezradnym tonem. Nie potrafiła udzielić konkretnej odpowiedzi Erikowi, niestety, choć bardzo chciałaby mieć pewność. W każdym razie, raczej niewiele, patrząc na kłębiące się chmury. Co stawiało też pod znakiem zapytania, czy ogień uda się rozpalić.
  Gdy cała trójka zajęła się rozkopywaniem grobu, lisica rozejrzała się za kanistrem przytarganym przez Breana. Mieli go przecież potrzebować, już zaraz, za chwilę. Gdy tylko uda się osiągnąć cel. O, znajdował się w pobliżu… więc rzuciła się w jego stronę, starając się przytaszczyć go jak najszybciej się dało. Najchętniej to wskoczyłaby już w lisie futro, ale – stety czy nie – potrzebowała rąk, nie łap.
  Skrzywiła się, podnosząc ręce do uszu. Wizg ducha zdawał się wręcz wżerać w mózg, ogłuszać. Cóż, byli na dobrym tropie. Chyba. Zwłaszcza że chyba nikt nie byłby zachwycony, gdyby ktoś grzebał w jego grobie z zamiarem spopielenia wszystkiego, co jeszcze pozostało. Gdy tylko łopata uderzyła o trumnę, bez choćby mrugnięcia okiem otworzyła kanister.
  Benzyna wylała się na trumnę. Skrzesana zapałka wykonała swój pierwszy i ostatni lot w życiu. Czerwone płomienie strzeliły do góry, chcąc pochłonąć znacznie więcej, niż im dano. Lisica niemalże zapominała oddychać, czekając, aż szalejący poza solnym kręgiem duch w końcu zniknie.
Ale ogień pożerał coraz więcej i więcej, z trumny i szczątków zostawało coraz mniej, a „sukinplazma” nie planowała znikać. Wręcz przeciwnie, wydawała się być coraz bardziej wkurzona – o ile to w ogóle było możliwe – i z całą pewnością lepiej było nie wchodzić pod jej widmowe łapy.
  - … no to najwyraźniej mamy tę jedną na dziesięć... – podsumowała ponuro rzecz oczywistą – Fiadh rób co musisz, zanim nas wszystkich zeżre! – rzuciła szybko, dopadając kręgu. Pojedyncze krople zaczynały się zagęszczać, sól się topiła, a Isabel bardzo, bardzo nie chciała nawiązać z bytem bliższego kontaktu. Dlatego starała się ratować barierę, dosypując soli.

5
Powrót do góry Go down

Erik McTaggert
Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 I4InMHij_o
Erik McTaggert


Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

Skoro Fiadh była pod tak dużym wrażeniem jego sprawności fizycznej, gdy był ranny i znajdował się w sytuacji, w której na dobrą sprawę niezbyt się odnajdywał, co wzmagało jego skonfundowanie, to pytanie, co by było, gdyby okoliczności bardziej sprzyjały? Aktualnie nie prezentował szczytowej formy. Mógłby ruszać się szybciej, jednak chcąc nie chcąc musiał także zwracać uwagę na to, co się dzieje wokół niego. Poczucie dyskomfortu się wzmagało, jednak zacisnął zęby i kopał dalej, uznając każdą przerzuconą na bok grudkę ziemi za mały sukces.
        A potem zorientował się, że zaczynało się zbierać na deszcz. Podniósł na krótką chwilę wzrok w górę, aby zaszczycić nocne niebo swoim spojrzeniem. Zdecydowanie nie był to omen zwiastujący spokojną pogodę. Nieboskłon zdawał się pociemnieć tu i ówdzie i przybrał odcień głębokiego granatu, jednak jeszcze na nich nie lunęło. Może będą mieli szczęście i wyrobią się, zanim zaleje ich ściana deszczu?
        A może niech druidzcy bogowie się na coś przydadzą?, skomentował z przekąsem, po raz kolejny wbijając szpadel w moknącą powoli ziemię. Gdyby rozpędzili deszcz, to byłby nawet skłonny założyć, że jednak od czasu do czasu zależy im trochę na mieszkańcach tych okolic. Z drugiej strony, może takimi rozmyślaniami tylko prowokował kolejne nadprzyrodzone siły? Któż to wie.
        — Oby... To... Zadziałało — wyrzucił z siebie, odsuwając się na moment, aby dać przemienionemu Breandanowi łatwiejszy dostęp do ich miejsca pracy. Przyglądając się przez chwilę wielkiemu wilkowi zanurzającemu swe łapy w cmentarnej ziemi, zdał sobie sprawę, że rano prawdopodobnie ktoś znajdzie ślady ich działalności. Lokalna gazeta będzie miała niezłego newsa.
        Benzyna, która chwilę później została wylana na trumnę, stanowiła wyśmienite podsumowanie tych przewidywań. Pozbycie się ducha było chyba jednak ważniejsze niż uniknięcie nieprzyjemnego artykułu w mediach, prawda? Tyle że pozbycie się tego cholerstwa najwyraźniej nie było takie łatwe.
        — Kurwa, nic nigdy nie może pójść gładko — warknął gardłowo i rzucił się do pomocy Isabel, bo w sumie i tak nie miał zbyt dużego wyboru. Raczej niezbyt pomoże druidce w przeprowadzeniu rytuału, więc mógł, chociaż zadbać o to, aby dotrwała momentu, gdy go wprowadzi w życie.


@Fiadh, @Isabel O'Shi, @Breandán Kim
Powrót do góry Go down

Breandán Kim
Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 I4InMHij_o
Breandán Kim


Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

Wycie ducha sprawiło tylko tyle, że miał ochotę zakopać się w tej nieszczęsnej trumnie. Jego uszy po prostu bolały, bo jak to inaczej nazwać. To wycie było okrutne do tego stopnia, że aż z odruchu zawył z rozpaczy, nota bene do wtóru ducha. Nie poddał się jednak, absolutnie nie i dalej przebierał łapami, aż w końcu pazury uderzyły w wieko trumny. Dopiero wtedy się odsunął, zaczynając krążyć po obiegu solnego kręgu. A potem się okazało, że mogło być jeszcze gorzej. Deszcz. Kilka pierwszych kropel zaczęło spadać na ziemię, na solny krąg i na nos Breandana, który psiknął z urazą i niczym pies kłapnął na krople, jakby chciał powiedzieć "zjeżdżać mi stąd, my tu ważne rzeczy robimy!". Deszcz oczywiście nic sobie z tego nie zrobił, więc wrócił do obserwacji, jak pozostali postanowili zrobić użytek z benzyny i skopcić ducha. Ino oczywiście NIC Z TEGO. Zawarczał głucho pod adresem ducha, który oczywiście nie chciał zniknąć. No oczywiście, chyba świat by się schrzanił i piekło zamarzło, gdyby coś raz jeden poszło jak trzeba i duch zniknął po polaniu go benzyną. Wrócił do ludzkiej postaci i sięgnął po swój łom, mrużąc gniewnie oczy.
- To w takim razie co teraz? Skoro sukinsyńska ektoplazma nie chce w ogóle zdechnąć? - spytał rzeczowym tonem, oczywiście swoim zwyczajem mając w poważaniu własną nagość. Zresztą nie miał czasu na wyszukiwanie wzrokiem swoich portek, skoro ich osłona zaraz mogła się rozpuścić.
Powrót do góry Go down

Fiadh
Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 AdHTxKnt_o
Fiadh


Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 AdHTxKnt_o
Dair bán // always faithful

Fiadh z pewnym zdumieniem przyjęła, że nie otworzyli trumny... czy w jej oczach: dziwnego pudła, w którym umieszczono zwłoki. Widok byłby makabryczny, zapach trudny do zniesienia, ale pewnie poszłoby szybciej.
Niemniej ogień, podsycony dziwną substancją, której druidka nie umiała zidentyfikować, wybuchł wysoko. Po paru chwilach zaczął przeżerać drewno, aż Fiadh odsunęła się, wzdrygając mimowolnie, bo płomienie przypomniały jej o s t o s i e. Tyle że niestety, choć pochłaniały trumnę i jej zawartość... duch nie znikł. Za to zdawał się coraz bardziej wściekły i Fiadh zaczęła sądzić, że tym razem cios łomem nie wystarczy.
Uklękła, a potem błyskawicznie zaczęła wyciągać narzędzia z torby. Przelała z manierki wodę do kielicha, po czym wrzuciła do niego kamienie, już wcześniej naszykowane, nad każdym wypowiadając cicho słowo w starożytnej wersji ich ojczystego języka. Ruchy miała szybkie i pewne, i nikt nie odgadłby po nich, że Fiadh wcale nie jest pewna powodzenia rytuału. A nie była. O ile szanse przy spaleniu ciała oceniała jak na dziewięć na dziesięć... tak te cztery na dziesięć? Może pięć, bo czy chciała, czy nie, całkiem dobrze r o z u m i a ł a duchy? Zmienni nie mogli wyczuć strachu głównie z jednego powodu: druidka nie miała czasu się bać. Zbyt skupiała się na tym, co robiła. Inaczej na pewno by się bała. Nie tylko niepowodzenia, ale otwarcia się na głosy umarłych, czego unikała przez większość życia...
Przynajmniej tyle, że właściwie ten rytuał nie był zbyt potężny, więc nie powinien przyciągnąć uwagi Dzieci Danu. Co nie oznaczało, że był dla niej łatwy. Zwłaszcza tutaj, na obcej ziemi.
Przemianę Breandana chwilowo zignorowała, chociaż zaczynała rozumieć, czemu tamten dziwny zmienny rozbierał się na środku Lunu.
- Trzymaj - poleciła, bezceremonialnie wpychając w dłonie Azjaty (czy też: demona) świecę, a potem kolejną podając Erikowi, przerywając mu próby dalszego sypania soli. Bała się, że ustawione na ziemi za łatwo się przewrócą.
Nie było czasu na próby krzesania ognia, a te zapałki, których użyła wcześniej o'Shi, mogłyby nie zadziałać przy lekkim wietrze i kolejnych kroplach deszczu. Fiadh szybkim gestem uniosła dłonie, podpalając świece trzymane przez zmiennych. Rozrzuciła kamienie wydobyte z wody wokół. Po czym zanurzyła palce w wilgotnej ziemi, świeżo wygrzebanej z grobu. Zacisnęła powieki, pozwalając sobie wyczuć ducha, szalejącego poza barierą. Własną energię. Wyszeptała inkantację i...
Wrzask - a może pisk? Nie był to dźwięk, jaki mógłby wydać człowiek - ducha ponownie rozbrzmiał na cmentarzu. Po czym półprzezroczysta sylwetka nie tyleż rozwiała się jak wcześniej, ile wybuchła: jakby rozpadła się na tysiące strzepów, które po chwili znikły.
Druidka pochyliła głowę. Teraz, gdy adrenalina opadała, poczuła się nagle słaba: bardzo słaba. Może dlatego, że użyła magii poza Braemar? Z powodu bliskości... drugiej strony w takim miejscu? A może to ten ból głowy, ćmiący, nasilający się, zdał się teraz, gdy mogła się na nim skupić, nie do zniesienia? Chociaż nie widzieli jej twarzy, zapach krwi powoli cieknącej z nosa mogli już wyczuć.
- Udało się - mruknęła. Dzięki niech będą Dzikiemu Pasterzowi... Gdyby coś poszło nie tak... Nie, nie chciała o tym nawet myśleć.


Rzut na rytuał:
Powrót do góry Go down

Isabel O'Shi
Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 JsMZgKJ9_o
Isabel O'Shi


Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 JsMZgKJ9_o
wildness // beetween two worlds

Sama Isabel nie bardzo chciała otwierać trumnę; może nie wpadła na to, że tak będzie łatwiej spalić… a może jednak była to kwestia naruszenia spoczynku tej osoby. I tak wystarczyło, że rozkopali grób – po co więc jeszcze otwierać drewnianą skrzynię, skoro i tak ogień niewątpliwie by się na nią połasił? Zwłaszcza że podkarmiony został benzyną, co w zasadzie gwarantowało, iż porządnie rozgorzeje, a jego apetyt stanie się wręcz nienasycony. I tylko rzęsisty deszcz bądź koniec „pożywienia” mogły teraz sprawić, że zagaśnie.
  - Oczywiście że nie – sapnęła w odpowiedzi Erikowi. Mieliby wtedy za prosto, najwyraźniej. A tak? Ulewa na karku, wkurwiony duch za solną barierą – coraz wątpliwszej jakości, mimo prób jej odbudowywania. Strach coraz bardziej zaglądał w oczy lisicy; a ta coraz poważniej zaczynała się zastanawiać, czy aby na pewno wróci do domu w całości. Może jednak się okaże, że ten byt ją dopadnie? Albo któregoś z tu obecnych? Zimny dreszcz przeszedł wzdłuż kręgosłupa.
  W zasadzie to nawet nie było zbytnio czasu, żeby się nad tym zastanawiać. Robiła więc, co mogła, modląc się w duchu, żeby ten cholerny druidzki rytuał podziałał. Sama kwestia śladów i materiału dla gazety i plotkarek bynajmniej nie nie należała teraz do grona tych, nad którymi lisica by się pochyliła.
  Wszak mieli poważniejsze problemy.
  Wkrótce nadszedł kolejny wrzask, zdający się rozrywać uszy, wwiercać bezlitośnie w mózg. Aż się skuliła, zasłaniając dłońmi uszy, usiłując się odizolować od tego dźwięku.
  Bolało.
  Cisza…
  Koniec…?
  Rozejrzała się niepewnie, opuszczając dłonie. Węch podrażniła woń krwi – czyli ktoś jednak…? Nie, to chyba nie sprawka ducha.
  - Fiadh? W porządku? – spytała dość niepewnie, podchodząc do kobiety. Niepewna, co teraz zrobić, pomijając może sprawdzenie, co dokładnie było nie tak. Miała tylko nadzieję, że druidka im tu zaraz nie zejdzie – źle by to zapewne wyglądało...

6
Powrót do góry Go down

Erik McTaggert
Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 I4InMHij_o
Erik McTaggert


Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

Trudno było zaprzeczyć przemyśleniom druidki. Może polanie trumny benzyną i czekanie, aż ogień pochłonie drewniane wieko, nie było trafnym pomysłem, ale nie można było też oczekiwać, że przy pierwszej próbie wypędzenia ducha poradzą sobie perfekcyjne. W końcu nikt tutaj raczej nie posiadał dużego doświadczenia w kwestii egzorcyzmów. Co więcej, działali w stresie i lekkim chaosie, co mogło dodatkowo uniemożliwić przewidzenie pewnych trudności.
        — Ha! — parsknął do Isabel, starając się ignorować spływającego po jego twarzy krople deszczu. — Taki... Taki los.
        Chociaż płomienie koniec końców dotarły do resztek dawnej powłoki cielesnej ducha, tak istota z innego świata wydawała się mieć to w głębokim poważaniu. Ani myślała zniknąć, a wręcz wydawała się teraz jeszcze bardziej zacietrzewiona na punkcie tego, aby ich dopaść. To nie wróżyło dobrze. Erik zacisnął mocniej palce na łopacie, jednak w gruncie rzeczy nie bardzo wiedział, co mogliby zrobić, jeśli zjawa przekroczy barierę. W głowie nie miał żadnego pomysłu, więc ucieczka zdawała mu się najbardziej rozsądnym scenariuszem.
        Wtedy jednak Fiadh przejęła inicjatywę i przystąpiła do przeprowadzenia rytuału. A przynajmniej za to uznał jej działania Erik, pozwalając wepchnąć sobie w dłonie świecę, która po chwili zapłonęła jasnym ogniem. Podskoczył lekko, a włosy na karku nieco mu się zjeżyły, gdy zorientował się, że doszło do użycia magii. Cholera, pomyślał, jednak nie wydał z siebie nawet słowa sprzeciwu. Skoro konwencjonalne metody nie działały, to musieli sięgnąć po mistyczne nauki. Najwyraźniej nie było innego wyjścia.
        Niedługo później tuż obok nich rozległ się donośny, nieludzki wrzask, który sprawił, że mężczyzna aż zamknął oczy. Nie puścił jednak świecy, aby zasłonić sobie uszy, obawiając się, że w ten sposób spartaczy w jakiś sposób druidzki ceremoniał. Rozchylił powieki akurat, gdy duch uległ zniszczeniu, a w powietrzu dematerializowały się jego widmowe strzępki. Zamrugał, rozglądając się dookoła i taksując wzrokiem swoich dzielnych kompanów. Wszyscy żyli? Czyżby... udało im się?
        — Czyli odszedł, tak? Bo jeśli tak to dobrze... Dobrze się spisaliście. Wszyscy... Wszystko w porządku? — wymamrotał, przyklękając na mokrej ziemi, dalej nie gasząc jednak dzierżonej w dłoniach świeczki. Pociągnął nosem, co sprawiło, że wykrył subtelny zapach krwi, jednak nie był w stanie namierzyć, skąd dokładnie pochodzi. Kątem oka zerknął na Breandana, sądząc, że mógł się o coś skaleczyć, podczas przemieniania się co chwilę.
        Wbił wzrok w druidkę, wydychając raz po raz powietrze z płuc, starając się doprowadzić swój oddech do porządku. Zdecydowanie nie nastawiał się na tak intensywny wieczór, a miał takie dziwne wrażenie, że czeka go jeszcze całkiem długa noc, zanim zdoła oddać się w objęcia Morfeusza.


@Isabel O'Shi, @Fiadh, @Breandán Kim
Powrót do góry Go down

Breandán Kim
Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 I4InMHij_o
Breandán Kim


Avatar 2 : 22.08, późny wieczór, Fiadh, Isabel, Erik, Breandan - Page 2 I4InMHij_o
wildness // beetween two worlds

Duchy, sole, rytuały i inne paranormalne badziewia. Czy on był jakimś kapłanem voodoo, żeby być świadkiem takich rzeczy? Gniewne łypnięcie na druidkę powstrzymał tylko dlatego, że wolał obserwować wkurzoną ektoplazmę. Aż żal tyłek ściskał, że nie mógł wsadzić łapy w jakąś część ciała ducha i wyrwać z niego to, co aktualnie utrzymywało go przy życiu. Niestety wszystkiego mieć nie można, a oni mieli tylko i wyłącznie podejrzaną druidkę i Brean miał ogromną nadzieję, że blondynka wiedziała, co właściwie robi. Uniósł za to brew do góry, łapiąc podaną mu świecę, zadając tym samym milczące pytanie "what the fucking hell?". Odpowiedzi nie uzyskał, a druidka zaczęła coś kombinować. Najwyraźniej jakieś druidzie hokus pokus i miał naprawdę ogromną nadzieję, że to zadziała. Nic więc dziwnego, że się nie wtrącał i siedział cicho. Nawet, gdy duch zaczął wydawać z siebie te przeraźliwe dźwięki. Brean po prostu zamknął wtedy oczy, zastanawiając się, czy czasem bębenki mu nie popękają. Miał wrażenie, że odzyskiwanie słuchu trochę by potrwało, a on nie miał większej ochoty być głuchym, nawet na chwilę.
W końcu wrzaski ustały. Wilk otworzył wtedy oko, obserwując sytuację i z zaskoczeniem dostrzegł, że duch zniknął. Patrząc po reakcji pozostałych, najwyraźniej zniknął na stałe. Nie wiedząc, co powinien zrobić ze świecą, nadal trzymał ją w rękach. Jego nozdrza wychwyciły zapach krwi - jeśli krwawił któryś zmienny, nie było się czym przejmować. Ale jeśli krwawiła druidka... Przykucnął przy kobiecie, patrząc na nią z uwagą.
- Wszystko w porządku? - spytał ją spokojnie, nie chcąc, by drutka padła na terenie Norwood. Niech pada sobie w tej ich osadzie czy gdzie tam mieszkają, ale nie w Norwood. - Potrzebujesz jakiejś pomocy?
Powrót do góry Go down

Sponsored content



Powrót do góry Go down
Skocz do: